Wpis taki trochę poradnikowy
(life-hack, jakby powiedzieli nowocześniacy) – ale w końcu w założeniu blog jest edukacyjno-podróżniczy – o tym w jaki
sposób się pakować na wyjazd. Ktoś powie, że spóźniony, bo
przecież koniec wakacji, ale przecież zawsze można do niego wrócić
przed przyszłym sezonem.
|
Ausangate - wstęp tylko z plecakiem
|
Zresztą ja jeszcze w trasie, właśnie śmigam sobie – i będę cały następny miesiąc – po
Bałkanach
(ba, może nawet o
Azję Mniejszą zahaczę) a potem, jeśli żadna
nowa
panika koronawirusowa nie wybuchnie wracam do Ameryki
Południowej (następna seria wpisów będzie właśnie o tych
cudownych
Andach i dziwnościach jakie można tam spotkać – pojawi
się m.in.
smog i
Teoretycy Starożytnej Astronautyki, a
co) – a im
podróż
dalsza, i im głębiej w Dzikie Kraje, tym bardziej warto
wiedzieć jak się pakować. Albo przynajmniej w co, bo jak chodzi o
zawartość torby to u Człowieka istnieją naprawdę srogie różnice
płciowe.
|
Bałkany. Zamek w Kruji
|
Otóż zdarzało mi się podróżować z torbą
przerzucaną na ramię – i zdecydowanie odradzam. Choć w Dzikich
Krajach miejscowi często z bagażem przewieszonym na ramię wędrują,
to jednak najczęściej jest to niewielkie obciążenie. Na dłuższą
metę nie dość, że skolioza, to jeszcze jest to nie wygodne.
Zresztą pomstowałem na to
przy wpisie o wędrówce po marokańskiej
pustyni.
|
Ponura pustynia koło Iki
|
Nie pomstowałem za to – choć powinienem – na
najgorszy wynalazek w historii podróży: walizkę na kółkach.
Owszem – jeśli ktoś z lotniska do hotelu jedzie taksówką i
właściwie używa tego urządzenia przez kilkanaście metrów –
spoko. Tak jak kiedyś kufrów i walizek używali głównie ci,
których stać było na tragarzy i bojów hotelowych, tak dziś
walizek na kółkach powinni używać tylko uczestnicy wczasów all
inclusive. Każde bowiem dalsze wyjście z takim neseserem kończy
się tragicznie. Zwłaszcza w Dzikich Krajach.
|
Taksówki w Pucallpie
|
Po pierwsze:
często nie ma
odpowiedniej nawierzchni – schody, kamienie, piasek,
dziury – i walizka stawia olbrzymi opór. Męczymy się wtedy
niezmiernie, tracimy wodę i energię – a to w ekstremalnych
warunkach jakie panują w Dzikich Krajach jest niezwykle
niebezpieczne. Mało tego: kółka i rączki (ale zwłaszcza kółka)
mają tą cudowną właściwość, że właśnie wtedy, w najmniej
dogodnym momencie psują się (znaczy – kółka psują się zawsze
i wszędzie, ale rączki tylko wtedy gdy nie trzeba). W krańcowych
przypadkach taką walizkę trzeba więc taszczyć oburącz ryzykując
– na nierównej drodze – spektakularną wywrotkę. Owszem,
pojawiły się już modele walizek wyposażone w coś na kształt
szelek – i wtedy można je zarzucić na plecy niczym tornister. I
niczym tornister są wygodne i stabilne. Znaczy: wcale. I ból pleców
gwarantowany. Do tego walizki – zwłaszcza te sztywne, plastikowe –
są niezwykle odporne na zmianę kształtu. Zwyczajnie nie da się
ich upchnąć w jakąś dziurę – a jak już się uda, to lubią
sobie pęknąć. Walizka na kółkach to największy wróg
podróżnika. Raz w życiu użyłem – i musiałem się całą drogę
użerać, bo oczywiście po przejechaniu pięciu metrów urwało się
kółko.
|
Szlak w Dzikich Krajach - Andy
|
Tak, że jeśli wyjazd – to tylko plecak. A jeśli
wyjazd długi – to dwa: mały i duży (jeden z przodu, drugi z tyłu
można założyć). Plecak (zwłaszcza duży) obowiązkowo powinien
mieć pas biodrowy, a i barkowy się przydaje. Pozwala to odpowiednio
rozłożyć ciężar (kłania się fizyka z wektorami i biologia z
budową szkieletu; a mówią, że wiedza ze szkoły na nic się nie
przydaje) – dzięki czemu można dłużej wędrować po bezdrożach.
Poza tym poniżej kilka innych importantnych dla podróżnika cech
plecaka:
- łatwo naprawić – jak samemu się nie umie, byle
szewc w Dzikim Kraju zszyje dratwą (a napraw pan kółko od
walizki);
- mamy wolne ręce, w które można na przykład coś
wziąć;
- albo komuś wysprzęglić (taktyka hit&run – to
nie jest nawoływanie do przemocy, to jeden ze sposobów
rozwiązywania konfliktów);
- wolne ręce przydają się do
łapania równowagi bądź asekuracji, jeśli już równowaga
zostanie stracona;
- przy upadku chroniony jest kręgosłup;
-
plecak może robić za poduszkę;
- dopasowuje się do – na
przykład – luku bagażowego albo jakiejś skrytki;
-
przechodząc w trudnym terenie nie zawadza tak jak torba czy
walizka
- do plecaka można przytroczyć inne gadżety –
śpiwór, namiot, rondel, buty – nie zajmują one wtedy rąk
-
podróżnik z plecakiem – o ile nie jest to najnowszy zdalnie
sterowany obiekt z teflonu – wygląda biedniej niż ktoś z
walizką.
|
Podróż w Dzikich Krajach - Atlas Wysoki
|
Oczywiście, ma też plecak swoje wady, można je
jednak w jakimś stopniu zniwelować. Na przykład: jeśli spakujemy
się bez głowy, albo wyniknie nieprzewidziana sytuacja – trudno
jest wyciągnąć potrzebną rzecz z dna plecaka. Zazwyczaj staram
się przewidywać nieprzewidziane, i takie rzeczy nagłej potrzeby
umieszczać gdzieś na wierzchu albo w bocznych kieszeniach – ale
czasem się nie da. Producenci plecaków turystycznych ciągle jednak
pracują nad udoskonalaniem swoich produktów, i ja używam plecaka
(nie powiem jakiej firmy, bo byłoby to lokowanie produktu, za który
i tak nikt mi nie zapłaci) który zdjęty z pleców otwiera się jak
walizka. Wtedy wszystko z głównej komory jest dużo łatwiej
dostępne.
Inna sprawa to łatwość dostania się do plecaka
jakiegoś miejscowego, liczącego na poprawę swojego losu. Bardzo
łatwo jest niezauważenie otworzyć nożem jakąś boczną kieszeń
i wyjąć jej zawartość. Na to właściwie niewiele można poradzić
– poza zachowaniem czujności i nie wkładaniem cennych rzeczy do
dystalnych kieszeni. Ale jak kto ma pecha to i w drewnianym kościele
mu cegła na głowę spadnie.
Co zaś do takiego plecaka włożyć?
O tym w następnym wpisie.
|
Krajobraz - kanion Apurimac
|
Przeczytane z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń