Wspominałem już, że dżunglowe
wioski z racji panującego w tropikach klimatu zazwyczaj budowane są na palach. Porządne opady niemal zawsze powodują powodzie i
podtopienia – i nikt się nie dziwi: skoro mieszkamy na terenach
zalewowych to woda jest czymś normalnym, więc dobrze by się
zabezpieczyć, budując podłogę kilka metrów nad poziomem gruntu
(nagłe wahania stanu wód były też powodem ulokowania inkaskiej
Patallaqty aka Machu Picchu wysoko nad Urubambą – ot, mądrość dawnych budowniczych).
Współczesne palafity nad Ukajali |
Mają więc palafity – bo tak fachowo
nazywa się wioski na palach, nie ważne czy w Polinezji,
Indochinach czy nad Amazonką – funkcję typowo ochronną. I to,
można dojść do wniosku po głębszym zastanowieniu, nie tylko
przed warunkami atmosferycznymi. Dom na palach usytuowany na bagnie
czy jeziorze chronił też będzie mieszkańców przed
niespodziewanymi wizytami dzikich zwierząt oraz – zapewne
spodziewanymi – odwiedzinami mieszkańców sąsiednich wiosek. Cóż,
można się zżymać, że gość w dom, cukier do kredensu, ale
wynalezienie rolnictwa, owa rewolucja neolityczna, sprawiła, że
dużo częściej sąsiedzi zaczęli wpadać w odwiedziny z bratnią
pomocą. Osiadły – bądź półosiadły – tryb życia powodował,
że społeczności w czasie klęsk nieurodzaju nie mogły już
swobodnie przenieść się na nowe miejsce, musiały zacząć radzić
sobie inaczej, na przykład zdobywając zapasy u lepiej
zabezpieczonego sąsiada. Sąsiad zresztą mógł odpowiedzieć
podobną akcją – stymulowało to ciągły rozwój technologii, od
krzemiennego toporka po Internet.
Amazońskie palafity |
A żeby owemu sąsiadowi
trudniej było się do naszego spichlerza dostać poczęto budować
schronienia w miejscach trudniej dostępnych – na przykład na
wzgórzach lub (jako, że wpis jest o palafitach) nad brzegami rzek,
jezior i innych takich akwenów.
Chybotliwe wejście do domu |
Najsłynniejszym europejskim
miejscem, gdzie powstała – już w czasach historycznych –
obronna osada na bagnach jest Wenecja. Może z zewnątrz tego nie
widać, ale z racji podmokłego gruntu miasto Świętego Marka całe
stoi na drewnianych palach – i to od dobrych 1500 lat.
Wenecja |
Również
nasz Biskupin, osadę kultury łużyckiej powstałą w tym samym
mniej więcej czasie co Rzym, można traktować jako palafit (choć
przyznam, że z dużą dozą tolerancji tego słowa).
Alpejski akwen - Jezioro Zuryskie |
Na pewno w
Europie palafity były popularne jakieś 2000 lat przed Chrystusem –
w środku kontynentu, a dokładniej dookoła Alp, kwitła wtedy cała
palafityczna cywilizacja (uśredniłem: stanowiska są datowane od 7000 do 2500 BP; nasze wspaniałe megality przyjmuje się na 5500 BP). Brzegi alpejskich jezior do dziś skrywają
pozostałości tych osad, czy to we Francji, Szwajcarii, północnych
Włoszech. Pełno ich jest. Ja takie stanowisko archeologiczne
postanowiłem zwiedzić w miejscu trochę mniej oczywistym – na
Słowenii. Akurat przebywałem w Ljubljanie (swoją drogą to całkiem
słodkie, żeby stolicę swojego kraju nazywać "Ukochaną";
po niemiecku brzmi jeszcze lepiej Laibach – stąd też nazwa
kultowej grupy muzycznej), mieście powstałym jeszcze w czasach
Imperium Rzymskiego, i na stanowiska archeologiczne w Ig
miałem całkiem niedaleko. Złapałem więc autostop i ruszyłem na
poszukiwania.
Ljubljana |
No właśnie, stanowisko archeologiczne. W okolicy
niektórych palafitycznych osad zbudowano repliki chatek, stworzono
jakieś muzea – a tu, mimo, że miejsce wpisane było na Listę
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, nie bardzo coś było (poza tablicą informacyjną).
I poza
grupą archeologów prowadzących badania – co okazało się dla
mnie dużo bardziej pouczające niż jakieś tam tablice.
W każdym razie – chodziłem po podgórskich, a
kiedyś bardziej podmokłych, łąkach i szukałem śladów palafitów.
Alpejskie łąki podle Ig |
-
Tak – upewnił mnie jeden z archeologów, kiedy już się
zapoznaliśmy i wyjawiłem cel swojej wizyty w tym miejscu – Tutaj
była osada, właśnie zaczynamy prowadzić prace badawcze.
-
Tutaj? - wskazałem na puste pole – Nie za wiele zostało.
- To
prawda. Na powierzchni nic nie ma, ale w ziemi sporo się zachowało.
Beztlenowe środowisko sprawiło, że drewno przetrwało w idealnym
stanie. Dzięki temu możemy dość dokładnie wydatować lata
funkcjonowania osadnictwa.
- Osadnictwa?
Stanowisko archeologiczne |
- Tak, tu na tym
terenie znaleźliśmy dwie osady, jedną młodszą drugą starszą.
Okazało się też, że każda z wiosek zamieszkana była góra przez
dwa-trzy pokolenia.
- Czyli – szybko przeliczyłem – Przez
jakieś 50 lat.
- Mniej więcej – zgodził się archeolog.
-
A co potem?
- Potem grupa przenosiła się w nowe miejsce. Po
jakimś czasie ich potomkowie, albo też całkiem nowi osadnicy,
mogli wrócić w okolicę i zbudować kolejną osadę.
Cóż,
taki model osadnictwa znamy i z prehistorycznych ziem Polski. Osady związane z naszymi megalitycznymi kopcami kujawskimi
też dosyć szybko zanikały (choć osadnictwo krążyło dookoła
centrów z olbrzymimi grobowcami). Miało to związek zapewne z typem
uprawy ziemi zwanym żarowym. Wypalano kawałek lasu, uprawiano tak
długo, aż ziemia zaczynała jałowieć, i uciekano w następne
miejsce. Las w pierwszym miejscu oczywiście się odradzał, a po
jakimś czasie ziemia znowu nadawała się do uprawy. I tak w koło
Macieju – taki prototyp płodozmianu czy innej trójpolówki to
był.
W końcu archeolodzy się zebrali, a ja wróciłem do
Ljubljany – na rekonstrukcję zaś (stworzoną z dużą dozą
dezynwoltury) natknąłem się jakiś czas potem, także na terenie
byłej Jugosławii, choć dużo bardziej na południu. Czy tamten
palafit, znad Jeziora Ochrydzkiego, także był dziełem mieszkańców
Alp trudno mi powiedzieć, ale ponieważ rekonstrukcja osady znajduje
się w naprawdę czarownym miejscu, to pokażę je w drugiej części wpisu, w poniedziałek.
Rekonstrukcja palafitu |
Ah. Skrót "BP" to oczywiście nie nazwa dawnej persko-brytyjskiej spółki naftowej, a określenie "before present". Czyli jak dawno od dnia teraźniejszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz