Tłumacz

6 lipca 2020

Sól cz. 3

   No i jeszcze trochę o halicie, chlorku sodu, NaCl czy też soli. Tym razem już bez wielkich historii, za to z paroma historyjkami i przepięknymi widokami z kilku kontynentów.
   W poprzednich wpisach o soli przemyciłem informację, że – cóż – "solidne" dochody z handlu solą w Europie skończyły się jakiś czas po odkryciu Ameryki. A i owszem. Rynkiem zachwiała sól andyjska, pozyskiwana już w czasach prekolumbijskich na przykład w Tihuantinsuyu czyli Imperium Inków. Zresztą pozyskiwana jest nadal, zarówno w Peru jak i Boliwii, choć największym producentem wśród państw andyjskich jest Chile (w Chile jest też sporo miedzi, a jeden z miedziowych minerałów o wiele mówiącej nazwie atacamit – od chilijskiej pustyni Atacama – zabarwia czasem sól na piękny, zielony kolor). Największym producentem w ogóle są Stany Zjednoczone – mają w końcu Wielkie Jezioro Słone, choć pewnie i tak niedługo pozycję hegemona także w tej dziedzinie zdobędą Chiny.
   Ale miały być landszafty.
Saliny w Maras

  To najpierw sól andyjska. Opisywałem już treking dookoła Ausangate – i wspominałem wtedy, że niemal wpadłem do niewielkiego, naturalnego solniska. Takie zagłębienia z solą spełniają niezwykle ważną funkcję – są lizawkami dla miejscowych zwierząt. No, głównie dla lam, alpak oraz ich dzikich przodków, wigoni i gwanako, ale zapewne przywiezione z Europy konie, osły oraz muły taką darmową solą nie pogardzą.
Naturalne solnisko w Andach
   Prawdziwie przepięknych widoków dostarczyć może jednak położone niedaleko Cuzco Maras. Sól była tam pozyskiwana od niepamiętnych czasów – na dodatek w niezwykle prosty, acz malowniczy sposób. Jako, że Andy leżą w tzw Pacyficznym Pierścieniu Ognia (na styku płyt kontynentalnych – w skrócie: pod ziemią jest sporo gorącej magmy, są wulkany i pojawiają się trzęsienia ziemi) sporo tryskającej ze skał wody jest już naturalnie podgrzana. W Maras termalne źródła są na dodatek solankowe – Indianie zauważyli, co zresztą nie było takie trudne, że na brzegach wartko płynącego strumyka osadzają się solne kryształy. Wystarczyło troszkę pogłówkować, wykorzystać wiedzę związaną z budową pól terasowych – i voila! Gorąca solanka rozprowadzana jest po niewielkich terasach, tam jest zagęszczana, paruje, aż w końcu na platformie pozostaje warstwa soli. Wystarczy ją tylko skuć, wysuszyć, i mamy białe złoto.
Tarasy solne w Maras
   Podzwrotnikowy klimat sprzyja pozyskiwaniu soli w jednym z najbardziej słonych miejsc Świata – w obniżeniu tektonicznym rzeki Jordan. Czyli nad Morzem Martwym. Nazwa nie jest przypadkowa – wysokie stężenie soli sprawia, że niemal nie istnieje tam życie biologiczne. Jeżeli doda się do tego, że okoliczne tereny są pustynią (biblijnie dodajmy – rozgrzaną jak piec Molocha) to właściwie trudno o mniej przyjemne miejsce do życia. Ach, dodajmy jeszcze tlącą się tam cały czas wojnę.
Pustynia w Izraelu
   Mimo to nad Morzem Martwym znajdziemy nieco ludzkich siedzib – ba, będą to nawet lecznicze kurorty. Zabiegi obejmują tam kąpiele – zarówno w solance jak i błotne oraz chociażby inhalacje. W przeciwieństwie do andyjskich ośrodków wydobycia soli tu jest bowiem czym oddychać – Morze Martwe leży ponad 4 kilometry niżej niż Cuzco. Jest to, dodam z czysto kronikarskiego obowiązku, największy obszar depresyjny na Ziemi (a niby słoneczny klimat – mówią – depresjom zapobiega...).
Morze Martwe

   Solankowe kurorty pomagają w leczeniu dróg oddechowych oraz chorób skóry – choć prawdopodobnie – mam na myśli wspominany w poprzednim wpisie Ciechocinek – mogą zwiększać ryzyko zapadalności na choroby weneryczne.
   Co do pozyskiwania soli znad Morza Martwego – łatwiej się nie da: parowanie z racji klimatu jest tak olbrzymie, że w płytkim basenie odciętym groblą od głównego akwenu w niedługim czasie znajdziemy tylko złogi minerału. Podobnie zresztą przedstawia się sprawa z pozyskiwaniem soli z pobliskiego Morza Czerwonego.
Pozyskiwanie soli - Morze Czerwone
   Bywa, że odsalanie wody morskiej ma także inne zadanie – nie chodzi wtedy bowiem o pozyskanie soli (jest to właściwie efekt uboczny), a pozyskanie wody słodkiej, zdatnej do picia. Ma to znaczenie w regionach, gdzie występują braki w dostępie do wody pitnej (wspominane chociażby okolice Morza Martwego) za to w nadmiarze mamy wodę zasoloną. Tak jest na Malcie – wyspie słynnej chociażby z najstarszych w Europie i drugich na Świecie budowli wzniesionych ludzką ręką (podejrzewam, że Malta jest słynna też z innych rzeczy: Joannitów, bohaterskiej obrony, grzyba maltańskiego... ale megalityczne świątynie są najstarsze, a Hypogeum Ħal Saflien do tego najbardziej tajemnicze). Na archipelagu brakuje ujęć słodkiej wody a deszcze jako, że deszcze nie padają tam zbyt często to gros wody pitnej sprowadzana jest z pobliskich Włoch. Jest to jednak dość kłopotliwe – pozostała woda, ta płynąca w kranach z racji zbyt dużych kosztów dowozu musi być pozyskiwana na miejscu, właśnie przez odsalanie wody morskiej (na bałtyckim Bornholmie jest łatwiej – w instalacjach sanitarnych płynie woda prosto z morza; nie trzeba jej odsalać, ma na tyle małe stężenie, że nie zniszczy rur czy innych instalacji).
Neolityczna świątynia
   Oczywiście, nie odsala się jej do końca i w kranach płynie woda taka... Lekko słonawa. Dziwnie bierze się w takiej wodzie prysznic, ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić.
   Gdyby zaś komuś przyszło zrobić na przykład herbatę z takiej kranówki – niech wie, że cała właściwie Środkowa Azja pije słoną herbatę. Z mlekiem (o to akurat nie trudno – jako była kolonia brytyjska Malta też należy do regionów, gdzie do herbaty podaje się mleko) i – najlepiej zjełczałym – masłem jaka czy innej potwory. Zachęcam do spróbowania – masło może być nasze, od krowy. Podobno świetnie uzupełnia elektrolity i rozgrzewa w kontynentalnym klimacie mongolskich stepów czy Wyżyny Tybetańskiej.
   To – mniej więcej – tyle, jeśli chodzi o tą niezwykle dziwną, jadalną skałę.
   Zostało mi jeszcze jedno miejsce związane z solą – ale jest na tyle ładne, że chyba poświęcę mu osobny wpis.

A wpis ten ukaże się 10.07.2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Boliwijskie dinozaury

     Ślady dinozaurów w niedostępnym kraterze w Maragui (no, w jego pobliżu, jeszcze niedostępniejszym) nie były jedynymi pozostałościami p...