W ostatnich wpisach wspominałem o
Montserrat – co się przekłada na "Przepiłowana Góra",
że wypadałoby pokazać co to takiego.
Geologicznie jest to masyw skalny
zbudowany z niezwykle twardych bazaltów tworzących niesamowite
kamienne formacje – naturalne rzeźby.
Geograficznie to góra wznosząca się
kilkanaście kilometrów na północ od Barcelony.
Architektonicznie to olbrzymie opactwo
benedyktyńskie zrekonstruowane po Hiszpańskiej Wojnie Domowej przez
słynnego Josepa Puiga i Cadafalcha.
Historycznie to jedno z
najważniejszych miejsc dla rozwoju języka, kultury i katalońskiej
świadomości narodowej.
Religijnie zaś jest to sanktuarium
Matki Boskiej, Czarnej Madonny – "La Morenity".
![]() |
Klasztor na Montserrat |
To w wielkim skrócie. Bowiem
Montserrat, jak każde wyjątkowe – i starożytne – miejsce
oprócz elementów widzialnych ma też niewidzialne. Składa się z
wielu legend – od samego zresztą początku istnienia opactwa. Sam
kształt masywu, jego niezwykłość, aż prosi się o dopisanie, że
uczyniony został mocą boską – czy diabelską. Do tego dochodzą
kamienne figury, pośród których można dopatrzeć się wielbłąda,
skamieniałych mnichów czy twarzy samej Matki Boskiej. Mnie
najbardziej podoba się ostaniec zwany "Palcem Bożym".
Wyciągnięty w górę grozi – a może tylko ostrzega –
"nawróćcie się".
![]() |
Bazalty z Montserrat |
Najsłynniejszym chyba nawróconym w
opactwie był baskijski żołnierz Inigo – potem Ignacy – Loyola.
Święty Kościoła Katolickiego i założyciel oraz pierwszy generał
Towarzystwa Jezusowego, osławionych jezuitów.
Droga do opactwa pnie się w górę
malowniczymi serpentynami, co chwila ukazując zapierające dech w
piersiach widoki (raz wjeżdżaliśmy – i zjeżdżaliśmy – po
delikatnie ośnieżonej drodze; nie zdarza się to zbyt często, może
i dobrze; wtedy nie tylko piersi są zaparte tchem, także serce
spaceruje wtedy w okolice gardła), aż ukazuje się olbrzymie
opactwo.
![]() |
Panorama |
Owszem, klasztor robi wrażenie, ale
naprawdę może się spodobać, kiedy wejdzie się na wewnętrzny
dziedziniec, skąd można już bezpośrednio wejść albo do kościoła,
albo bokiem – wprost ku figurze Czarnej Madonny.
Rzeźba – według legendy wykonana
przez św Łukasza (nasza Jasnogórska Czarna Madonna też – jakoby
– miała być namalowana przez tego patrona artystów i lekarzy; to
kolejne podobieństwo Katalończyków i Polaków – oba narody mają
swoje Czarne Madonny) a prawdopodobnie mająca wczesnośredniowieczne
pochodzenie – nie jest zbyt wielka. Emanuje za to subtelnym
pięknem, podobnie jak Pan Jezus siedzący na kolanach Maryi i
trzymający w ręku kulę – ziemski glob. Podobno twarz Madonny
poczerniała od ludzkich grzechów, ale może to być tylko kolejna z
miejscowych legend.
![]() |
Dziedziniec Sanktuarium |
La Morenita była jednak z Katalończykami – podobnie jak Pani Jasnogórska z nami – przez
wiele lat. W Jej imieniu odbijano z rąk muzułmańskich Majorkę czy
przeprawiano się przez Pireneje, to przy jej ołtarzu odprawiano
msze w zakazanym języku... Mogła się nasłuchać, to i mogła
pociemnieć ze zgrozy.
Oprócz wizyty w Sanktuarium opactwo
oferuje pielgrzymom i zwykłym turystom także muzeum, kilka
sklepików z pamiątkami oraz jedną z najbardziej stromych
europejskich kolejek górskich. Warto się przejechać i pospacerować
po skałach nad klasztorem. Roztacza się stamtąd naprawdę
przepiękny widok.
![]() |
Jedna z kaplic na szczycie góry |
Bez dwóch zdań, Montserrat jest
miejscem wartym odwiedzenia – nie tylko jako celu religijnej
pielgrzymki czy turystycznej wizyty. Opactwo to pokazuje, że są
miejsca – jest ich naprawdę wiele, wystarczy tylko poszukać –
które na są na poły tylko rzeczywiste, że tak naprawdę utkane są
ulotnych legend, może i nie prawdziwych, ale rzeczywistych.
I jeszcze jedno. To dosyć ciekawe,
zwraca na to uwagę niesamowity historyk i pisarz Norman Davies – w
Europie, ziemi – jakby nie patrzeć – białych twarzy niesamowitą
atencją cieszą się maryjne przedstawienia o czarnych twarzach.
Jest ich zastanawiająco dużo – i wszystkie mają w sobie coś
nierzeczywistego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz