Słowo "henge" po angielsku
znaczy "kamienny, prehistoryczny krąg" i – jak można
się domyślać – pochodzi od nazwy Stonehenge, wielkiej
megalitycznej budowli w południowej Anglii, stanowiącej fragment
starożytnego kompleksu świątyń. Takich kręgów - czy też jak chcą naukowcy: kromlechów - w Brytanii jest
całkiem sporo, ale co jakiś czas pojawia się informacja, że coś
na Świecie także przypomina tajemniczą budowlę.
- Ej – odezwała się koleżanka –
słyszałeś o polskim Stonehenge?
- Którym? - zapytałem, bo kilka stanowisk archeologicznych pretendowało do tego miana.
Kiwnąłem głową. Coś tam
słyszałem, ale o obiekcie ukrytym w głębi Borów Tucholskich i
chronionym rezerwatem przyrody niewiele mogłem powiedzieć. Może
tylko tyle, że na kamieniach tworzących owe kręgi występowała
niezwykle ciekawa flora porostowa, z gatunkami charakterystycznymi
dla tundry z dalekiej Północy. Skąd tam się wzięły – to była
tylko jedna z tajemnic tego miejsca, niemniej raczej
nierozwiązywalna.
- Co z nimi?
- Nie chcesz tam jechać? Bo tam
myślimy gdzie się wybrać.
Zgodziłem się właściwie bez
zastanowienia. Ekipa zgrana, sporo miejsc razem odwiedziliśmy, od
Skandynawii po Bałkany, nawet pojechaliśmy kiedyś na Koniec
Świata. Jest takie miejsce. W Polsce. Znajduje się tam "Chata
na Końcu Świata". Nie jest tam prosto trafić, ale zawsze
można zapytać miejscowych:
- Przepraszam, którędy na Koniec
Świata?
- Tu na skrzyżowaniu w lewo, potem w
prawo i jakieś półtora kilometra.
Do pomorskich Odr trafić było
odrobinę łatwiej – ale też bez przesady. Niewielka wioska leży
w głuszy, a przecież leśny rezerwat musi być – to truizm –
schowany jeszcze głębiej. Bardziej pomagał nam GPS niż tabliczki
z oznaczeniami (zdarzają się takowe), ale w końcu trafiliśmy. Sam
rezerwat jest zamknięty na potężną kłódkę, dlatego najlepiej
jest zadzwonić wcześniej do opiekuna miejsca. On przyjedzie,
otworzy, skasuje bilety wstępu i co nieco opowie. Czasem trzeba
trochę poczekać, czasem nie. Swoją drogą w rezerwacie mają nawet
widokówki z kręgami. Całkiem miło.
Ale i tak kamienne kręgi nie stały
się wielką atrakcją. Jest to miejsce, które właściwie można
zobaczyć tylko raz – i wystarczy. Chyba, że jest się wyznawcą
bioenergoterapii – wtedy pobyt w rezerwacie jest wskazany. Na
polance pośród sosen jest specjalne miejsce, w którym stwierdzono
promieniowanie rzędu milionów midichlorianów. To znaczy randów (?).
To są jednostki dobrego samopoczucia, czy coś takiego. W skali Bovisa. Nie wiem,
bardzo się w tym gubię. Może nawet trochę się podśmiechuję.
Miejsce mocy |
Tymczasem same kamienne kręgi... No,
widać, że ze Stonehenge niewiele mają wspólnego. Powstały w III
wieku po Chrystusie, w czasach, kiedy tajemnicza brytyjska
konstrukcja od setek lat była nieużywaną ruiną.
Nie są też tak tajemnicze (choć te
porosty z tundry to rzeczywiście zagadka), ale miały na historię
Europy dużo większy wpływ niż słynna angielska rudera.
Jest to bowiem cmentarzysko Gotów.Tundrowe porosty |
Kim byli Goci? Jeżeli ktoś uważał
na historii to może zapamiętał, że Alaryk razem z Wizygotami
splądrowali Rzym w 455 roku (a podobno było to najtragiczniejsze
plądrowanie miasta w dziejach, Wandalowie czy Sacco di Roma to była
amatorka), a Teodoryk Wielki jakieś sto lat później stworzył w
Italii barbarzyńskie Królestwo Ostrogotów (ze stolicą w Rawennie
– mauzoleum króla wraz z innymi zabytkami wpisane jest na Listę
Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO). Może ktoś słyszał
jeszcze, że mnich Wulfila (czyli Wilczek) przetłumaczył Biblię w
wersji ariańskiej po raz pierwszy na język barbarzyński. I to
wszystko.
Nie ma się co dziwić, skoro Goci
wymarli niemal bezpotomnie, na dodatek od ich miana ukuto przymiotnik
"gotycki" – było to pogardliwe renesansowe określenie
bardzo mi odpowiadającej sztuki średniowiecznej. Gockie, gotyckie,
czyli barbarzyńskie, oczywiście.
Kolebką Gotów była Skandynawia –
prawdopodobnie tereny dzisiejszej Szwecji, gdzie zachowały się
miejscowe nazwy prowincji Vestgotten i Ostgotten (miasto Goeteborg,
"Gród Gotów", jest chyba późniejsze), następnie, jak
można się domyślać, zamieszkali na bałtyckiej wyspie Gotlandii,
a stamtąd popłynęli do krainy w antycznych źródłach znanej jako
Gothscandza. Dowody archeologiczne w postaci chociażby kurhanów i
kamiennych kręgów znajdujących się w Odrach (ale takich znalezisk
jest więcej – chociażby pochówki wodzów) świadczą, że ową
krainą szczęśliwości był rejon dolnej Wisły. Poza odkryciami
archeologicznymi i "Historią Gotów" Pawła Diakona (sam
był gockiego pochodzenia) o tym okresie niewiele mamy informacji,
niemniej dzielą się w końcu Goci na dwa odłamy – ważniejszy,
jak się zdaje wschodni – Ostrogotów – rządzony przez ród
Amalów, i zachodni – Wizygotów – pod władzą Baltów. Pierwsi
do takiej namacalnej historii, czyli na teren Imperium Rzymskiego,
wkraczają Wizygoci. Na zmianę walczą i sprzymierzają się z
Rzymianami, w końcu plądrują Rzym i zakładają swoje królestwo w
Tuluzie. Stamtąd wyganiają ich Frankowie – biedni Wizygoci
uciekają na Półwysep Iberyjski, gdzie w końcu przyjmują rzymskie
chrześcijaństwo (wcześniej są chrześcijanami – arianami) i
rządzą aż do podboju arabskiego w 711. Potem słuch o nich ginie,
choć zapewne spora część Hiszpanów i Portugalczyków może się
poszczycić jakimś bezimiennym wizygockim przodkiem. Swoją drogą
nazwę Katalonii wywodzi się czasem od nazwy Gotów – że to niby
znaczy "Ziemia Gocka", a wyjątkowo separatystycznie
nastawieni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich (jest ich pewnie kilku, może
nawet kilkunastu) czasem piszą na murach miejscowych domów "Goci
wynocha", mając na myśli Hiszpanów z kontynentu.
Cmentarzysko i miejsce wieców |
Dużo dłużej przetrwali Ostrogoci.
Ten odłam skierował się na wschód Europy i na terenie dzisiejszej
Ukrainy spotkał Hunów. Większa część plemienia razem z tymi
azjatyckimi koczownikami najechała Imperium Rzymskie, a potem
osiedliła się w Panonii (dzisiejsze Węgry), Dalmacji (Chorwacja) i
Italii. Ich najwybitniejszy władca, Teodoryk Wielki z rodu Amalów
na krótko opanował też tron Wizygotów – ale zmarł nie
pozostawiając męskiego potomka.
Był to władca wybitny, szykujący
się do zajęcia w Europie miejsca po zniszczonym właśnie
Cesarstwie Zachodniorzymskim, otaczający ludźmi kultury i sztuki
(słynny filozof Boecjusz, zwany "Ostatnim Rzymianinem",
urzędnik Teodoryka – przez niego zresztą stracony) oraz wyraźnie
aspirujący do tytułu prawdziwego Rzymianina.
Jego dziedzictwo zniszczyli
Bizantyjczycy, a tych z kolei pogonili Longobardowie, kolejne
germańskie plemię, ale to zupełnie inna historia.
Przetrwali natomiast, jeszcze jakiś
czas, Ostrogoci, którzy przed Hunami uciekli na Krym. Język gocki
był tam w użyciu podobno aż do XVI wieku.
I pomyśleć, że przodkowie owych
historycznych postaci mogli spotkać się w kamiennym kręgu na
cmentarzu w Odrach i wiecować, podejmując decyzję: wy idziecie na
Zachód, my na Wschód. Mało to prawdopodobne, ale kto wie?
Kamień |
Co zaś się tyczy samych kręgów,
wyjazd skwitowaliśmy:
- Jaki kraj, takie Stonehenge.
- Jaki kraj, takie Stonehenge.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz