Cóż. Tytuł wpisu jest trochę
click-bajtem. Takim pod publiczkę, wicie, rozumicie. Że niby
płomiennowłose dziewczyny i wielkie przedpotopowe gady – na
przykład obrzucające się nawzajem kamieniami (a, jak mawiała
pewna pani Premier Rzeczypospolitej – w takie dinozaury to trzeba
było miesiącami tymi kamieniami rzucać; bardzo to w sumie
niehumanitarne niedinozauralne i okrutne, tak męczyć biedne
stworzenia). Otóż...
Rudy będą, ale darniowe, a zamiast
dinozaurów ślady ich najstarszych przodków.
I będzie też dąb Bartek.
Ad rem.
Kamieniołom na Kielecczyźnie |
Kielecczyzna (w kabarecie TEY, w
skeczu o Bidzie z Bangladeszu przewrotnie zwana Szkieletczyzną) to
jeden z najciekawszych regionów Polski – pod wieloma względami.
Co prawda nieraz kojarzy się z (chyba dość niesłusznie) biedą –
ale przecież były momenty, kiedy był on przodującym przemysłowo
rejonem naszego kraju – nawet kiedy Go jeszcze/już nie było.
Opowieść o neolitycznym centrum
wydobycia krzemienia (czyli takiej ropy naftowej, stali i węglu
młodszej epoki kamienia) w Krzemionkach Opatowskich zostawię na
inny raz – teraz zaś będzie o rudzie. Kiedy pod koniec XVIII
wieku Świat wchodzi. w epokę industrialną zmiany dosięgają także
umierającą Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Powstają pierwsze
manufaktury, ba, fabryki, zakłady przemysłowe, wielkie piece,
odlewnie...
Dobra, nie powstają na jakąś wielką skalę, ale są. Gdzie powstają? Ano tam, gdzie są surowce do
produkcji stali – czyli rudy żelaza i materiał opałowy. Region
Kielecczyzny ma oba te zasoby – płytko zalegające rudy darniowe
(wykorzystywane w pasie Wyżyn Polskich już od Średniowiecza, ba,
Starożytności – warto choćby wspomnieć stolicę Ziemi Rudzkiej
Rudę; potem Ziemia Rudzka zamieniła się w Ziemię Wieluńską, a
sama Ruda to dziś niewielka podwieluńska wioska z drewnianym
kościółkiem i resztkami grodziska) oraz porastające Góry
Świętokrzyskie lasy. Wzięto się więc do roboty i tak powstał
Staropolski Okręg Przemysłowy. Rychłe rozbiory – a zwłaszcza
późniejsza utrata autonomii Królestwa Polskiego w ramach Imperium
Rosyjskiego, niezbyt wysoka jakość miejscowych rud i wprowadzanie
nowoczesnych technologii (m.in zastąpienie węgla drzewnego koksem,
wprowadzenie pieców martenowskich które stawiał ojciec Bóg wie
gdzie) sprawiły jednak, że te tereny nie zamieniły się w drugie
Zagłębie Ruhry albo chociaż w Górny Śląsk.
Nie, żebym z tego powodu narzekał –
dzięki temu okolice Gór Świętokrzyskich nadal oferują miłe dla
oka krajobrazy, a resztki starodawnych zakładów przemysłowych
zachowały się całkiem dobrze – i można na nie natknąć się
dosłownie co krok.
Zakład wielkopiecowy w Bobrzy |
Olbrzymi kompleks przemysłowy w
Bobrzy zachwyca potężnym murem oporowym. Funkcjonował od lat
20-tych XIX wieku i mieścił w sobie pięć tzw. wielkich pieców.
Piece takie, służyły do wytopu surówki – czyli produkcji stali
– wraz z węglem będącej symbolem czasu największego rozkwitu
Europy – czyli XIX wieku (takie trochę Wspaniałe Stulecie –
choć na przykład dla Chin był to czas upadku).
Albo taki
Samsonów – dzisiaj do zwiedzania udostępnione są pozostałości
huty "Józef" z 1817 roku, ale pierwsze wielkie piece
stanęły tu za czasów panowania Wazów. Było to też ówczesne
centrum odlewnictwa i produkcji zbrojeniowej.
Huta w Samsonowie |
W Starachowicach, Sielpi czy Maleńcu
istnieją też muzea poświęcone miejscowemu przemysłowi.
Właściwie każda wioska czy
miasteczko w okolicy ma jakieś pozostałości z czasów świetności
Zagłębia Staropolskiego. A jak nie takie, to kamieniołom.
Oprócz bowiem pozyskiwania rudy
darniowej od niepamiętnych czasów (dobra, od pamiętnych: od
neolitu i wydobycia krzemienia) pozyskiwano na Wyżynie Kieleckiej
materiał skalny. Głównie wapienie – powstałe w czasach gdy
okolica była tropikalnym morzem. Nic więc dziwnego, że co krok
można natknąć się na kawałki amonitów, belemnitów czy innych
trylobitów. Z okresów troszkę późniejszych mamy też
pozostałości dinozaurów, ale ze smutkiem muszę skonstatować, że
najstarsze znane nauce gady z tej grupy nie pochodzą z terenów Gór
Świętokrzyskich – te szczątki znaleziono bowiem na Dolnym Śląsku
koło Opola, jakieś 200 kilometrów od Kielc (po prawdzie
podopolskie silezaurydy zostały zdetronizowane przez znaleziska znad
jeziora Niassa, ale przecież nie będziemy się czepiać
szczegółów). Miejscowe dinozaury są ciut młodsze (i, oczywiście,
na tyle niewielkie, że szanse iż zobaczymy je w jakiejś odsłonie
Parku Jurajskiego są porównywalne z tymi, które ma socjalizm na
zbudowanie dobrobytu). Ale przecież o dinozaurach miało nie być,
miał to być tylko klikbajt.
To wracamy do rudy. Nazwa nie jest
przypadkowa. Związki żelaza barwią glebę czy skały na kolor
czerwony – rudy (nieraz są to naprawdę wspaniałe barwne
formacje). Myszkując po okolicznych terenach co i rusz natykałem
się na takie żelaziste barwy – czy to w okolicach Wielunia, czy w
Zachełmiu.
Olewin koło Wielunia |
O Wieluniu słyszał każdy kto ma
choć niewielkie pojęcie o historii Polski – wszak to miasto 1.
września zostało bestialsko zaatakowane przez niemiecką nazistowską
Luftwaffe – jest to jedno z wydarzeń przyjmowane za rozpoczęcie
II wojny światowej (oczywiście za atak na cywilne obiekty typu
szpital nikt nie poniósł odpowiedzialności – ale historia tej
polskiej Guerniki to temat na inną opowieść) – a o Zachełmiu –
tylko nieliczni geolodzy, paru kamieniarzy i paleontolodzy.
Kościół farny w Wieluniu po 1939 roku |
Jakiś czas temu w niewielkiej tej
wiosce funkcjonował kamieniołom z którego wydobywano rudy –
znaczy z zawartością żelaza – kamień. Aż pewnego razu
znaleziono tam prawdziwą bombę.
Dobra: nieprawdziwą. Ale prawdziwą w
sumie też można by tam było znaleźć, w końcu Kielecczyzna, w
związku z warunkami naturalnymi, była często-gęsto obiektem
działań partyzanckich (już u progu Średniowiecza pisano, że jest to
słowiańska specjalność), chociażby walk przeciwko niemieckim czy
radzieckim okupantom Polski.
Ustalmy więc, że bomba była jednak tylko
metaforyczna.
Otóż w kamieniołomie w Zachełmiu,
oprócz śladów morskiego życia z przed 395 milionów lat
znaleziono także – uwaga – najstarsze tropy zwierzęcia
lądowego. Nie jakiegoś tam płazoryba – zwierzaka lądowego! W
dużym uproszczeniu: pra-pra-pra wszystkich grup lądowych kręgowców
– a więc także i dinozaurów, i ludzi.
Takiej okazji nie mogłem przegapić.
Przedzierając się przez niegościnne ostępy Po krótkim spacerze
dotarłem do kamieniołomu – była jesień, słoneczny dzień, więc
czerwono-różowe ściany dawnych wyrobisk wraz z żółknącymi
liśćmi brzóz tworzyły naprawdę przeuroczą kompozycję. Sam
kamieniołom był dosyć spory – więc znalezienie przedpotopowych
śladów mogło okazać się bardzo trudne – jeśli nie niemożliwe.
Kamieniołom w Zachełmiu |
Na całe szczęście ktoś wpadł na
genialny pomysł i w nieczynnej kopalni (bo czym innym jest
kamieniołom, jeśli nie kopalnią – odkrywkową – kamienia?)
stworzył niewielką ścieżkę dydaktyczną. Przy każdej ciekawej
skamieniałości była tablica informacyjna. Dzięki temu w miarę
szybko zlokalizowałem te jedyne w swoim rodzaju ślady odciśnięte
onegdaj (395 milionów lat BP) w miękkim nadmorskim piasku.
Skamieniałości sprzed 395 mln lat |
Cóż.
Na całe szczęście jestem
człowiekiem obdarzonym sporą wyobraźnią, więc potrafiłem sobie
zwizualizować stworzenie zostawiające te czarne plamy ślady. Ktoś
z mniejszą wyobraźnią, albo wychowany w społeczeństwie
konsumpcyjnym, w którym wszystko dostaje się na tacy, mógłby mieć
problem.
Najstarsze ślady stóp (po lewej) i Autor (po prawej) - względnie odwrotnie. |
Bowiem ślady z Zachełmia mogą
przyprawić turystę o tzw syndrom paryski. To znaczy: mogą
rozczarować. Kilkukrotnie zresztą opisywałem już na blogu
miejsca, które są cenne, ważne, ale które nie wywołują u gościa
żywszego bicia serca. Pośród miejsc które osobiście odwiedziłem
najbardziej syndrom paryski dotknął mnie w boliwijskim Tiwanaku,
ale znajomi byli na przykład rozczarowani wizytą w peruwiańskim Kotosh.
Cóż, takie jest ryzyko związane z
odkrywaniem nowych miejsc: nie zawsze oczekiwania wytrzymują
spotkanie z rzeczywistością.
Z drugiej jednak strony zdarzają się
przecież rzeczy serendypne.
A. I miał być jeszcze dąb Bartek. W
końcu rośnie sobie w pobliżu. I nie jest też najstarszym drzewem
w Polsce, ale na pewno najbardziej znanym.
Dąb Bartek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz