Tłumacz

6 maja 2024

Peruwiańska Giza cz. 2: Święte Miasto

    Po stanowisku archeologicznym Caral nie można niestety poruszać się bez przewodnika. Możliwe, że dlatego, że jest to tak cenne miejsce, możliwe zaś, że nie. W wielu takich miejscach, czy to piramidy Moche, czy limańskie Mateo Salado, cicerone jest obowiązkowy – i darmowy. Choć oczywiście w dobrym tonie jest po skończonej usłudze wynagrodzić onego – czyli zapłacić coś, co w krajach Bliskiego Wschodu nazywa się bakszysz.
Logo Peru, korzystające ze spirali z Caral
    Właściwie to nawet warto skorzystać z takiej usługi, zawsze można czegoś ciekawego się dowiedzieć, choć oczywiście ogranicza swobodną penetrację ruin. Akurat, jako, że byłem sam – i pierwszy – dostałem panią Przewodnik na wyłączność. Można więc było spokojnie obejrzeć dawne miasto.

Panorama Świętego Miasta
    O ile było to miasto, a nie jak niektórzy archeolodzy uważają, zespół pałacowo-świątynny. Pierwszy w Ameryce Południowej. Zresztą wszystko tu jest pierwsze. Także piramidy – oczywiście schodkowe. Podobnie jak egipska Piramida Dżesera świątynie te – huaki (huaca "łaka" to nie tylko miejsce kultu, to coś co można przetłumaczyć jako święte miejsce; huaką mógł być na przykład kamień, dolina, mumia, ale i piramida) – rosły. Z pokolenia na pokolenie nadbudowywano jedną piramidę na drugiej (później koncepcję tą przejęły następne kultury, na przykład Moche), a robiono to naprawdę solidnie. Żadna tam glina, talpia czy adobe, jak w późniejszych tysiącleciach – a kamień. I to delikatnie obrabiany. Przypominam, że jesteśmy 4500 lat BP (czyli nasze żalki kujawskie, megalityczne grobowce i świątynie, stoją już od kilkuset lat), więc powinno wymagać to olbrzymich nakładów pracy (w wielu z tych kilkudziesięciu miast kompleksu Caral-Supe także są piramidy).

Jedna z piramid - struktury na pierwszym planie usypane przez archeologów w celu ochrony stanowiska przed piaskiem
    Caralowie jednak, w przeciwieństwie do Egipcjan (i tu dyfuzjoniści nie czytają, tylko przewijają do następnego akapitu) nie budują tylko li z kamiennych ciosów. Wnętrze konstrukcji wypełniają – poza wcześniejszymi piramidami (takie matrioszki trochę) – luźno narzucane otoczaki. Luźno? Otóż nie. Miejscowi owe kamienie spajają bowiem roślinnymi włóknami, do dziś w suchym klimacie zachowanymi. Nadaje to niebywałą trwałość konstrukcji.

Wykopaliska w Caral
    A skoro mamy już włókna, to możemy z nich zrobić kipu. Przypominam, że to sposób notacji za pomocą węzełków na sznureczkach (stąd polskie określenie "pismo węzełkowe"). Kipu istniało aż do hiszpańskiego podboju, najbardziej znane jest to inkaskie (znalezione także u nas, w Polsce, ale o tym już pisałem), ale powstało dużo wcześniej (przynajmniej te kipu, których nie zniszczyli Inkowie tworząc swoje Tahuantinsuyu). W czasie prac w Caral znaleziono właśnie takie sznureczki, które uznano za najstarszy znany tego typu zabytek.

Inkaskie kipu
    Dla części badaczy – zwłaszcza peruwiańskich – Caral jest też archetypowym miastem prekolumbijskiej Ameryki Południowej, na planie którego wszystkie następne cywilizacje wznosiły swoje centra administracyjno-kultowe. Nie do końca to się dodaje – wystarczy dłużej porozmawiać z miejscowymi i pochodzić po ruinach. Tak charakterystyczny chociażby dla miast inkaskich centralny plac Caral okazuje się być w oryginale dużo bardziej zabudowany – po prostu struktury nie zachowały się tak jak piramidy. Choć – warto zauważyć – że oprócz artefaktów pochodzenia miejscowego znaleziono tu skarby pochodzące nie tylko z nieodległego oceanu, ale i z dalszych ciut Andów. Ba, nawet z Amazonii. Świadczyć to rzeczywiście może o sporych wpływach tego ośrodka.
    A co do struktur – poza piramidami mnie bardzo urzekły dwie konstrukcje w kształcie olbrzymiego obwarzanka.

Tajemnicza arena
    Kręgi te – wyglądające jak areny do walki – były zintegrowane z kompleksami piramid (m.in z Wielką Piramidą w Caral) i służyły do celów obrzędowych (stwierdzenie to oznacza, że archeologowie nie mają pewności do czego były wykorzystywane). Podobno – bo nie wpuszczono mnie do środka – okręgi te charakteryzują się świetną akustyką. To ciekawe, że bardzo często w antycznych budowlach znajdujemy takie miejsca – nierzadko naturalne, jak w Kotosh. Jako, że znaleziono też w ruinach sporo instrumentów muzycznych owe ringi mogły być antycznymi dyskotekami. Dobra, wykonywano tam powiązane z muzyką rytuały. Ani tańców, ani walk – nudne musieli mieć mieszkańcy życie.

Wielka Piramida w Caral i okrągła arena
    Chociaż może nie. Oto w kilku miejscach znaleziono ołtarze – paleniska. Oczywiście (jak twierdzą archeolodzy) nie czczono tam ognia jak w antycznej Persji, nie. Po prostu ten ogień tam płonął i składano tam ofiary, jak choćby w Świątyni Salomona czy rzymskich chramach. Z tego co kojarzę ten sposób oddawania czci bogom (jak i wysoka pozycja kobiet w ichniej społeczności – wydaje się, że podstawą wierzeń był dualizm pierwiastka męskiego i żeńskiego) nie spotkał się z uznaniem następców Caralów (Caralczyków?). Co innego krwawe ofiary z ludzi, te na całym wybrzeżu aż do czasów Inków były niezwykle wręcz popularne – niemal obowiązkowe dla każdej szanującej się kultury. W następnym wpisie opowiem o tym szerzej, tu tylko wspomnę, że miało to związek z wodą.

Jedna z piramid - konstrukcja przed nią to ołtarz-palenisko
    Co jest o tyle ciekawe, że na terenie Świętego Miasta Caral nie znaleziono śladów studni czy innych struktur dostarczających wodę choćby z płynącej poniżej rzeki. Nie widać też cystern do przechowywania tego życiodajnego płynu. To jeden z powodów dla których uznano miejsce za okręg świątynny: mieszkać tu mieli tylko kapłani (albo władcy, często przecież funkcje te były połączone, jak w Egipcie chociażby, czy królewskim Rzymie) i - w związku z dualizmem Caralczyków – kapłanki. Nie bardzo są ku temu jakieś twarde dowody, możliwe, że po prostu wodę dostarczano z położonej poniżej doliny ręcznie w takiej ilości, że Caral mógł funkcjonować jako normalne miasto. Niemniej opozycja uprawne pola w dole nad rzeką vs święte terytorium na górze ma jakiś sens. Uświęcenie tego miejsca i sława sanktuarium miałoby w takim razie zapobiec zniszczeniu go przez następne kultury żyjące na tym terenie.

Rzeka Supe - odpowiedzialna za powstanie Caral
    Cóż, nie wiem. Skoro Dolina Supe uprawiana jest od kilku tysięcy lat, i to intensywnie, to szanse, że coś tam się zachowało, zwłaszcza zbudowane z nietrwałych materiałów, jest bliskie zeru. Co innego suche płaskowyże – one nie zachęcały do zasiedlenia, choć oczywiście i w samym Świętym Mieście można znaleźć późniejsze struktury, nie powiązane z pierwotnym założeniem. Są one zbudowane z talpia, czyli ubitej i wysuszonej gliny.

Caral
    W każdym razie Caral-Supe było pierwsze – także jak chodzi o uprawy, czy to bawełny, czy kukurydzy (z tym zbożem to nie jestem taki pewien). Jedno, na co nie wpadli, i co pojawia się dopiero w Kotosh czy Chavin de Huantar to ceramika. Owszem – znano glinę, używano jej w budownictwie czy sztuce (albo religii, lepiono niewielkie figurki; kultowe, jak mówią archeolodzy). Ale nie odkryto wypalania jej. Podobno za naczynia mieszkańcom doliny służyć miały naturalne skorupy orzechów. Nie dostałem informacji jakich – a palm kokosowych nie stwierdziłem.

Garncarz rekonstruujący prekolumbijską ceramikę,
z politowaniem myślący o ludziach z Caral

    W każdym razie – powtórzę – według peruwiańskich naukowców to Caral zapoczątkował wiele tradycji i zwyczajów (zakłada to continuum kulturowe; dość odważnie, acz nie jest to pozbawione pewnego sensu). Zajmijmy się teraz jednym z takich, ekhem, zwyczajów, zarzuconym przez Inków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Prekolumbijskie pismo

     Jakiś czas temu – może i odległy – opisywałem na blogu spotkanie z Jamelem, przewodnikiem z Cuzco oraz miejsca z nim odwiedzone . Wspo...