Tłumacz

22 maja 2020

W poszukiwaniu polskiego Stonehenge

   Słowo "henge" po angielsku znaczy "kamienny, prehistoryczny krąg" i – jak można się domyślać – pochodzi od nazwy Stonehenge, wielkiej megalitycznej budowli w południowej Anglii, stanowiącej fragment starożytnego kompleksu świątyń. Takich kręgów - czy też jak chcą naukowcy: kromlechów - w Brytanii jest całkiem sporo, ale co jakiś czas pojawia się informacja, że coś na Świecie także przypomina tajemniczą budowlę.
   - Ej – odezwała się koleżanka – słyszałeś o polskim Stonehenge?
  - Którym? - zapytałem, bo kilka stanowisk archeologicznych pretendowało do tego miana.
   - Kamienne kręgi w Odrach – odparła.
Kamienne Kręgi

   Kiwnąłem głową. Coś tam słyszałem, ale o obiekcie ukrytym w głębi Borów Tucholskich i chronionym rezerwatem przyrody niewiele mogłem powiedzieć. Może tylko tyle, że na kamieniach tworzących owe kręgi występowała niezwykle ciekawa flora porostowa, z gatunkami charakterystycznymi dla tundry z dalekiej Północy. Skąd tam się wzięły – to była tylko jedna z tajemnic tego miejsca, niemniej raczej nierozwiązywalna.
   - Co z nimi?
   - Nie chcesz tam jechać? Bo tam myślimy gdzie się wybrać.
   Zgodziłem się właściwie bez zastanowienia. Ekipa zgrana, sporo miejsc razem odwiedziliśmy, od Skandynawii po Bałkany, nawet pojechaliśmy kiedyś na Koniec Świata. Jest takie miejsce. W Polsce. Znajduje się tam "Chata na Końcu Świata". Nie jest tam prosto trafić, ale zawsze można zapytać miejscowych:
   - Przepraszam, którędy na Koniec Świata?
   - Tu na skrzyżowaniu w lewo, potem w prawo i jakieś półtora kilometra.
   - Dziękuję.
Chata na Końcu Swiata
   Do pomorskich Odr trafić było odrobinę łatwiej – ale też bez przesady. Niewielka wioska leży w głuszy, a przecież leśny rezerwat musi być – to truizm – schowany jeszcze głębiej. Bardziej pomagał nam GPS niż tabliczki z oznaczeniami (zdarzają się takowe), ale w końcu trafiliśmy. Sam rezerwat jest zamknięty na potężną kłódkę, dlatego najlepiej jest zadzwonić wcześniej do opiekuna miejsca. On przyjedzie, otworzy, skasuje bilety wstępu i co nieco opowie. Czasem trzeba trochę poczekać, czasem nie. Swoją drogą w rezerwacie mają nawet widokówki z kręgami. Całkiem miło.
   Ale i tak kamienne kręgi nie stały się wielką atrakcją. Jest to miejsce, które właściwie można zobaczyć tylko raz – i wystarczy. Chyba, że jest się wyznawcą bioenergoterapii – wtedy pobyt w rezerwacie jest wskazany. Na polance pośród sosen jest specjalne miejsce, w którym stwierdzono promieniowanie rzędu milionów midichlorianów. To znaczy randów (?). To są jednostki dobrego samopoczucia, czy coś takiego. W skali Bovisa. Nie wiem, bardzo się w tym gubię. Może nawet trochę się podśmiechuję.
Miejsce mocy
   Tymczasem same kamienne kręgi... No, widać, że ze Stonehenge niewiele mają wspólnego. Powstały w III wieku po Chrystusie, w czasach, kiedy tajemnicza brytyjska konstrukcja od setek lat była nieużywaną ruiną.
   Nie są też tak tajemnicze (choć te porosty z tundry to rzeczywiście zagadka), ale miały na historię Europy dużo większy wpływ niż słynna angielska rudera.
Tundrowe porosty
   Jest to bowiem cmentarzysko Gotów.
   Kim byli Goci? Jeżeli ktoś uważał na historii to może zapamiętał, że Alaryk razem z Wizygotami splądrowali Rzym w 455 roku (a podobno było to najtragiczniejsze plądrowanie miasta w dziejach, Wandalowie czy Sacco di Roma to była amatorka), a Teodoryk Wielki jakieś sto lat później stworzył w Italii barbarzyńskie Królestwo Ostrogotów (ze stolicą w Rawennie – mauzoleum króla wraz z innymi zabytkami wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO). Może ktoś słyszał jeszcze, że mnich Wulfila (czyli Wilczek) przetłumaczył Biblię w wersji ariańskiej po raz pierwszy na język barbarzyński. I to wszystko.
   Nie ma się co dziwić, skoro Goci wymarli niemal bezpotomnie, na dodatek od ich miana ukuto przymiotnik "gotycki" – było to pogardliwe renesansowe określenie bardzo mi odpowiadającej sztuki średniowiecznej. Gockie, gotyckie, czyli barbarzyńskie, oczywiście.
   Kolebką Gotów była Skandynawia – prawdopodobnie tereny dzisiejszej Szwecji, gdzie zachowały się miejscowe nazwy prowincji Vestgotten i Ostgotten (miasto Goeteborg, "Gród Gotów", jest chyba późniejsze), następnie, jak można się domyślać, zamieszkali na bałtyckiej wyspie Gotlandii, a stamtąd popłynęli do krainy w antycznych źródłach znanej jako Gothscandza. Dowody archeologiczne w postaci chociażby kurhanów i kamiennych kręgów znajdujących się w Odrach (ale takich znalezisk jest więcej – chociażby pochówki wodzów) świadczą, że ową krainą szczęśliwości był rejon dolnej Wisły. Poza odkryciami archeologicznymi i "Historią Gotów" Pawła Diakona (sam był gockiego pochodzenia) o tym okresie niewiele mamy informacji, niemniej dzielą się w końcu Goci na dwa odłamy – ważniejszy, jak się zdaje wschodni – Ostrogotów – rządzony przez ród Amalów, i zachodni – Wizygotów – pod władzą Baltów. Pierwsi do takiej namacalnej historii, czyli na teren Imperium Rzymskiego, wkraczają Wizygoci. Na zmianę walczą i sprzymierzają się z Rzymianami, w końcu plądrują Rzym i zakładają swoje królestwo w Tuluzie. Stamtąd wyganiają ich Frankowie – biedni Wizygoci uciekają na Półwysep Iberyjski, gdzie w końcu przyjmują rzymskie chrześcijaństwo (wcześniej są chrześcijanami – arianami) i rządzą aż do podboju arabskiego w 711. Potem słuch o nich ginie, choć zapewne spora część Hiszpanów i Portugalczyków może się poszczycić jakimś bezimiennym wizygockim przodkiem. Swoją drogą nazwę Katalonii wywodzi się czasem od nazwy Gotów – że to niby znaczy "Ziemia Gocka", a wyjątkowo separatystycznie nastawieni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich (jest ich pewnie kilku, może nawet kilkunastu) czasem piszą na murach miejscowych domów "Goci wynocha", mając na myśli Hiszpanów z kontynentu.
Cmentarzysko i miejsce wieców
   Dużo dłużej przetrwali Ostrogoci. Ten odłam skierował się na wschód Europy i na terenie dzisiejszej Ukrainy spotkał Hunów. Większa część plemienia razem z tymi azjatyckimi koczownikami najechała Imperium Rzymskie, a potem osiedliła się w Panonii (dzisiejsze Węgry), Dalmacji (Chorwacja) i Italii. Ich najwybitniejszy władca, Teodoryk Wielki z rodu Amalów na krótko opanował też tron Wizygotów – ale zmarł nie pozostawiając męskiego potomka.
   Był to władca wybitny, szykujący się do zajęcia w Europie miejsca po zniszczonym właśnie Cesarstwie Zachodniorzymskim, otaczający ludźmi kultury i sztuki (słynny filozof Boecjusz, zwany "Ostatnim Rzymianinem", urzędnik Teodoryka – przez niego zresztą stracony) oraz wyraźnie aspirujący do tytułu prawdziwego Rzymianina.
  Jego dziedzictwo zniszczyli Bizantyjczycy, a tych z kolei pogonili Longobardowie, kolejne germańskie plemię, ale to zupełnie inna historia.
   Przetrwali natomiast, jeszcze jakiś czas, Ostrogoci, którzy przed Hunami uciekli na Krym. Język gocki był tam w użyciu podobno aż do XVI wieku.
   I pomyśleć, że przodkowie owych historycznych postaci mogli spotkać się w kamiennym kręgu na cmentarzu w Odrach i wiecować, podejmując decyzję: wy idziecie na Zachód, my na Wschód. Mało to prawdopodobne, ale kto wie?
Kamień
   Co zaś się tyczy samych kręgów, wyjazd skwitowaliśmy:
  - Jaki kraj, takie Stonehenge.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...