Panamericana niedaleko Limy |
Jakież było moje zaskoczenie, gdy –
peregrynując po Ameryce Południowej natknąłem się na rytm
kojarzący mi się nieodmiennie z gorącymi dusznymi i leniwymi
wakacjami okresu przełomu (pominę tu onego rzekomość i odeślę
do poprzedniej części) pomiędzy PRL a III RP – charakterystyczne
csy csy-csy wielkiego wówczas hitu francuskiego zespołu Kaoma –
Lambady.
Wybrzeże Pacyfiku w Limie |
Csy csy-csy, csy
csy-csy.
Leniwy tryb życia w Ameryce Łacińskiej (foto z arch. Autora) |
W tym dość leniwym rytmie toczy się całe życie w
Peru czy Boliwii. Nie jest to zbyt odkrywcze – kto choćby przez
chwilę posiedział w tropikach wie, że wszelka nadmierna aktywność
bywa tam nie tylko nieuprzejma niewskazana, ale może także poważnie
zagrozić zdrowiu. Nie chodzi tu oczywiście o możliwość śmierci
z przepracowania, dla miejscowych taka koncepcja to jak bajka o
żelaznym wilku. Jest tam po prostu zbyt gorąco. Taki mamy klimat –
jak mawia klasyk – to i robić się nie chce. Temperatura,
hiszpańska sjesta i indiańskie spojrzenie na kwestię czasu
(miejscowy czas nie płynie – on kotłuje się w miejscu; to bardzo
ciekawa koncepcja, badałem ją intensywnie dwa tygodnie w trakcie przymusowego pobytu na tropikalnych plażach w czasie paniki koronawirusowej) dają wspaniałą podbudowę pod popularność
cumbii.
Plaża w okolicach Tumbes |
Csy csy-csy, csy csy-csy.
Siedzisz w upale,
odwadniasz się... Co wypijesz, to wypocisz, od razu.
Amory w upalny dzień |
Csy
csy-csy, csy csy-csy.
A z głośników: cumbia. Albo disco
andino. W moim odczuciu różnica jest taka, że disco andino jest
może ciut mniej taneczne od cumbii – ale są to niewielkie
różnice. Zwłaszcza, że w całej chyba Ameryce Łacińskiej panie
chodząc poruszają biodrami właśnie w rytm tej muzyki (mają też
czym poruszać, ot taka latynoska uroda), nosząc przy tym kiecki w
kroju niezwykle do naszych lambadziar podobne.
Csy csy-csy, csy
csy-csy.
O czym zaś są te piosenki? No a o czym mogą być?
Csy csy-csy, csy csy-csy.
Ale wracając do andyjskiej wersji Lambady...
Starówka w La Paz |
Główny element składowy smogu z La Paz |
- O, Los Kjarkas –
stwierdził Janek, towarzysz wyprawy – Prawdziwa legenda disco
andino.
- Csy csy-csy? - zapytałem.
- Trochę tak, ale są
naprawdę topowi.
Kiedy wróciliśmy do hotelu zacząłem
przesłuchiwać Los Kjarkas (czyli to niekoniecznie musiało dziać
się w La Paz – w Boliwii z Internetem w hotelach było tak jak z
ciepłą wodą: "jest, ale nie działa" – padało za
każdym razem) – i już pierwszy wynik okazał się ichnią wersją
Lambady.
Cuzco |
Czy też raczej oryginałem – bo to Kaoma okazała się
wtórna. Trochę mi się przykro zrobiło, że moja wakacyjnorytmowa
piosenka była coverem, ale co tam – i tak bardziej mi się podoba.
Choć trzeba przyznać, że na tle innych twórców disco andino
boliwijscy wykonawcy z Los Kjarkas brzmią niemal dostojnie.
"Llorando se fue" przede wszystkim nie szczypie w uszy
ostrymi dźwiękami cumbiowych instrumentów, choć oczywiście,
podobnie jak inne piosenki Los Kjarkas, zachowuje swój
leniwo-sentymentalny rytm.
Csy csy-csy, csy csy-csy.
Próba utopienia się Autora na skutek nadmiaru cumbii (foto: z arch. Autora) |
Cumbia jest tak wszechobecna, że – o
czym przecież już wspominałem – w pewnym momencie stapia się z
otoczeniem i człowiek przestaje ją zauważać. Cóż, od siebie
dodam: na szczęście. Bo mimo, że z Lambadą (tam ten rytm jest
nieco stłumiony w porównaniu z większością innych disco andino)
wiążą się moje prywatne wspomnienia, to na dłuższą metę chyba
trudno byłoby to wytrzymać. Niestety, peruwiańscy (bo teraz będzie
opowiastka na pewno z Peru) radiowcy też to zauważyli – żeby
więc reaktywność słuchaczy nie spadła zanadto co jakiś czas
puszczają piosenki z innej bajki. Właśnie jechaliśmy przez Andy,
gdy z głośnika lokalnego środka transportu (colectivo vel
rozklekotany busik) poleciał utwór – także sentymentalny, trzeba
przyznać (w piosenkach południowoamerykańskich corazon – serce,
i amor – miłość, pojawiają się z częstotliwością i uporem
godnymi lepszej sprawy) – utrzymany nie w stylistyce cumbii a lat
80-tych. Cóż, nie będę ukrywał, że wszystkie Białasy, które
przebywały akurat w busie były wielkimi fanami tamtej muzyki.
-
Co to takiego? - pytaliśmy jeden przez drugiego.
Organizm musiał przyzwyczajać się od nowa.
Csy
csy-csy, csy csy-csy.
W wersji na komputer linki do teledysków muzycznych się wyświetlają, na urządzeniach mobilnych mam problem - więc jak komuś nie bangla, to polecam jednak komputer. Bez tych wideo wpis jest trochę bez sensu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Autor