Pisząc o Lloret de Mar wspominałem,
że miasto zostało założone jako baza czy tam inna twierdza przez
piratów z miejscowości Tossa de Mar.
Panorama Tossy de Mar |
Jest to prawda. A przy okazji jest
Tossa chyba najbardziej urokliwym miastem na Costa Brava.
Miasteczkiem właściwie. I mówię tu całkiem poważnie. Urzekło
nie tylko mnie ale wielu innych przybyszów (na przykład Avę
Gardner – na starym mieście stoi nawet jej pomnik – Franka Sinatrę i takiego
jednego Mirka; cóż, może ten ostatni jest mniej znany od wyżej wymienionych,
ale ma tę przewagę, że w przeciwieństwie do nich z Mirkiem osobiście spożywałem alkohol). Całe szczęście, że
większość turystów przebywających w sąsiednim Lloret de Mar
zajętych jest imprezowaniem i nie ma czasu przebyć tych kilkunastu
kilometrów dzielących znany kurort od Tossy – dzięki temu nie ma
tłoku w wąskich średniowiecznych uliczkach starego i niewiele
szerszych barokowych traktach nowego miasta.
Tereny u ujścia dziś już
wyschniętej rzeki Tossy zasiedlone były od Starożytności. Zbyt
krótkie pobyty w miasteczku nie pozwoliły mi co prawda zlokalizować
jakichś prehistorycznych stanowisk archeologicznych, ale bez trudu
znalazłem ruiny rzymskiej twierdzy z V wieku po Chrystusie. Willa,
położona dość daleko od wybrzeża (zapewne w celach obronnych)
była luksusową rezydencją – zachowało się ogrzewanie podłogowe
zwane hypocastum (dosyć popularny rzymski wynalazek – podłoga oparta była na licznych słupach, pomiędzy które wdmuchiwano
ciepłe powietrze) oraz ozdobne mozaiki (obecnie przetrzymywane w
muzeach). Generalnie dosyć luksusowa posiadłość, zapewne
zamieszkana już przez chrześcijan. Kres świetności położył
zapewne najazd Wizygotów (warto wspomnieć, że niewiele wcześniej
Goci mieli swój polski epizod – po wyruszeniu ze Skandynawii
zamieszkali w dolinie dolnej Wisły; zostało po nich kilka
cmentarzysk, chociażby Kamienne Kręgi w Odrach).
Ruiny willi. Widoczne hypocastum |
Stare miasto - ruiny zamku i kościoła |
Nowsza część, pełna sklepików i
restauracji nie jest może aż tak urzekająca, ale położona tuż
przy plaży także ma swój urok. Ja szczególnie polubiłem bar
"Josep" – leży nieco na uboczu, więc spotkać tam można
niemal wyłącznie Katalończyków, w wystroju wnętrza rzucają się
fotografie dawnej, jeszcze rybackiej Tossy, a poza tym – to
największy atut – można przy ogromnym kuflu piwa posiedzieć w
niewielkim piwnym ogródku z tyłu sklepu. Tam trafić jest już
całkiem trudno, więc zazwyczaj jest miejsce. Siedząc w cieniu
można przy okazji rzucić okiem na Can Garga – najstarszy budynek
miasta zbudowany poza średniowiecznymi murami. Przytulony do skały
mam wewnątrz wykute w kamieniu jaskinie, a nad mocnymi
ufortyfikowanymi drzwiami znajdują się wykusze umożliwiające
rażenie potencjalnego przeciwnika. Dom ten jest bowiem rezydencją
obronną. Bogaci właściciele nie chcieli tłoczyć się w
niewielkich średniowiecznych domkach, ale z drugiej strony okolica
była niebezpieczna – rezydencja musiała więc być obronna: opór
należało stawiać chociaż jakiś czas, aż do czasu przybycia
posiłków z miasta. Do Can Garga turyści jednak nie zachodzą, a i mnie tylko raz udało się zajrzeć do środka (stąd wiem o wykutych
grotach). Czarowne miejsce.
Can Garga |
Mała plaża i klify |
Do Tossy docierałem zarówno drogą
lądową jak i morską. Polecam obie. Pierwsza pozwala przyjrzeć się
Sierra Brava, Dzikim Górom, druga natomiast uzmysławia, czemu to
wybrzeże nazywa się także Dzikim – Costa Brava.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz