Tłumacz

14 lipca 2022

Grunwald cz. 1

    Był gorący – jak to czasem bywa u nas – lipiec Roku Pańskiego 2010 a my z kolegami właśnie dojeżdżaliśmy do leżącej w dawnych Prusach miejscowości Grunwald. Wraz z nami na pola leżące dookoła niewielkiej wioski przybyło jeszcze kilka, może kilkanaście, tysięcy innych osób – na delikatnie falujących błoniach miała się bowiem odbyć inscenizacja wielkiej średniowiecznej bitwy połączonych wojsk polsko-litewskich z armią państwa Zakonu Krzyżackiego. Tamtego roku oprawa była wyjątkowo bogata – wszak chodziło o okrągłą sześćsetną rocznicę starcia. Była to wielka atrakcja także dla tych, będących zapewne w większości, widzów, którzy na co dzień historią i średniowiecznymi bitwami się nie interesują.

Pomnik Bitwy Grunwaldzkiej

    Mimo wczesnej pory już był skwar – na niebie ani jednej chmurki i palące słońce. Zasiedliśmy na udającym trybunę pobliskim wzgórzu i czekaliśmy na rozpoczęcie batalii. Swoją drogą oryginalną bitwę też obserwowali gapie – w mniejszej ilości zapewne – ale taka była tradycja, aż do nadejścia nowoczesności (plus/minus początek XX wieku): cywile z bezpiecznej odległości obserwowali sobie wojaczkę.
    Podobno w 1410 roku również było skwarnie.

Współczesne pole bitwy

    W każdym razie: usiedliśmy i czekaliśmy na rozpoczęcie przedstawienia. Trochę to potrwało – a wciąż przybywali nowi widzowie – więc może to i pora na krótkie resumee:
    15. lipca 1410 na polach pomiędzy wsiami Grunwald i Tannenberg (dlatego dla Niemców bitwa to to starcie właśnie pod Tannenbergiem – pierwsze; drugie, niezwykle ważne dla niemieckiej mitologii w III Rzeszy odbyło się w czasie Wielkiej Wojny, gdy marszałek von Hindenburg pokonał wojska Imperium Rosyjskiego; była to dziejowa zemsta na żywiole słowiańskim po średniowiecznej porażce Zakonu Krzyżackiego – tak to interpretowano w ówczesnych Niemczech) spotkało się ponad 60 tysięcy wojska by okładać się różnego rodzaju bronią, obcinać kończyny i dekapitować się nawzajem. Liczniejsze wojska (o kilkanaście tysięcy) były po stronie najeźdźcy – koalicji polsko-litewskiej dowodzonej przez Giedyminowiczów Jagiełłę (Władysława) i Witolda Wielkiego (Aleksandra); w jej skład wchodzili także rycerze z księstw mazowieckich, ruskich, Tatarzy i czescy najemnicy z Janem Żiżką na czele (który miał później zostać głównym wodzem Husytów), choć jeśli chodzi o trzon armii – ciężką jazdę i dobrze wyekwipowaną piechotę wojska Zakonu Krzyżackiego (wraz z gośćmi z zachodniej Europy i śląskimi sprzymierzeńcami) dysproporcje nie były aż takie wielkie. Obie strony posiadały też prawdziwą prochową artylerię – na razie tylko jako nowoczesną ciekawostkę, ale już za kilkanaście lat Czesi z Żiżką na czele mieli rozwinąć ją w naprawdę groźną broń. W między czasie wojska zajęły już swoje miejsca – jak chce kronikarz Jan Długosz nasi ukryli się w pobliskim lesie, co w palącym lipcowym słońcu mogło mieć spore znaczenie – obie armie były bowiem silnie opancerzone.
Zbroja z epoki
    Nam bez pancerzy na otwartej przestrzeni było wystarczająco gorąco. Tymczasem zaczęła się inscenizacja – ot niedobrzy Krzyżacy uciążliwi byli dla mieszkańców siół – i tak się też rozpoczęło przedstawienie: pirotechnicznym pokazem palenia strzechy.
Pirotechnika

    Potem zaś nastąpiła scena którą zna każdy w Polsce (a przynajmniej znał jeszcze kilka lat temu, nie wiem jak teraz z wiedzą młodzieży) – oto do króla Jagiełły przyjeżdżają dwaj krzyżaccy posłowie. Zarówno opis u Sienkiewicza, jak i inscenizacja w filmie Forda opierają się dość wiernie na przekazie z epoki – Jan Długosz pisząc swoją kronikę czerpał wiedzę z pierwszej ręki:
    "...król zaś zamierzał włożyć hełm i ruszyć do boju. Nagle zostaje zapowiedzianych dwu heroldów prowadzonych pod osłoną rycerzy polskich celem uniknięcia zaczepek. Jeden z nich, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi, księcia szczecińskiego, czerwonego gryfa na białym polu. Wyszli oni z wojska wrogów niosąc w rękach obnażone miecze, bez pochew, domagając się przyprowadzenia ich przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk dodając nadto dumne zlecenie, by podniecić króla do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki. Król polski Władysław zobaczywszy ich, przekonany, że przychodzą z jakimś nowym, niezwykłym poselstwem, [...] wysłuchuje heroldów. Ci oddawszy jako tako honory królowi przedstawiają treść swego poselstwa po niemiecku w następujących słowach: "Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu przez nas tu obecnych posłów dwa miecze, ku pomocy, byś z nim i z jego wojskami mniej się ociągał i odważniej, niż to okazujesz, walczył, a także żebyś się dalej nie chował i pozostając dalej w lasach i gajach, nie odwlekał dalej walki. Jeżeli zaś uważasz, że masz zbyt ciasną przestrzeń do rozwinięcia szeregów, mistrz pruski Ulryk, by cię przynęcić do walki, ustąpi ci, jak daleko chcesz, z równiny, którą zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek pole bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki". Zauważono zaś, że w momencie przemawiania poselstwa wojsko krzyżackie potwierdzając swoje oświadczenie przekazane przez heroldów, wycofało się na znacznie rozleglejsze pole, by dać czynem dowód wierności tajnym zleceniom danym swym heroldom. [...] Król Władysław, wysłuchawszy pełnych pychy i zuchwalstwa słów posłów krzyżackich, przyjął miecze z ich rąk i bez gniewu i jakichkolwiek niechęci, lecz zalany łzami odpowiada heroldom bez namysłu, z dziwną tylko, jakby z nieba daną pokorą, cierpliwością i skromnością. "Chociaż - rzecze - nie potrzebuje mieczów mych wrogów, bo mam w mym wojsku wystarczającą ich ilość, w imię Boga jednak dla uzyskania większej pomocy, opieki i obrony w mej słusznej sprawie przyjmuję tę dwa miecze przyniesione przez was, a przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojej oraz mego wojska."
Krzyżackie poselstwo

    Następnie, wedle słów kronikarza, Jagiełło dalej odwołuje się do Boga oraz świętych i z pokorą prosi, by przynieśli mu oni zwycięstwo, gdyż walczy w słusznej sprawie. O ile więc fakt wysłania posłów z mieczami znajduje potwierdzenie w innych źródłach – o tyle relacja Długosza wygląda na nieco sfabrykowaną. Cóż, cny kanonik był naprawdę świetnym propagandzistą, o czym w kolejnych częściach wpisu.
    Tymczasem na polu walki po pamiętnej wymianie zdań obie armie ruszają do boju.
Bitwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...