W poprzedniej części pisałem, że
medyna w Marrakeszu poraża przybysza swoją chaotycznością,
nielogicznością architektoniczną. Cóż, w tej części nie będę
używał takich określeń, bo zajmę się miejscami nieco bardziej
przestrzennymi, choć przecież umiejscowionymi na – nieregularnym
jakby nie było – planie starego miasta.
Medyna w Marrakeszu |
Na teren
najcenniejszych zabytków Marrakeszu turyści wchodzą nieco rzadziej
niż na tak opiewany w bedekerach plac Dżami al-Fna, dlatego ścisk
bywa tu odrobinę mniejszy, przynajmniej jeśli ma się szczęście.
Nie będę ukrywał, że spora część tych architektonicznych cacek
ukryta jest przed wzrokiem przechodniów za grubymi murami –
możliwe też, że nie wszystkie zdołałem odnaleźć podczas mych
wizyt w Marrakeszu.
Dżami al-Fna |
Przede wszystkim są to pałace dawnych
władców. Oczywiście, mówiąc "pałace" mam na myśli
cały kompleks parkowo-pałacowy, z obowiązkowym zbiornikiem wodnym.
Wszak w pustynnym klimacie to właśnie woda symbolizowała bogactwo
(wspaniale pokazał to Frank Herbert w "Diunie"; proszę
czytać w tłumaczeniu pana Marszała, i unikać pana Łozińskiego
oraz najnowszych ekranizacji). Do tego islamski raj też jest ogrodem
pełnym wody (jakże inne to miejsce od pustynnych krain, gdzie
religia ta została stworzona), więc pałac muzułmańskiego władcy
nie tylko miał obrazować jego ziemską potęgę, ale także
uświadamiał poddanym jego mocną pozycję u Najwyższego. Pomijam
fakt, że wokół fontann czy sadzawek, w cieniu drzew pomarańczy,
zwyczajnie milej się spędzało czas niż w zakurzonych uliczkach
medyny, o pustyni poza murami miejskimi nie
wspominając.
Pozostałości ogrodów pałacu El-Badii |
Najpotężniejszy i najstarszy pałac, z którego Saadyci rządzili państwem rozciągającym się od wybrzeży
Atlantyku po dzisiejsze Mali jest niestety w ruinie. Z resztek
potężnych murów na turystów spoglądają miejscowe bociany (takie
jak nasze, ale dzioby mają czarne i nie migrują), po wystawnych
komnatach pozostały tylko posadzki, ogród też jest tylko
wspomnieniem – ale całe założenie nadal budzi respekt (i
przypomina, że wszystkie potęgi upadają – i tylko Bóg jest
wieczny, w czym absolutnie zgadzam się z mieszkańcami
Marrakeszu).
Ruiny el-Badii |
Drugi z odwiedzonych przez mnie pałaców, siedziba Si Mussy, wezyra sułtana Hassana I jest dużo młodszy (Saadyci to
XVI wiek, Si Mussa to XIX stulecie; tak swoją drogą Marrakesz
powstał mniej więcej w tym samym czasie co państwo Polan). Ta
budowla jest zachowana (przynajmniej z zewnątrz, wnętrza zostały splądrowane po śmierci wezyrowego syna), skromniejsza i dużo bardziej subtelna. Kiedy
wszedłem na główny dziedziniec pałacu zdał mi się on jakby
żywcem przeniesiony z Dalekiego Wschodu – choć oczywiście to
było tylko pierwsze wrażenie.
Bahia - najwspanialszy pałac Marrakeszu |
W każdym razie w okalającym
pałac ogrodzie można było odpocząć od skwaru pustynnego słońca
i zgiełku ludnego miasta. Tak, zdecydowanie muzułmańskie ogrody
miały stanowić namiastkę raju, taki mały, ziemski Eden.
A
żeby z ziemskiego przenieść się do niebieskiego raju trzeba było
– volens nolens – umrzeć. Dotyczyło to – i dotyczy do dziś –
zarówno biednych, jak i bogatych. Także wspomniana już dynastia Saadytów,
władająca z Marrakeszu zarówno częścią Półwyspu Iberyjskiego,
jak i słynnym Timbuktu, przeminęła. Była to prawdopodobnie
najpotężniejsza z miejscowych dynastii – lecz aż do XX wieku
(czyli dobrych kilkaset lat, Saadyci panowali w XVI i XVII wieku) nie było
znane miejsce pochówku owych władców. Jeden z nich swoją rodową
nekropolię zwyczajnie zamurował tak dokładnie, że odkryto ją
dopiero przelatując nad miastem samolotem. Dlaczego nikt nie
zorientował się przez tyle czasu? Może i się zorientował, ale
wolał zamilczeć. A może nie – miałem nie używać określenia
"chaotyczny", ale przecież w takim architektonicznym
zgiełku łatwo coś przegapić.
Średniowieczne mury miejskie |
Ja nie przegapiłem. Odstałem
chwilę w kolejce po bilet i wkroczyłem na teren saadyckiej
nekropolii. Cóż, każdy, kto był w Portugalii czy hiszpańskiej
Andaluzji (albo chociaż widział zdjęcia) od razu dostrzeże
podobieństwo iberyjskiej architektury mudejar do niemal ażurowej
budowli Saadytów – w końcu obracamy się w tym samym kręgu
kulturowym. Z takich wzorców czerpali też XIX i XX-wieczni
architekci wznoszący (bądź zdobiący pomieszczenia) budowle w
całej Europie – pałace, synagogi, budynki użyteczności
publicznej.
Mauzoleum Saadytów |
Marrakesz jest miastem muzułmańskim – wśród
zabytków znajdują się też meczety, jak chyba największy (i najstarszy: XII wiek, czasy Almohadów, którzy pokonali przepotężnych Almorawidów, także rządzących Hiszpanią i Afryką Północną z Marrakeszu) na
terenie medyny Meczet Księgarzy z dość topornym, typowym dla
Maroka, kwadratowym minaretem (zdecydowanie bardziej podobają mi się
tureckie minarety wraz z meczetami wzorowanymi na Kościele Mądrości Bożej w Konstantynopolu). Nazwa nie bierze się znikąd – w
świątyni handlowano książkami. Swoją drogą islam od swoich
wyznawców wymaga znajomości czytania – choć bardzo często
ogranicza się ona tylko do umiejętności przeczytania, czy też
może zaśpiewania, Koranu – i trudno zaprzeczyć, że dzięki temu
język arabski opanował tak rozległe obszary (przyznać też
trzeba, że często poszczególne regionalne formy języka są
wzajemnie niezrozumiałe).
Minaret Meczetu Księgarzy |
Całość medyny otoczona jest
potężnymi murami, sięgającymi XII wieku i czasów Almorawidów.
Fortyfikacje te, jak już pisałem, zbudowane są głównie z ubitej ziemi, choć i tak były niezwykle trudne do sforsowania.
Mury Marrakeszu |
Cóż,
trudno mi powiedzieć, czy to już wszystkie zabytki Marrakeszu –
strzelam, że nie, i pozostaje mi po raz kolejny odwiedzić to
pustynne miasto. Miasto, w którym spotkała mnie zabawna, choć
mrożąca krew w żyłach przygoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz