|
Palafit w Trpejcy
|
Macedonię – obecnie Północną
Macedonię – zdarzało mi się odwiedzać (ba, nawet pomieszkiwać)
wielokrotnie, na blogu zaś niewielkie to państwo gościło przy
okazji przemyśleń o podróżowaniu w czasie paniki koronawirusowej
oraz w opowiastce o – jedynym jak do tej pory – przeżytym przeze
mnie trzęsieniu ziemi.
|
Jezioro Ochrydzkie
|
Wstrząsy owe miały miejsce nad Jeziorem
Ochrydzkim i zaskoczyły mnie na przedmieściach najważniejszego
turystycznie miasta Macedonii (będę używał tej skróconej formy,
drażniąc przy tym Greków; po prostu nie chce mi się za każdym
razem pisać Północna; i tak to krótsza forma niż poprzednia,
Była Jugosłowiańska Republika Macedonii, FYROM) – starożytnego
Lychnensis leżącego nad rzymską autostradą Via Egnatia, dziś
znanego jako Ohrid (po naszemu Ochryda). Kilkanaście kilometrów od
tego miejsca, nieopodal miejscowości Trpejca, znajduje się temat
tej części wpisu – palafit. Czy raczej rekonstrukcja owej
starodawnej osady na palach.
W poprzednich wpisach dotyczących
Macedonii można się było zorientować, iż uważam, że miły ten
i sympatyczny Naród cierpi na pewne – w związku z zaszłościami
historycznymi – kompleksy: wszystko zostało jako pierwsze
wynalezione w Macedonii, wszystko tu musi być największe –
wystarczy zajrzeć do Skopje. Nie inaczej jest z palafityczną osadą:
została całkowicie zrekonstruowana – czy też może poprawniej
będzie powiedzieć: zbudowana na nowo z pewną dozą licentia
poetica.
|
Nowe centrum Skopje
|
|
Rekonstrukcja osady ukryta za drzewami
|
W porównaniu z opisywanym przeze mnie stanowiskiem
archeologicznym na Słowenii i współczesnymi palafitami robi
naprawdę spore wrażenie – wygląda niemal jak takie turystyczne
wioski na Malediwach, Polinezji czy Indochinach – które goszczą
na każdym folderze turystycznym czy Instagramach tzw.
"podróżników".
|
Malediwy na Bałkanach
|
|
Stanowiska archeologiczne w słoweńskim Ig
|
Zwłaszcza, jeśli doda się do tego
malownicze skałki (bo plaża ma może metr szerokości i składa się
z otoczaków) w Trpejcy. Wtedy porównanie z dużo bardziej
turystycznym Wietnamem czy Tajlandią będzie jak najbardziej na
miejscu.
|
Trpejca |
Prawda, że urocze?
|
Trpejca |
Na ile jednak rekonstrukcja
osady odpowiada prawdzie historycznej? Cóż, najpierw wypadałoby
wiedzieć, co naprawdę znaleziono nad jeziorem. Tu macedońscy
archeolodzy stanęli na wysokości zadania: w muzeum obok
rekonstrukcji znajdują się oryginalne fragmenty osady, odnalezione
w mule Jeziora Ochrydzkiego. Zgodnie ze sztuką trzymane są pod wodą
– po wiekach w beztlenowym środowisku ekspozycja ich na wolnym
powietrzu spowodowałaby natychmiastową niemal korozję i
zniszczenie zakonserwowanego w mule drewna.
|
Oryginał osady
|
Niemniej tajemnicą
dla mnie pozostaje w jaki sposób na podstawie kilku pali wbitych w
dno odtworzono całą wioskę. W naszym Biskupinie zakopanych śladów
było więcej (w tym brama miejska, prawdziwy ewenement), a i tak do
tej pory toczą się mniejsze lub większe dyskusje czy
zrekonstruowany fragment tak właśnie wyglądał. A tu: cała osada.
Macedończycy w pogoni za dowartościowaniem się nie biorą jeńców,
nie ma co.
Ale fakt – że akurat "rekonstrukcja"
wioski wyszła im całkiem ładnie, w przeciwieństwie do
megalomańskiego centrum Skopje (o którym już było, ale któremu
należy się osobny wpis). Będąc w Ochrydzie naprawdę warto
odwiedzić to miejsce – niekoniecznie spędzając tu cały dzień,
ale na przykład jadąc do nieodległego Świętego Nauma wpaść tu
na chwilę (tu i na plażę do Trpejcy – "małego Wietnamu").
Trzeba tylko mieć w głowie informację, że to trochę cepelia, a
trochę kit na kółkach.
|
Zrekonstruowana wioska
|
Bo sama Ochryda jest oryginalna,
przepiękna i całkiem słusznie wpisana (wraz z jeziorem) na Listę
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. No i oczywiście warta jest osobnego
wpisu – ale to, jak mówi przysłowie w języku pokoju i miłości:
Morgen, Morgen, nur nicht Heute, sagen alle faulen Leute.
|
Współczesne palafity
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz