|
Wielki Port i Fort Świętego Elma
|
|
Megalityczna świątynia |
Najbardziej tajemniczymi są
jednak tak zwane cart ruts – czyli ścieżki, koleiny po wózkach.
Podobno cała wyspa jest ich pełna, jednak kiedy kilka lat temu
odwiedzałem Maltę żadnych nie znalazłem. Tym razem miało być
inaczej: mapy wskazywały, że w Is-Salina, tuż obok zajmowanej
przeze mnie Bugibby, znajdują się owe cart ruts, i to w kilku
miejscach. |
Saliny w Is-Salina
|
|
Na tropie cat cart ruts. |
Ruszyłem więc na poszukiwanie – co okazało się
nie być takie proste. W końcu zapytałem miejscowych. Uprzejmie –
jak to Maltańczycy – wskazali odpowiedni kierunek, zaznaczyli
jednak, że artefakty te mogą być jednak w terenie niewidoczne. W
zależności od pory roku bujna roślinność – a byłem teraz na
początku marca, tuż po zakończeniu deszczowej zimy – potrafi
całkowicie przysłonić ślady. Mimo więc, że na zdjęciach
lotniczych czy tam satelitarnych cart ruts były, w terenie nic nie
znalazłem. Do tego warto zaznaczyć, że – to pozostałość po
czasach brytyjskich – część zabytków leży na terenie
prywatnym. Na takim – choć udostępnionym dla zwiedzających – w
Is-Salina ulokowane są wczesnochrześcijańskie katakumby.
|
Katakumby w Is-Salinie
|
Nie
są może tak olbrzymie jak te w Ir-Rabat, leżącym po sąsiedzku
Mdiny, dawnej maltańskiej stolicy (największy kompleks nosi miano
Katakumb Świętego Pawła – wszak płynąc do Rzymu na proces
Apostoł przeżył u wybrzeży wyspy, w dzisiejszej St. Paul's Bay,
katastrofę morską; Paweł z Tarsu przeżył i rozpoczął misję
ewangelizacyjną zakończoną sukcesem; potem ruszył w dalszą
drogę). |
Katakumby Świętego Pawła w Rabacie
|
Swoją drogą cała Malta pełna jest podziemnych
konstrukcji – od cudownego, docenionego przez UNESCO Hypogeum Hal
Saflieni poprzez wspomniane wczesnochrześcijańskie katakumby sprzed
2000 lat po całkiem współczesne schrony.
|
Katakumby Świętego Pawła
|
Te z połowy XX
wieku, z czasów oblężenia Malty przez Niemców nazistów w czasie
II Wojny Światowej są dostępne dla zwiedzających przy kościele w
Moście (swoją drogą to miejsce cudu – w czasie jednego z
niemieckich nalotów bomba przebiła olbrzymią kopułę świątyni i
wpadła do środka, miało to miejsce w czasie Mszy Świętej,
kościół był pełen ludzi... Nikt nie zginął, bomba nie
wybuchła).
|
Kopuła kościoła w Moście
|
O tych i innych drugowojennych bunkrach opowiadała
mi świekra kuzynki – urodzona na Malcie za dzieciaka bawiła się
w podziemiach z siostrami. Raz nawet zgubiły się na kilka godzin w
olbrzymim kompleksie schronów. Dla zwiedzających udostępniony jest
bowiem tylko niewielki fragment podziemi. |
Mosta - schrony z czasów II Wojny Światowej
|
Ale dość o Malcie
podziemnej, czas wrócić na powierzchnię i dalej szukać cart ruts
– bo jak na razie to nie wiedziałem nawet jak wyglądają (a bez
tego trudno określić dlaczego miałyby być tajemnicze). Zasiadłem
więc przed ekranem komputera i dalej przeglądać zdjęcia
satelitarne wyspy – oczywiście uwzględniając trasę moich
podróży po wyspie, bowiem tym razem nie byłem całkowicie wolny w
zwiedzaniu okolicy (innymi słowy: byłem po prostu w pracy). Udało
się zlokalizować miejsce niedaleko Siggiewi. Niewielkie plateau, z
satelity wyglądające jak porysowane wręcz przez cart ruts –
względnie jak wyjątkowo chaotyczna krańcówka tramwajowa
(krańcówka to w Łodzi pętla tramwajowa; info dla Poznaniaków:
układ cart ruts był równie zagmatwany jak rozkład peronów na
dworcu głównym) Akurat przejeżdżaliśmy obok i mięliśmy chwilę
czasu. Wystarczyło skręcić i...
|
Centrum Siggiewi
|
Krajobraz rozczarowywał. Ot,
wyślizgane skały, niemal pozbawione roślinności. Rozejrzałem
się. Żadnych kolein ani widu, ani słychu. Może widoczne są tylko
z góry (czyli, że obserwowały je ino NOL-e, Teoretycy Starożytnej
Astronautyki lubią to). Ale coś mnie tknęło: porównałem obecną
pozycję ze zdjęciem. Miałem jeszcze 100 metrów. Odwróciłem się
na pięcie i ruszyłem po kamieniach w stronę długo wyczekiwanych
cart ruts. Liczyłem na jakieś słabo zaznaczone koleiny. |
W poszukiwaniu tajemniczych kolein
|
I
zostałem zaskoczony. Równoległe wyżłobienia były głębokie na
ponad pół metra – więc nie torowisko, a potężne koleiny, jakie
można czasem zobaczyć w wyjątkowo miękkim gruncie po przejeździe
jakiegoś KrAZ-a. Sęk w tym, że podłoże było szczerą, twardą
skałą, a nie mokrą gliną.
|
Cart ruts
|
Owszem – regularny (i ciężki)
ruch potrafi zrobić koleiny i w najtwardszej nawierzchni – kto
jechał starą gierkówką to wie. Względnie kto był w Pompejach:
tam też kamienie wyjeżdżone. Tu jednak jeździć musiały naprawdę
spore transporty, i naprawdę przez długi czas.
|
Koleiny w Pompejach
|
Co do czasu –
oczywiście tych potężnych wyżłobień nie da się wydatować, ale
artefakty maltańskiej cywilizacji liczone są na dziesięć tysięcy lat,
więc czasu było pod dostatkiem by to wyżłobić. Pytanie tylko co
przewożono – i dokąd. Bowiem cart ruts są ułożone nieco
chaotycznie, a niektóre z nich schodzą aż do – i poniżej –
linii brzegowej.
|
Droga nie wiadomo dokąd
|
Widziałem kilka tajemniczych konstrukcji – co
do niektórych nie mam pojęcia jak powstały (ani kiedy), co do
innych potrafię sobie wyobrazić technologię tworzenia. Czasem
nawet jestem w stanie przypisać takiej konstrukcji funkcję lub
ogarnąć koncepcję budowy. Cart ruts należą do tych – o ile nie
są to formacje naturalne – o których trudno jest mi coś
konkretnego powiedzieć. Co prawda nie będą one i ich pochodzenie
zaprzątały przesadnie mojego umysłu, ale interesująco było je
zobaczyć. Niech zajmują się nimi Teoretycy Starożytnej
Astronautyki – ja na blogu zmykam do Ameryki Południowej. Tym
razem będzie więcej o codziennym życiu, ale może i jakaś
tajemnicza konstrukcja też się trafi. Zobaczymy.
|
Prekolumbijskie ruiny
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz