Tytuł wpisu trochę taki polityczny
jest – ale jest to świadoma prowokacja. Zresztą o historii i
współczesności Katalonii trochę już pisałem. Choć może
jeszcze coś popełnię, zobaczymy.
Na razie jednak wpadłem na pomysł
kontynuować opowiastki o katalońskich artystach – tym razem
architektach, którzy – odrobinę starsi od Salvadora Dalego, i
mniej od niego zajęci autopromocją – odcisnęli swe piętno na
całej, nie tylko europejskiej, architekturze.
Chodzi oczywiście o wielką
barcelońską trójkę mistrzów art novau: Lluís Domènech i Montaner, Josep Puig i Cadafalch oraz Antoni Plàcid Guillem Gaudí i Cornet. Najbardziej znany –
pod hiszpańskim nazwiskiem Antonio Gaudi – jest ten ostatni,
najmłodszy zaś – i finalnie przechodzący do stylu zwanego
modernizmem – Puig.
Didaskalia: secesja albo art nouveau
była formą sztuki manifestującą się głównie w architekturze
(ale też w malarstwie, rzeźbie, czy pierwowzorze wzornictwa
przemysłowego) na przełomie XIX i XX stulecia. Miała secesja
zrywać z obowiązującymi dotychczas formami, być powiewem nowości,
świeżości – et cetera. Był to chyba ostatni tak ogólnoświatowy
prąd w historii sztuki – wraz z początkiem XX wieku zaczęły się
panoszyć różne -izmy, aż całkiem się to poplątało. Ważnymi
ośrodkami art nouveau były m.in Wiedeń, Praga, Berlin, Bruksela,
Ryga oraz Barcelona (a właściwie cała Katalonia). W Polsce na
Europejskim Szlaku Architektury Secesyjnej leży dynamicznie
rozwijająca się w tamtym okresie przemysłowa Łódź.
Z racji tego, że pochodzę z okolic
Łodzi architektura secesyjna jest mi dosyć bliska – mówiąc
kolokwialnie, mimo, że czasem jest przyciężka lub zbyt bogata, po
prostu mi się podoba. A przyjeżdżając do Barcelony nie sposób
nie natknąć się na secesyjne dzieła. Zwłaszcza, że jedno z nich
stało się symbolem miasta.
Bazylika świętej Rodziny |
Mówię tu oczywiście o bazylice
Świętej Rodziny, lepiej znanej pod nazwą Sagrada Famillia. To opus vitae pewnego tercjarza franciszkańskiego, świadectwo głębokiej
wiary i – wciąż niedokończony – jedyny współczesny kościół
który mi się podoba (nowoczesne świątynie są strasznie
bezpłciowe, przypominają swoim wyglądem kwokę siedzącą na
jajach; swoją drogą im więcej Sagrady Familli zbudowano, tym jest
ona jakby brzydsza, mniej uduchowiona – wystarczy porównać
cudowną, wykonaną za życia Gaudiego, fasadę Bożego Narodzenia,
ze współczesną, Męki Pańskiej; naprawdę, obawiam się o tą
trzecią, frontową ścianę; oryginalne plany kościoła zniszczyli hiszpańscy socjaliści). Gaudi – bo to on był tym
tercjarzem, podobnie jak na przykład Kolumb – poświęcił
kilkanaście ostatnich lat życia na budowę tej świątyni (miał
to być kościół parafialny dla nowoczesnej – także dziś
powalającej rozmachem z racji genialnego rozplanowania
przestrzennego – części miasta, dzielnicy l'Eixample –
"Rozszerzenie"). Jest to obowiązkowy punkt dla każdego
turysty, więc dookoła kościoła jest zawsze tłok (a kieszonkowców
tyle, co na całej Rambli) – na szczęście zniknęły już
olbrzymie kolejki do wnętrza; teraz bilety rezerwuje się przez
internet na określoną godzinę. Nie wiem, jak miejscowym grającym
w okolicy w petankę ten tłok nie przeszkadza.
Park Guell |
Za największe dzieło Gaudiego uważa
się położony trochę za centrum Park Güell – w oryginale miało
to być luksusowe osiedle sponsorowane przez mecenasa Gaudiego,
tekstylnego magnata Güella. Trzeba jasno powiedzieć – bez
protekcji Guella Gaudi nie zrobiłby kariery. Trzeba też powiedzieć jeszcze jaśniej, że sponsorując artystę pan Güell wyrzucał
pieniądze w błoto, bo przynosiło mu to tylko straty (liczne
potomstwo biznesmena zapewne nie pałało do Gaudiego wielką
miłością). Niemniej umiał Güell rozpoznać kogoś wybitnego – i
chwała mu za to.
Park Guell |
Właściwie także pozostałe domy
Gaudiego są tłumnie odwiedzane przez turystów, można sporo
poczytać o tym, że Casa Mila – powala geniusz rozwiązań technicznych i architektonicznych zastosowany przy budowie tej
kamienicy czynszowej – zwana jest "La Petrenita",
"Kamieniołom", i właściciel chciał to wyburzyć, że Casa Batillo – "Smok", znajduje się na
"Kwartale Niezgody" (nazwa pod turystów – obok siebie
stoją tam kamienice wszystkich trzech Wielkich: fantazyjny Gaudi,
geometryczny Puig i subtelny Domenech). Więc nie będę się
powtarzał. Gaudi dla mnie jest największym architektonicznym
wizjonerem przełomu XIX i XX wieku.
Casa Mila |
Kwartał Niezgody |
Przy okazji – na Plaza del Rey,
Placu Królewskim w Barcelonie znajduje się pierwsze dzieło młodego
Gaudiego (latarnie), na słynnej Passeig de Gracia płytki
chodnikowe, a w Palmie na Majorce gotycka katedra ozdobiona została
– oczywiście nie bez protestów, Gaudi mocno wystawał ponad
przeciętność – potężnym żyrandolem. To tak, jakby ktoś
szukał nieoczywistych dzieł artysty.
Domenech i Montaner to troszkę inna
architektura – miejscami (vide Palau de Musica Catalana, Pałac
Muzyki Katalońskiej) zbyt cukierkowa, miejscami (Szpital Św. Pawła)
trochę zbyt surowa. Miejscami – jak choćby Casa Leon na "Kwartale
Niezgody" – niemal barokowa. Ale podobnie jak Gaudi, tak i Domenech został doceniony przez UNESCO – ich dzieła zagościły,
słusznie chyba, na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości.
Szpital św Pawła |
Zaszczytu tego nie dostąpił
najmłodszy z tej trójki, Puig i Cadafalch, może dlatego, że po
pewnym czasie, jak już pisałem, zrezygnował z secesji na rzecz
modernizmu, a może po prostu nie były to dzieła aż tak epokowe. W
każdym razie wytwory artysty można zobaczyć nie tylko przecież
w Barcelonie – są chociażby na wspomnianym przeze mnie kilka
wpisów temu secesyjnym cmentarzu w Lloret de Mar. Może się
powtórzę, a może nie – to jeden z najładniejszych cmentarzy na
Świecie.
Cmentarz w Lloret |
Mimo, że Puig był najmniej
sławnym z tej Wielkiej Trójki (bo secesyjnych architektów w
Katalonii było dużo, dużo więcej – większość z nich używała
w zdobnictwie tych charakterystycznych kolorowych szkiełek, było to
nawiązanie do średniowiecznej sztuki arabskiej oraz stylu mudejar,
więc ta "secesja", to zerwanie z poprzednimi epokami nie
było chyba aż tak wyraźne jakby życzyli sobie tego pomysłodawcy
ruchu) ma jednak spore zasługi dla Katalonii i Katalończyków –
to on właśnie odpowiadał za renowację miejsca dla mieszkańców
regiony najświętszego, Sanktuarium Czarnej Madonny na Montserrat.
La Morenita jest patronką Katalonii, a zniszczony w czasie Wojny
Domowej klasztor przez wieki był centrum katalońskiej kultury. W
odbudowanym już opactwie odbyła się też – rzecz totalnie
niemożliwa w czasach dyktatury generała Franco, a jednak – Msza
Święta w zakazanym języku katalońskim. Jeden jedyny raz – było
to wielkie święto dla kilkuset tysięcy zgromadzonych tam
Katalończyków. Może z racji ilości zgromadzonych wiernych nie
zainterweniowało wojsko – ale rzecz już się nie powtórzyła.
Klasztor na Montserrat |
Ech. No i było trochę politycznie na
koniec. Jak już zacząłem, to następnym razem dokończę.
A wracając do secesji w sztuce –
rozwój tego kierunku możliwy był między innymi dlatego, że
koniec XIX wieku to bezprzykładny wzrost bogactwa europejskiego
społeczeństwa. Barcelona dla przykładu (podobnie jak Łódź)
zaczyna się rozrastać, bogacić – a możni zawsze chcą mieszkać
ładnie i z przepychem, więc nowatorskie rozwiązania znajdują
wielu sponsorów. Nie od dziś wiadomo, że artysta potrzebuje
mecenasa.
Secesja z Peru |
Szkoda, że dzisiejsi możni chcą
mieszkać tylko z przepychem, wizualna strona nowych domów jest,
jakby to powiedzieć, lekko kulawa.
Ciekawa ta symbolika nagrobka w kształcioe łuku z krzyżem na szczycie. To ze zdjęcia cmentarza w Lloret.
OdpowiedzUsuńNie doszukiwalbym się tu jakiejś specjalnej symboliki. Ot, secesyjne ksztalty.
Usuń