Każdy kto odwiedza rumuński zamek
Bran (zwany kiedyś Torzburgiem bądź Torcsvarem) jest zaskoczony,
że zamiast śladów słynnego Drakuli (Wlad Tepes,
późnośredniowieczny władca Wołoszczyzny był pierwowzorem
słynnego hrabiego wampira z powiastki Brama Stokera; pono pisarz
siedzibę władcy wzorował właśnie na owym siedmiogrodzkim czyli
transylwańskim zamku, ale historyczny Palownik, bo to znaczy
pseudonim Wlada, prawdopodobnie nigdy tu nie był – chyba, że
dzień czy dwa przesiedział jako więzień) napotyka na wszechobecne
pamiątki po rumuńskiej królowej z początku XX wieku, Marii; nic w
tym dziwnego, po roku 1919 kiedy Siedmiogród stał się częścią
Królestwa Rumunii braszowscy mieszczanie do których zamek należał
podarowali niszczejącą budowlę swej nowej władczyni – a ta
przebudowała wnętrza na swoją letnią rezydencję.
Zamek w Bran |
Sama Maria
należała do dobrej niemieckiej rodziny, Sachsen-Gotha-Coburg,
bocznej linii dynastii Wettynów, przypadkowo akurat zdobywających
władzę w Wielkiej Brytanii (w wyniku ślubu niejakiego Alberta z
inną Niemką, Wiktorią Hannowerską) – i w przeciwieństwie do
wspomnianego wołoskiego hospodara nijak nie mogła zdobyć mojej
sympatii. Co prawdopodobnie oznacza, że była w swoich czasach
czymś, co moglibyśmy określić dziś jako patocelebryta.
Dawna siedziba dynastii Sachsen-Gotha-Coburg, obecnie Battenbergów |
Cóż,
jako niemiecka księżniczka wyszła za mąż za przyszłego władcę
Rumunii Ferdynanda z – a jakże – niemieckiej dynastii
Hohenzollern-Sigmaringen (XIX wiek to istna epidemia niemieckich
władców – po zjednoczeniu Rzeszy przez wielkiego Bismarcka
bezrobotnych władców niemal narzucono nowopowstającym krajom,
nieraz usuwając miejscowych, tak jak miało to miejsce w Rumunii gdy
odwołano Aleksandra Cuzę; tylko Ahmedowi Zogu w Albanii się udało;
no i serbskim Karadziordziewiczom). Tęskniąc do rodzinnych Alp czy
tam innych gór Harzu ojciec pana młodego, król Karol I wzniósł
własny zamek Peles. Leży on w przepięknej okolicy po wołoskiej
stronie Bucegów w miejscowości Sinaia. Jest, trzeba przyznać,
troszkę zbyt cukierkowy, ale mimo to komponuje się z krajobrazem.
Kompleks ten królowa Maria także przebudowała – a dziś jest
własnością jej potomków (mieszkał tu zmarły niedawno mariowy
wnuk Michał I, ostatni król Rumunii), wygnanych z kraju przez
komunistów, a dziś, po powrocie w XXI wieku (kiedy odsunięto
ostatecznie od władzy czerwonych) cenionych i szanowanych przez
Rumunów.
Zamek Peles w Karpatach Południowych |
Maria na taki szacunek także sobie zasłużyła – w
czasie wojny pracowała jako pielęgniarka w wojskowych szpitalach.
Ach, gdyby tak była znana tylko z tego...
Niestety, królowa
okazała się kobietą tak zwaną wyzwoloną. Oczywiście, jest to
określenie przyjęte tylko dla wyższych warstw społeczeństwa.
Można określić ją też zgoła inaczej. Ale przecież nie będzie
w takim zachowaniu nic dziwnego, jeśli zauważymy, że Maria porzuca
chrześcijaństwo na rzecz modnej wtedy wśród wyższych sfer
konfesji zwanej bahaizmem (nie, nie jest to coś takiego jak
scjentologia; nie jest aż tak głupie). Bahaizm wywodzi się z
babizmu, który wychodzi się z islamu – i stawia sobie za cel to,
by na świecie zapanował pokój i dobro. Bardzo to przypomina
postulaty ruchu hippisowskiego – więc pewnie gdyby królowa była
te kilkadziesiąt lat młodsza skończyłaby jako podstarzała
narkomanka czekająca na nadejście ery Wodnika (tak, są tacy
ludzie, spotkałem kiedyś całą wioskę, ale to inna
historia).
Bałczik |
Tak więc bahaistka Maria puszcza się na prawo i lewo
– większość jej dzieci, nawet uznanych, nie będzie potomkami
Ferdynanda – i zakłada w Dobrudży nad Morzem Czarnym wspaniałą
(przynajmniej ówcześnie) rezydencję otoczoną olbrzymim ogrodem.
Muszę przyznać, że władczyni miała jednak gust, bo miejsce,
Bałczik, jest znakomite. Znaną już w Starożytności zatokę
otaczają wysokie wapienne klify, a klimat jest łagodny i ciepły.
Sam pałac to niewielka budowla ozdobiona nie spełniającym żadnej
funkcji minaretem (no, może z tym gustem to trochę przesadziłem –
jako, że bahaizm jest mocno eklektyczny to i królowa strasznie
mieszała style architektoniczne) przypominająca typowe dla dawnych
terenów osmańskich domy. Mimo wielokrotnego przechodzenia Dobrudży
z rąk do rąk pozostało też tu co nieco pamiątek po Marii – ona
sama zresztą też została tu pochowana, ale wycofujące się
rumuńskie wojska zabrały zwłoki do Bukaresztu.
Pałac królowej Marii |
Dziś bowiem
Bałczik leży w Bułgarii i jest niewielkim kurortem żyjącym
właśnie z legendy rumuńskiej królowej (ot, kolejny element
multikulturowego kolorytu Dobrudży). Dla turystów udostąpniony
jest zarówno pałac jak i spory ogród na klifie (działa tam sklep
z całkiem fajnymi bułgarskimi winami) – choć jak to bywa w
krajach skorumpowanych niemal tak jak władze Unii E***pejskiej –
kupno biletu może nastręczyć pewne trudności: właściciele
pałacu i ogrodu nie mogą się dogadać i trzeba kupować osobne
kwitki do każdej z tych atrakcji. A czy warto? Jak ktoś lubi
landszafty i wino to ogród wystarczy mu w zupełności, a sam pałac
jest niewielki.
Fragment ogrodów królowej Marii |
W ogrodach znajduje się też niewielka
średniowieczna cerkiew – na życzenie Marii przywieziono ją tu z
Krety i zdesakralizowano. Królowa po prostu dobrze się w niej czuła
i lubiła medytować. Obok zaś postawić kazała wzorowany na
prawosławnych wołoskich krzyżach monument z symbolami
bahaizmu.
Czyli – w moim odczuciu – ów krzyż sprofanowała.
Zresztą przyglądając się płaskorzeźbom mającym ukazywać
tolerancyjny charakter bahaizmu (mamy tam symbole kilku religii)
główna figura przypomina coś, co na piedestale stawiają dziś tak
zwane artystki feministyczne. Zapewne wpadłoby im to w oko gdyby nie
to, że muszą krzyczeć, nawoływać do mordowania niewinnych i
eksponować narządy płciowe. Ciekawe, czy Maria odnalazła by się
w tym nurcie.
Bahaistyczna rzeźba |
Na pewno nie odnalazła się w życiu rodzinnym –
choć robiła wiele, by taką koncepcję skutecznie ośmieszyć –
podobno jej nowocześnie wychowani synowie w ramach walki o kobietę
postanowili się pozabijać we wspomnianym już zamku Peles. Legenda
mówi, że dowiedziawszy się o tym Maria przyjechała chcąc
pogodzić zwaśnionych mężczyzn – i została trafiona zabłąkaną
kulą, po kilku dniach ciężkiej agonii zmarła. Prawda bywa jednak
bardziej prozaiczna, choć równie bolesna. Królowa zmarła w zamku
Pelinor – leżącym jakieś kilkaset metrów od Peles – na
marskość wątroby. Sęk w tym, że mimo rozwiązłego stylu życia
nie piła alkoholu.
Karma, powie ktoś, kto wierzy w takie
rzeczy.
Doczekam się wersji papierowej tych opowieści?
OdpowiedzUsuń