Slogan "Kraina w Kratę"
kojarzy się raczej ze Szkocją – dziką krainą w której
mężczyźni biegają w kraciastych kiecach bez majtek, a osty i
pokrzywy dorastają do pasa. Pije się tam też taką rudą wódę na
myszach, bardzo niesmaczną i zaciągającą drewnem, a zakąsza się
ją haggisem, baranim żołądkiem nadziewanym podrobami i kaszą
(taka podróbka naszej kaszanki, ale ja akurat lubię). Tymczasem
"Kraina w Kratę" znajduje się także u nas, na Pomorzu
Środkowym, w okolicach Słupska.
Skąd nazwa? Od szachulcowych ścian
budynków, wyglądających bardzo kraciasto. Za stolicę tej krainy
uważa się Swołowo, niewielką wieś o układzie średniowiecznej
owalnicy (jak wskazuje nazwa, na środku miejscowości jest majdan –
plac ze stawem i kościołem – a zabudowania stoją dookoła)
niemal w całości zbudowaną z szachulca.
 |
Swołowo - zagroda Albrechta
|
Czym jest szachulec? Jest to ściana o konstrukcji
ryglowej, gdzie przestrzeń między szkieletem z drewna wypełniona
jest słomą i gliną (w przeciwieństwie do muru pruskiego, gdzie
wypełnienie jest ceglane). Innymi słowy – jest to konstrukcja na
wskroś biodegradowalna i tania. Skąd się szachulec wziął w
okolicach Słupska (albo na Dolnym Śląsku czy Żuławach)? |
Żuławski dom podcieniowy
|
W Średniowieczu na tych terenach
rozpoczęła się intensywna kolonizacja (no, może nie tak
intensywna jak na Śląsku) – władcy tych terenów sprowadzali z przeżywającego silny wzrost demograficzny Świętego Imperium
Rzymskiego osadników (głównie niemieckojęzycznych) którzy
przynosili nowe technologie budowlane. Idę o zakład, że na
początku miejscowi wyśmiewali się z szachulcowej konstrukcji: - Dom z błota i słomy? Głupki! Toć
zaro się to rozwali. |
Karczma na Dolnym Sląsku
|
Rychło okazało się, że słoma i
glina izolują przed zimnem równie dobrze, jeśli nie lepiej, jak
drewniane pale, do tego ściana z gliny jest łatwiejsza w naprawie i
konserwacji oraz – at last but not the least – tańsza. Na tą
samą powierzchnię zużywano dużo mniej drewna – podobnym kosztem
można było więc postawić większe gospodarstwo (a wypełnienie
drewnianego stelaża – słoma i glina – były dostępne za darmo
przecież) – i tak również miejscowi przejęli szachulec miast
domów z litego drewna. Rzeczywiście, zagrody do dziś
zachowane w Swołowie porażają ogromem kubatury – zarówno
budynków gospodarczych jak i mieszkalnych. Taka sytuacja. Jako, że byłem akurat w Słupsku
(miasto w znacznej mierze zniszczone przez Armię Czerwoną i rządy
komunistów – na rynku straszy zamiast ratusza ohydny pawilon
handlowy, bloki na starówce i niezwykle zaniedbane bulwary nad
Słupią – tych ostatnich szkoda, bo miejsce przeurocze, obok
pozostałości murów miejskich; widocznie ostatnie inwestycje
miejskie były zupełnie bez głowy prowadzone – w efekcie
poprzedni włodarz miasta w wyborach na urząd Prezydenta RP dostał
tu śladowe ilości głosów; na szczęście zachował się Zamek
Książąt Pomorskich i Młyn Zamkowy – najstarszy istniejący
zakład przemysłowy na terenie Polski) postanowiłem ową kraciastą
krainę spenetrować. |
Zamek, młyn i brama w Słupsku
|
Pech chciał, że był weekend – na
komunikację między poszczególnymi miejscowościami nie mogłem
zbytnio liczyć (chyba, że chciałbym się dostać do Ustki, to tak;
swoją drogą zabytkowe centrum tego niewielkiego portu też jest
szachulcowe – i bardzo urocze) więc pozostawał mi spacer. Trochę
ponad 10 kilometrów w jedną stronę (na szczęście idąc tam
zatrzymałem Polaków z Niderlandów którzy podrzucili mnie kawałek,
a z powrotem do Słupska przywiózł mnie Niemiec z Kwedlinburga –
miasta w dużej mierze zbudowanego z muru pruskiego, wyglądającego
z zewnątrz jak szachulec przecież – zwiedzający Pomorze; pędzący
nad Bałtyk młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków
autostopowiczów nie zabierali, o czym zresztą już pisałem), więc
nie było źle. Oczywiście żar lejący się z nieba dawał się
mocno we znaki, na dodatek posługiwałem się niezbyt dokładną (i
aktualną) mapą i trochę błądziłem po otaczających Swołowo
wzgórzach, ale w końcu dotarłem do celu. |
Centrum Ustki
|
Rzeczywiście, cała wioska jest
zbudowana z szachulca. I to takiego mającego dobrze ze 150 lat.
Jedynym starszym – i ceglanym (albo kamiennym, pod tynkiem trudno
to ocenić) jest wzniesiony przez joannitów XV-wieczny kościół na
środku majdanu. |
Swołowo |
 |
Kościół na majdanie
|
Warto dodać, że zagrody udostępnione
zwiedzającym są całkiem znośnie odnowione (a w miejscowym
sklepiku była oranżada "na miejscu" – więc wycieczka
całkiem udana) i faktycznie robią wrażenie. Miejsce ze wszech miar
godne polecenia. |
Swołowo |
Swoją drogą okoliczne wioski także
szczycą się szachulcowymi domami czy stodołami, ale zdecydowanie w
mniejszej ilości – i gorszym stanie. Jeśli jednak ktoś chciałby mieć
pełny obraz polskich budowli szachulcowych musi porzucić "Krainę
w Kratę" i pojechać na Dolny Śląsk. Znajdują się tam dwa
przecudne obiekty, docenione także przez UNESCO umieszczeniem ich na
Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości – Kościoły Pokoju w
Jaworze i Świdnicy (kiedyś był jeszcze w Głogowie, ale spłonął). |
Kościół Pokoju w Swidnicy
|
Otóż po Pokoju Westfalskim (A.D.
1648) kończącym krwawą, religijną Wojnę Trzydziestoletnią (u
nas na historii niewiele się mówi o tym konflikcie – ponieważ
Rzeczypospolitej on zwyczajnie nie dotknął; dla mieszkańców I RP
kwestia wyznania była sprawą prywatną i nikt nie toczył o to
wojen – w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej)
protestantom na Śląsku zagwarantowano możliwość wzniesienia
trzech kościołów. Niby niewiele, ale lepszy rydz niż nic –
zwłaszcza w tak arcykatolickim państwie jak Monarchia Habsburgów.
Był to niewątpliwy sukces protestanckiej dyplomacji, ale –
kościoły musiały być zbudowane w przeciągu roku, z surowców
nietrwałych (drewno, słoma, glina), bez użycia gwoździ i w
odległości jednego strzału z armaty od murów miejskich. Do tego
miały nie przypominać kościołów. Warunki te spełniono – i tak
powstały szachulcowe Kościoły Pokoju. |
Śląski barok
|
Próżno jednak szukać w ich
wnętrzach luterańskiej skromności – bogaci protestanccy
fundatorzy świątyń postawili na barokowy przepych – i nie
ustępowali w tym najlepszym kontrreformacyjnym artystom. Wewnątrz
kościołów – dziś katolickich – aż kipi od bogactwa. Naprawdę
warto je odwiedzić. Oczywiście Kościoły Pokoju nie są
jedynymi drewnianymi konstrukcjami w Polsce docenionymi przez UNESCO.
Mamy jeszcze średniowieczne kościoły Podkarpacia i Małopolski oraz karpackie
cerkwie – ale, że nie są szachulcowe to o nich tym razem nie
będzie. Może kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz