Tłumacz

28 stycznia 2022

Skocznia narciarska

    Zbliżają się kolejne, XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie, tym razem organizowane przez Chińską Republikę Ludową w swojej stolicy, Pekinie (tak, tak, wiem, powinienem napisać Beijingu, Bej-dżingu, Północnej Stolicy, ale jakoś w szkole nauczyli mnie, że miasto nazywa się Pekin, choć przed II Wojną Światową w Polsce zwaliśmy je Peking). Pekin organizuje igrzyska po raz drugi, z tym, że poprzednie były Letnie – i to pierwszy przypadek, że jakieś miasto zorganizuje i takie, i takie. No ale kto bogatemu zabroni? Robin Hood.

Panorama Tatr

    Polska, mimo, że jest krajem co nieco górskim, jakoś wielkich sukcesów nigdy na ZIO nie miała – w XX wieku nasi sportowcy zdobyli zaledwie cztery medale – i dopiero XXI wiek przyniósł prawdziwy wysyp genialnych osobowości, które często w chałupniczych warunkach potrafiły stworzyć z siebie gwiazdy światowego formatu. Pierwszym i największym był oczywiście pan Małysz – o "małyszomanii" pisałem już przy okazji notatki o piłce nożnej – choć nie udało mu się zdobyć olimpijskiego złota. Justyna Kowalczyk, Tomasz Sikora i Zbigniew Bródka to kolejni tytani pracy i samozaparcia, którzy wbrew przeciwnościom losu i przy braku infrastruktury osiągnęli dla Polski wielkie sukcesy. Niestety poza skokami narciarskimi (trochę się ruszyły teraz panczeny) jakoś nie pojawili się godni następcy – ba, w tej dyscyplinie jesteśmy w światowej czołówce (nazwiska Stoch, Kubacki czy Żyła znają wszyscy skokoholicy). Może dlatego, że od razu zainwestowano w drogą infrastrukturę, a może dlatego, że jest to sport najbardziej niszowy z dyscyplin – w niektórych rejonach świata masowych – uprawianych przez pozostałych Mistrzów.
    Bo żeby skakać na nartach trzeba chyba nie mieć wyobraźni – każdy, kto kiedykolwiek był na skoczni potwierdzi: nikt normalny nie będzie chciał lecieć głową w dół przez ileś tam metrów i uderzać w grunt z prędkością stu kilometrów na godzinę.
    Szacunek dla tych ludzi.

Muzeum Skoków Narciarskich w Zakopanem

    Ja pierwszą skocznię na którą wszedłem spotkałem w Łodzi. Owszem, widziałem wcześniej tatrzańskie Krokwie, Szczyrbskie Jezioro, Bergisel w Innsbrucku, oraz jedną z nieistniejących już skoczni na Podhalu, ale wszedłem dopiero na obiekt na Rudzkiej Górze.

Szczyrbskie Jezioro w Tatrach, koniec XX wieku

    Żeby nie było niedomówień – skocznia właściwie już nią nie była, nieużywana od wielu lat, porosła lasem (po skoczni w Warszawie – tak była i taka – nie pozostał nawet ślad) i ogólnie nie dominowała w krajobrazie. Ale była. Zbudowana w połowie XX wieku (konstruktorem był Edmund Boroński - nie wiem, czy wykorzystał w swej pracy elementy istniejącej tu skoczni przedwojennej) była obiektem naturalnym – tak jak choćby Wielka Krokiew. Spacerując po wzgórzu (230 m n.p.m) w końcu udało się ją namierzyć. Najpierw zlokalizowaliśmy betonowy próg – od którego w górę stoku odchodziła rynna, niegdyś mieszcząca naturalne – innych nie było – tory najazdowe. Potem stanąłem na progu i spojrzałem na zeskok, zarośnięty już drzewami mającymi jakieś 20-30 lat. Był stromy. Miejsce lądowania było naprawdę daleko – a skocznia była obiektem o punkcie konstrukcyjnym K-15 – czyli blisko 10 razy mniejsza niż Wielka Krokiew (K-120 – przynajmniej przed przebudową i zmianą kryteriów).

Resztki skoczni na Rudzkiej Górze, widok z belki startowej

    Jeśli obiekt K-15 jest niebezpieczny dla życia zwykłego człowieka, to co dopiero większe konstrukcje? Będąc w Zakopanem (za samym miastem nie przepadam) warto udać się pod kompleks skoczni i – jak będzie taka możliwość – wjechać na samą górę, na miejsce, skąd skoczkowie startują. A potem obejrzeć sobie zawody – ja preferuję w telewizji: na żywo po prostu nie widać kto tam siedzi na górze i zaraz pojedzie na stracenie. A potem wyląduje telemarkiem, a wszyscy będą klaskać.

Letnie treningi na Wielkiej Krokwi

    Dlatego też skoki narciarskie sportem masowym nie zostaną. Szkoda, że niewiele się robi, żeby inne zimowe dyscypliny takie się u nas stały. Nie mówię o hokeju (znajomi Słowacy i Czesi zawsze pytają, jak to jest, że Polska jest takim wielkim krajem, a od nich, małych nacji, zawsze wciry w hokeja zbiera) – ale łyżwiarstwo czy biegi narciarskie mogłyby stać się popularniejsze. Czy narciarstwo alpejskie. Tego się nie promuje – a szkoda. I nie chodzi tylko o medale olimpijskie, ale o stan zdrowia Polaków, zdaje się, że coraz gorszy (zwłaszcza odkąd dostęp do Internetów jest taki łatwy).
    Do tego nasza zima – normalna, z mrozem i śniegiem – jest tak urocza, że szkoda przesiedzieć ją w czterech ścianach.

Zima
Kapliczki w łódzkich Łagiewnikach
Zamek w Oporowie

    Może to też być ostatnia zima, w trakcie której będziemy słyszeć o dwóch państwach chińskich – Republice Chińskiej ze stolicą w Nankinie (Południowa Stolica – de iure, de facto Tajpej), ostatecznie zdradzonej przez sojuszników w 1971, i Chińskiej Republice Ludowej ze stolicą w olimpijskim Pekinie. Okres Igrzysk Olimpijskich – podobnie jak w starożytnej Helladzie – może być okresem pokoju, ale władze pekińskie o zajęciu "zbuntowanej prowincji" mówią od bardzo dawna, więc skoro nadarza się okazja, bo przeciwnicy zza Pacyfiku walczą z paniką koronawirusową i ze sobą samym...
    Nie warto pokładać zbyt wielkich nadziei w międzynarodowych sojuszach, my Polacy, wiemy to jak nikt inny.

Ratusz w Drohobyczu
Dworek w Zaosiu koło Nowogródka
Dawny klasztor w Wilnie

2 komentarze:

  1. Dodam, że w Łodzi istniała jeszcze skocznia w lesie łagiewnickim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po niej to już chyba nawet ślad nie został - ale same Łagiewniki kryją tyle atrakcji, że może kiedyś cały wpis im poświęcę :)

    OdpowiedzUsuń

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...