Tłumacz

2 kwietnia 2020

Katalońska secescja cz. 1

   Tytuł wpisu trochę taki polityczny jest – ale jest to świadoma prowokacja. Zresztą o historii i współczesności Katalonii trochę już pisałem. Choć może jeszcze coś popełnię, zobaczymy.
   Na razie jednak wpadłem na pomysł kontynuować opowiastki o katalońskich artystach – tym razem architektach, którzy – odrobinę starsi od Salvadora Dalego, i mniej od niego zajęci autopromocją – odcisnęli swe piętno na całej, nie tylko europejskiej, architekturze.
    Chodzi oczywiście o wielką barcelońską trójkę mistrzów art novau: Lluís Domènech i Montaner, Josep Puig i Cadafalch oraz Antoni Plàcid Guillem Gaudí i Cornet. Najbardziej znany – pod hiszpańskim nazwiskiem Antonio Gaudi – jest ten ostatni, najmłodszy zaś – i finalnie przechodzący do stylu zwanego modernizmem – Puig.
   Didaskalia: secesja albo art nouveau była formą sztuki manifestującą się głównie w architekturze (ale też w malarstwie, rzeźbie, czy pierwowzorze wzornictwa przemysłowego) na przełomie XIX i XX stulecia. Miała secesja zrywać z obowiązującymi dotychczas formami, być powiewem nowości, świeżości – et cetera. Był to chyba ostatni tak ogólnoświatowy prąd w historii sztuki – wraz z początkiem XX wieku zaczęły się panoszyć różne -izmy, aż całkiem się to poplątało. Ważnymi ośrodkami art nouveau były m.in Wiedeń, Praga, Berlin, Bruksela, Ryga oraz Barcelona (a właściwie cała Katalonia). W Polsce na Europejskim Szlaku Architektury Secesyjnej leży dynamicznie rozwijająca się w tamtym okresie przemysłowa Łódź.
   Z racji tego, że pochodzę z okolic Łodzi architektura secesyjna jest mi dosyć bliska – mówiąc kolokwialnie, mimo, że czasem jest przyciężka lub zbyt bogata, po prostu mi się podoba. A przyjeżdżając do Barcelony nie sposób nie natknąć się na secesyjne dzieła. Zwłaszcza, że jedno z nich stało się symbolem miasta.
Bazylika świętej Rodziny
   Mówię tu oczywiście o bazylice Świętej Rodziny, lepiej znanej pod nazwą Sagrada Famillia. To opus vitae pewnego tercjarza franciszkańskiego, świadectwo głębokiej wiary i – wciąż niedokończony – jedyny współczesny kościół który mi się podoba (nowoczesne świątynie są strasznie bezpłciowe, przypominają swoim wyglądem kwokę siedzącą na jajach; swoją drogą im więcej Sagrady Familli zbudowano, tym jest ona jakby brzydsza, mniej uduchowiona – wystarczy porównać cudowną, wykonaną za życia Gaudiego, fasadę Bożego Narodzenia, ze współczesną, Męki Pańskiej; naprawdę, obawiam się o tą trzecią, frontową ścianę; oryginalne plany kościoła zniszczyli hiszpańscy socjaliści). Gaudi – bo to on był tym tercjarzem, podobnie jak na przykład Kolumb – poświęcił kilkanaście ostatnich lat życia na budowę tej świątyni (miał to być kościół parafialny dla nowoczesnej – także dziś powalającej rozmachem z racji genialnego rozplanowania przestrzennego – części miasta, dzielnicy l'Eixample – "Rozszerzenie"). Jest to obowiązkowy punkt dla każdego turysty, więc dookoła kościoła jest zawsze tłok (a kieszonkowców tyle, co na całej Rambli) – na szczęście zniknęły już olbrzymie kolejki do wnętrza; teraz bilety rezerwuje się przez internet na określoną godzinę. Nie wiem, jak miejscowym grającym w okolicy w petankę ten tłok nie przeszkadza.
Park Guell
   Za największe dzieło Gaudiego uważa się położony trochę za centrum Park Güell – w oryginale miało to być luksusowe osiedle sponsorowane przez mecenasa Gaudiego, tekstylnego magnata Güella. Trzeba jasno powiedzieć – bez protekcji Guella Gaudi nie zrobiłby kariery. Trzeba też powiedzieć jeszcze jaśniej, że sponsorując artystę pan Güell wyrzucał pieniądze w błoto, bo przynosiło mu to tylko straty (liczne potomstwo biznesmena zapewne nie pałało do Gaudiego wielką miłością). Niemniej umiał Güell rozpoznać kogoś wybitnego – i chwała mu za to.
Park Guell
   Właściwie także pozostałe domy Gaudiego są tłumnie odwiedzane przez turystów, można sporo poczytać o tym, że Casa Mila – powala geniusz rozwiązań technicznych i architektonicznych zastosowany przy budowie tej kamienicy czynszowej – zwana jest "La Petrenita", "Kamieniołom", i właściciel chciał to wyburzyć, że Casa Batillo – "Smok", znajduje się na "Kwartale Niezgody" (nazwa pod turystów – obok siebie stoją tam kamienice wszystkich trzech Wielkich: fantazyjny Gaudi, geometryczny Puig i subtelny Domenech). Więc nie będę się powtarzał. Gaudi dla mnie jest największym architektonicznym wizjonerem przełomu XIX i XX wieku.
Casa Mila
Kwartał Niezgody
   Przy okazji – na Plaza del Rey, Placu Królewskim w Barcelonie znajduje się pierwsze dzieło młodego Gaudiego (latarnie), na słynnej Passeig de Gracia płytki chodnikowe, a w Palmie na Majorce gotycka katedra ozdobiona została – oczywiście nie bez protestów, Gaudi mocno wystawał ponad przeciętność – potężnym żyrandolem. To tak, jakby ktoś szukał nieoczywistych dzieł artysty.
   Domenech i Montaner to troszkę inna architektura – miejscami (vide Palau de Musica Catalana, Pałac Muzyki Katalońskiej) zbyt cukierkowa, miejscami (Szpital Św. Pawła) trochę zbyt surowa. Miejscami – jak choćby Casa Leon na "Kwartale Niezgody" – niemal barokowa. Ale podobnie jak Gaudi, tak i Domenech został doceniony przez UNESCO – ich dzieła zagościły, słusznie chyba, na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości.
Szpital św Pawła
   Zaszczytu tego nie dostąpił najmłodszy z tej trójki, Puig i Cadafalch, może dlatego, że po pewnym czasie, jak już pisałem, zrezygnował z secesji na rzecz modernizmu, a może po prostu nie były to dzieła aż tak epokowe. W każdym razie wytwory artysty można zobaczyć nie tylko przecież w Barcelonie – są chociażby na wspomnianym przeze mnie kilka wpisów temu secesyjnym cmentarzu w Lloret de Mar. Może się powtórzę, a może nie – to jeden z najładniejszych cmentarzy na Świecie.
Cmentarz w Lloret
   Mimo, że Puig był najmniej sławnym z tej Wielkiej Trójki (bo secesyjnych architektów w Katalonii było dużo, dużo więcej – większość z nich używała w zdobnictwie tych charakterystycznych kolorowych szkiełek, było to nawiązanie do średniowiecznej sztuki arabskiej oraz stylu mudejar, więc ta "secesja", to zerwanie z poprzednimi epokami nie było chyba aż tak wyraźne jakby życzyli sobie tego pomysłodawcy ruchu) ma jednak spore zasługi dla Katalonii i Katalończyków – to on właśnie odpowiadał za renowację miejsca dla mieszkańców regiony najświętszego, Sanktuarium Czarnej Madonny na Montserrat. La Morenita jest patronką Katalonii, a zniszczony w czasie Wojny Domowej klasztor przez wieki był centrum katalońskiej kultury. W odbudowanym już opactwie odbyła się też – rzecz totalnie niemożliwa w czasach dyktatury generała Franco, a jednak – Msza Święta w zakazanym języku katalońskim. Jeden jedyny raz – było to wielkie święto dla kilkuset tysięcy zgromadzonych tam Katalończyków. Może z racji ilości zgromadzonych wiernych nie zainterweniowało wojsko – ale rzecz już się nie powtórzyła.
Klasztor na Montserrat
   Ech. No i było trochę politycznie na koniec. Jak już zacząłem, to następnym razem dokończę.
   A wracając do secesji w sztuce – rozwój tego kierunku możliwy był między innymi dlatego, że koniec XIX wieku to bezprzykładny wzrost bogactwa europejskiego społeczeństwa. Barcelona dla przykładu (podobnie jak Łódź) zaczyna się rozrastać, bogacić – a możni zawsze chcą mieszkać ładnie i z przepychem, więc nowatorskie rozwiązania znajdują wielu sponsorów. Nie od dziś wiadomo, że artysta potrzebuje mecenasa.
Secesja z Peru
   Szkoda, że dzisiejsi możni chcą mieszkać tylko z przepychem, wizualna strona nowych domów jest, jakby to powiedzieć, lekko kulawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...