Tłumacz

25 lutego 2022

Wampiry w czasach zarazy

    Wpis miał opowiadać o cegle adobe i pustyniach w Starym Świecie – i nawet powstał – ale demokratycznie zadecydowałem, że przesunę publikację na marzec, żeby powrócić do tematu, o którym miałem już na blogu nie wspominać – mianowicie panice koronawirusowej. Ponieważ jednak się kończy (panika, mam nadzieję; nie blog – także mam nadzieję) to stwierdziłem, że zrobię wpis podsumowujący wszystkie moje dotychczasowe koronawirusowe przygody i/lub przemyślenia. A – znów moja demokratyczna decyzja – najlepszym miejscem by zakończyć blogowy wątek będzie położony w krainie Erdely zamek Torscvar. Znaczy leżący w Siebenburgen Torzburg. To jest Bran w Transylwanii.

Zamek Bran

    Czyli największa turystyczna atrakcja Rumunii.
    Oraz najdroższa - bo skoro są klienci...

Zamkowy dziedziniec

    Dlaczego? Otóż przyjęło się, iż zamek był siedzibą Drakuli, strasznego transylwańskiego księcia wampira, stworzonego przez Brama Stokera w końcu XIX wieku. Przez jakiś czas nawet oficjalnie brańska twierdza była przez rumuńskie władze promowana jako siedziba historycznego Drakuli. Jak się można domyślać, wszystko to pic na wodę i fotomontaż ambaje.

Zamkowe mury

    Na pierwszy ogień pójdą wampiry. Przyjmuje się, że upiór/wampir to istota z folkloru słowiańskiego, nieboszczyk, który po śmierci nie chce przykładnie leżeć w mogile, tylko z niej wstaje i ku utrapieniu żyjących szkodzi, grandzi, zabija – ogólnie zachowuje się nieprzyzwoicie. Żeby zapobiec takim niecnym wypadkom osobę podejrzewaną o to, że może stać się upiorem (bo, na przykład, miała pypeć na nosie albo zabiła kogo) chowano w dość specyficzny sposób. A to obcinano zwłokom delikwenta głowę i składano ją w nogach, a to przebijano kołkiem, a to wiązano – wierzono, że dzięki temu zmarły nie wstanie z grobu (metody sprawdzały się, trup nie ożywał). Tak zwane pochówki wampiryczne spotykano nawet w XVIII wieku – warto dodać, że nie tylko wśród ludów słowiańskich (niestety, nie możemy przywłaszczyć sobie wampirów na własność).
    Na początku XIX stulecia John Polidori, lekarz niejakiego George'a Byrona popełnił był opowiadanie "Wampir", w którym z nieciekawego nieumarłego typka uczynił pijącego krew arystokratę. Temat podchwycił, i tego typu wampir na stałe zagościł w powieściach grozy (często na poły pornograficznych – wszak czasy wiktoriańskie to epoka pruderii na pokaz; pod purytańską maską ukrywały się i kotłowały najprzeróżniejsze perwersje i zboczenia). Blisko sto lat później taką postać stworzył też Bram Stoker – i nadał mu imię Dracula, zaczerpnięte z historii władcy Wołoszczyzny, Włada III Tepesa – Draculi.
    Żyjący na przełomie Średniowiecza i Renesansu hospodar (czyli książę) wołoski Wład III Tepes (czytaj: Czepesz, Palownik) zasłynął – jako chrześcijański władca – z pewnej nienawiści do Turków Otomańskich (z których to imperium jego państewko graniczyło przez Dunaj). Często też wbijał ich na pal – zresztą karę tą stosował także w stosunku do własnych poddanych, dzięki czemu przeszedł do historii jako władca surowy, ale potrafiący utrzymać w kraju ład i porządek – stąd przydomek Palownik. Kiedy jakiś czas potem wypłynęły na forum opinii publicznej wyczyny hospodara otrzymał on łatkę okrutnika, ale bądźmy szczerzy – nie odbiegał od standardów epoki. Choć nabawił się też i drugiego pseudonimu: Draculea – Syn Diabła. Ojciec Włada, także Wład, należał do antyislamskiego Zakonu Smoka, i nosił przydomek Draco. Pech chciał, że bardzo podobnie w dialektach wołoskich brzmi słowo diabeł – dracul. Stąd w historii ojciec Palownika nosi też miano Diabła. Złe ludzkie języki, słaby pseudonim i powieść o wampirach sprawiły, że na całym Świecie biedny władca jest synonimem zła.

Popiersie Palownika na ruinach Starego Dworu w Bukareszcie

    Podobno zamek Bran swoim wyglądem przypomina siedzibę owego literackiego Drakuli – choć dzielny hospodar wołoski Wład do Transylwanii zaglądał był tylko przejazdem (m.in. złupił niedaleki Kronstadt, dziś Braszów) i jeśli kiedykolwiek przebywał w Branie to – choć to przypuszczenie – dzień, może dwa, jako więzień. Palownik rządził w Karpatach i na Nizinie Naddunajskiej, za główne siedziby miał zamek Poenari oraz miasto Targoviste, choć w wielu miejscach Wołoszczyzny miał swoje rezydencje – na przykład w Bukareszcie jest to Curtea Veche, Stary Dwór – obecnie w fazie rekonstrukcji. Sam zamek ma jednak strasznie ciekawą historię. Powstał na początku XIII wieku dzięki Krzyżakom (tym samym, co to wiecie: teutońska buta w Prusach, Grunwald i inne takie) – drewniana warownia nazywała się Dietrichstein i strzegła szlaków handlowych. Krzyżaków wkrótce wypędzono – zakotwiczyli na długie wieki nad Bałtykiem – zamek przetrwał dłużej, w 1370 roku zniszczyli go Turcy. Odbudował go kilka lat później, już jako Torzburg/Tocsvar król węgierski i polski Ludwik Wielki (u nas znany jako Andegaweński, bo i faktycznie, niewiele ze swojej wielkości przelał na nasze państwo). Na początku XVII wieku zamek płonie – i odbudowany zostaje w stylu nawiązującym do zamków największego mocarstwa w regionie, czyli Rzeczypospolitej. Co prawda niedługo później państwo polsko-litewskie traci mocarstwową pozycję, ale attyki w kształcie jaskółczych ogonów w Torzburgu zostają. W roku 1920 zamek, już zwany Bran, zostaje podarowany przez mieszkańców Braszowa Marii, królowej Rumunii (wnuczka brytyjskiej Wiktorii, prowadziła się nietęgo i wyznawała bahaizm), która przerabia fortecę na swoją ulubioną letnią rezydencję – także dzisiejszy wystrój pochodzi właśnie z początku XX wieku i próżno tam szukać śladów (w sumie nieistniejących) Drakuli.

Zamek w Malborku - dzieło Krzyżaków nad Bałtykiem
Zamek w Niedzicy na pograniczu polsko-węgierskim
Wystawne wnętrza branskiego zamku

    Mimo to nadal do Branu przybywają tłumy wielbicieli hrabiego Drakuli, bo mimo, że oficjalnie już nikt nie łączy zamku z literackim wampirem ani księciem Władem, to nadal można na podzamkowym bazarze kupić pluszowego nietoperza z wielkimi kłami. A raczej można było przed okresem paniki koronawirusowej, w zeszłym roku nietoperzy nie było – stragany upstrzone były za to ohydną chińszczyzną (jakieś pokemony czy inne badziewie) oraz portretami Włada Palownika (na wszystkich obrazach z epoki wygląda jakby miał zeza i nosi fikuśną czapkę). Wychodzi, że pluszowe nietoperze-wampiry zostały kolejnymi ofiarami paniki koronawirusowej.

Bazar pod zamkiem

    A co wspólnego mają wampiry (przynajmniej te krwiopijne, literackie) z wirusem? Ano, i jedne i drugie właściwie nie są żywe (pierwsze są nieumarłe, drugie nie wykazują cech organizmów żywych, tylko się namnażają), i te, i te pasożytują na ludziach, i zarówno jednym, jak i drugim nie zależy na całkowitym unicestwieniu ludzkiej rasy (bo wtedy straciłyby żywicieli). Oba też szerzą panikę, którą tylko spokój i racjonalne myślenie może powstrzymać.
    Różnica jest taka, że wampir nie nabywa odporności na osinowy kołek, a wirus na szczepionki – owszem. Bo mutuje.
    Niemniej, jak wspomniałem na wstępie, panika koronawirusowa wydaje się mijać (osobiście obstawiałem, że całkowita normalność to rok 2025, ale zobaczymy) więc trzeba ją podsumować:
- Miłość w czasach zarazy cz. 1 – czyli pierwsze spotkanie z paniką koronawirusową
- Miłość wczasach zarazy cz. 2 – opowieści ciąg dalszy, tym razem już w Ojczyźnie
- Kuchnia w czasach zarazy – co jeść, kiedy upadnie cywilizacja
- Podróż w czasach zarazy – o tym, jak mocno turystyka dostała po tyłku
- Bunkry w czasach zarazy – bunkry zawsze są spoko, można się do nich schować w razie czego
- Powonienie w czasach zarazy – ciekawa teoria z pogranicza s-f i biologii dotycząca wirusów
- Leprozorium – wizyta w dawnym ośrodku odosobnienia dla zakażonych
- Panika w czasach zarazy – czyli jak to niektórzy wcześniej, inni później, wracają do normalności

    I na koniec jeszcze rada: jeśli już koniecznie będziecie chcieli odwiedzić Bran, to oprócz zamku wejdźcie też do pobliskiego skansenu (a jeśli jesteście ponadnormatywnie duzi uważajcie na średniowieczne tajne przejście - można tam utknąć niczym Kubuś Puchatek w króliczej norze). Jest dużo ciekawszy.

Skansen w Branie

    A za tydzień już na pewno pustynia, cegła adobe i inne atrakcje. Prawdopodobnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...