Tłumacz

3 kwietnia 2020

Katalońska secesja cz. 2 - suplement

   No jak już zacząłem o tej secesji katalońskiej – to niech będzie. O politycznej też napiszę.
   Najpierw – gwoli przypomnienia – krótka historia Katalonii (ale trochę dłuższa niż ta z wpisu o Katalonii)...
Zamek w Barcelonie
   Jak już pisałem – dzieje Katalonii związane są z podbojem wizygockiego Królestwa Toledo przez Arabów i stworzeniem przez Karola Wielkiego łańcucha pirenejskich marchii oddzielających Cesarstwo Karolingów od terenów na Półwyspie Iberyjskim (swoją drogą mieszanie się Karola w sprawy hiszpańskie doprowadziło do powstania jednego z najważniejszych – a na pewno najbardziej znanych – średniowiecznych eposów; "Pieśń o Rolandzie", bo o niej mowa, jest oczywiście oparta na faktach, choć w oryginale nie było zapewne nic o ideałach rycerskich Rolanda, o muzułmanach pokotem kładzionych ciosami rolandowego miecza Durandala, o tym, że nie zadął w róg – et cetera; w skrócie wyglądało to tak: Karol Wielki przyjechał do Pampeluny, nakopał miejscowym Baskom, zburzył miejskie mury i wrócił – w odwecie zdenerwowani pirenejscy górale zaskoczyli tylną straż dowodzoną przez karolowego siostrzeńca Rolanda i wycięli ją w pień; jak mawiał klasyk – "jest prawda czasu i prawda ekranu"; ale lektura wyszła niezła). Pierwszym historycznym władcą katalońskim był Wilfred Włochaty, któremu – według legend – Katalończycy zawdzięczają opactwo w Montserrat i herb (cztery czerwone pasy na złotym tle – umierając na polu bitwy hrabia Wilfred poprosił Karola Wielkiego o – nie ważne o co, o jakąś przysługę, czy coś – w każdym razie władca Franków zanurzył dłoń w krwi rannego hrabiego i przejeżdżając nią po złotym pancerzu rycerza zostawił cztery ślady, do dziś widoczne na historycznej fladze Katalonii; flaga separatystów ma jeszcze niebieski trójkąt z białą gwiazdą, flaga zaś ultra-super-nacjonalistów ma takiż trójkąt żółty, a gwiazdę czerwoną). Po jakimś czasie władcy Katalonii weszli w mariaż z władcami innego pogranicznego państewka, Aragonii. Powstało Królestwo Aragonii – czy może szerzej, Korona Aragonii, która rychło stała się potęgą w basenie Morza Śródziemnego. Pozostałościami po czasach świetności (XIII-XV wiek) jest współczesne rozmieszczenie języka katalońskiego – oprócz historycznej Katalonii jest w użyciu w Walencji, na Balearach, w kilku sardyńskich wioskach i francuskim Roussillion (we współczesnej Aragonii mówi się pokrewnym językiem Aragońskim).
Zdobycie Majorki
W pewnym momencie król Ferdynand Aragoński wstąpił w związek małżeński ze swoją kuzynką Izabelą Kastylijską – królową, można się domyślać, Kastylii. Małżonkowie na początku mieli trochę pod górkę, ale po pokonaniu opozycji i zakończeniu rekonkwisty – 1491 rok po Chrystusie, zdobycie Emiraty Grenady – mogli skupić się na przykład na zasponsorowaniu pewnej niewielkiej pewnego genueńskiego tercjarza franciszkańskiego wyprawy w celu odkrycia drogi morskiej do Indii. Krzysztof Kolumb jak wiadomo, drogi tej nie znalazł, ale znacząco zmienił układ sił na Półwyspie Iberyjskim. Bogata Katalonia czerpała wcześniej dochody z handlu ze Wschodem – niestety akurat upadł Konstantynopol, i tradycyjne drogi ku bogactwom Orientu zostały zablokowane przez Turków. Biedna i nieokrzesana Kastylia natomiast właśnie znalazła nowe źródło bogactw na Zachodzie. Jedyna córka Królów Arcykatolickich (takimi tytułami Papież obdarzył Ferdynanda i Izabelę) Joanna Szalona została wżeniona w ród Habsburgów – i to właśnie ta dynastia przejęła oba trony (oraz na jakiś czas Portugalię). Wtedy też Korona Aragonii straciła na rzecz Królestwa Kastylii i Leonu przewodnią rolę w Hiszpanii – a w 1714 roku władcy z nowej dynastii Burbonów zlikwidowali niezależność Katalonii (taka moda była – 1707 rok, na ten przykład, to powstanie Wielkiej Brytanii na miejsce Anglii i Szkocji). XVIII i XIX wiek to liczne powstania przeciwko władzy Madrytu (Portugalii się udało wywalczyć niepodległość, Katalonii nie), natomiast jakby na złość Kastylijczykom stała się pod koniec XIX wieku Katalonia najlepiej uprzemysłowionym regionem Hiszpanii (nieźle poszło też żyjącym w dawnym Królestwie Nawarry Baskom w okolicach Bilbao). No i właściwie do dzisiaj jest to region najbogatszy.
Kolumna Kolumba
   I tu chyba jest pies pogrzebany. Strata tak bogatej prowincji musiałaby bardzo niekorzystnie odbić się na gospodarce hiszpańskiej. Generał Franco (panujący nad Hiszpanią w latach 1936-1974) wydobył państwo z ogromnej nędzy oraz w znacznym stopniu zunifikował je. Przed Hiszpańską Wojną Domową Hiszpania stanowiła zlepek prowincji o różnej historii czy języku – Franco zarządził, że Hiszpania ma być "Una, Grande y Libre" – "Jedna, Wielka i Wolna". Wszystkie separatyzmy były brutalnie tłamszone – powodowało to oczywiście reakcję narodów zamieszkujących Hiszpanię – najsłynniejsza z nich to baskijska ETA, organizacja walcząca o wyzwolenie Kraju Basków, mająca na swoim koncie sporo ofiar (po zlikwidowaniu przez rząd hiszpański dochodowego przemysłu ciężkiego w Baskonii separatyzm ten jakby upadł, pozbawiony mocnego zaplecza finansowego). Katalończycy nie chwycili za broń – nie są narodem gorącogłowym – ale nie zapomnieli o swojej historii (symbolem Katalonii nie jest porywczy hiszpański byk – to osioł, wolno, ale uparcie dążący do celu). Nie zapomnieli też o swoim języku – a mówienie po katalońsku w czasach Franco było karane więzieniem (podobną akcję w stosunku do Polaków mieszkających na Litwie w latach 20.i 30. XX wieku przeprowadził ówczesny litewski dyktator Smetana – no cóż, przypominam, że na Katalończyków mówi się Polacos).
Camp Nou
   Stąd zapewne taka sympatia mieszkańców Katalonii do FC Barcelony – stadion tego klubu był jedynym miejscem, gdzie można było publicznie używać tego niezrozumiałego dla pozostałych Hiszpanów języka. "Més que un club" – "Więcej niż klub" brzmi motto tego zespołu (FC Barcelona najbardziej znana jest ze swojej sekcji piłkarskiej, ale jest wyśmienita również w innych grach zespołowych – na przykład niekwestionowaną gwiazdą tego klubu w piłkę ręczną był Bogdan Wenta, jeden z najlepszych polskich szczypiornistów). Poza Camp Nou – i jedną jedyną mszą na Montserrat, o czym już pisałem – za kataloński była czapa.
Opactwo na Montserrat
   Poprzedni król Hiszpanii Jan Karol I Burbon po otrzymaniu od generała Franco pełni władzy (i śmierci dyktatora) mimo danego słowa odszedł od polityki poprzednika i nadał poszczególnym częścią Hiszpanii szeroką autonomię – w tym uznał język kataloński za główny język urzędowy tej Wspólnoty Autonomicznej.
Parlament Kataloński
   Katalończycy przyjęli to z wdzięcznością, niemniej z czasem – z uporem swojego totemicznego zwierzęcia, osła – rozpoczęli poszerzanie autonomii. Następnym logicznym krokiem jest więc ogłoszenie pełnej niepodległości – Wspólnota Autonomiczna Katalonii ma już wszelkie potrzebne ku temu instytucje – oraz chęć Narodu. Jedyną przeszkodą jest zgoda Madrytu (oraz zapewne innych państw zachodnioeuropejskich – spora ich część ma regiony, które z największą chęcią odłączyłyby się od Macierzy: Szkocja, Flandria, Korsyka, Padania, Bawaria... Lista jest długa).
Przyszły budynek rządu niepodległej Katalonii
   Kto ma rację – trudno powiedzieć, zresztą już o tym pisałem. Sytuacja Katalonii jest w pewnym sensie dość paradoksalna (też już o tym było): socjaliści hiszpańscy, odmawiając Katalończykom prawa do samostanowienia realizują polityczny testament tak tępionego i nienawidzonego przez nich Francisco Franco. Dziwna sprawa.
   Swoją drogą – jako ciekawostkę powiem – słynny song Jacka Kaczmarskiego o poecie, który pieśnią swoją zagrzewa ludzi do zburzenia murów komunizmu to nic innego jak przeróbka katalońskiej pieśni równie niepodległościowego barda Lluisa Llacha. Można sobie posłuchać obie wersje i porównać.

  I na koniec jeszcze żarcik, związany z sympatią jaką czują do siebie Hiszpanie i Katalończycy:
   Rzecz dzieje się na katalońskiej prowincji. Mała, zabita dechami wioska. Na środku – tam gdzie być powinna – studnia. Z przyczepioną kartką napisaną po katalońsku: "Nie pij wody! Jest zatruta". Do studni podchodzi spragniony przyjezdny – powiedzmy z Madrytu. Jako, że nie umie po katalońsku zanurza wiadro i wyciąga wodę. Podbiega do niego miejscowy wieśniak:
   - Nie pij tej wody – krzyczy – Jest zatruta.
   Przyjezdny patrzy na niego i kiwa głową:
  - Nic cię nie rozumiem, koleś. Mów po chrześcijańsku (to najgorsza obelga dla Katalończyka; Hiszpanie – Kastylijczycy – twierdzą, że jedyny chrześcijański język na półwyspie to ich, reszta to pogańskie narzecza jakieś; Katalończyk odpowie, że przecież jedyna część Hiszpanii jaka nie została podbita przez Maurów to Katalonia, więc to u nich mówi się właśnie po chrześcijańsku; nie będzie miał racji, Katalonia też była pod panowaniem muzułmanów, ale dużo krótszy okres niż Kastylia).
   Słysząc to wieśniak uśmiecha się szeroko, klepie przyjezdnego po ramieniu i mówi:
   - Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...