Tłumacz

8 października 2021

Równowaga w przyrodzie

Wpis powstał na potrzeby ogólnoświatowej zabawy w podchody zwanej Geocaching. Zachęcam do zabawy, a oryginał opowiadania o równowadze w przyrodzie znajdziecie tutaj: Aesculus hippocastanum vs Cameraria ohridella. A wrzucam go tu, bo primo: nie mam czasu, secundo: pseudoekolodzy ostatnio ciągle jątrzą nie wiedząc nic o tej dziedzinie nauki.

    Dookoła nas toczy się odwieczna walka - zdałoby się powiedzieć: na śmierć i życie. Gdzie nie spojrzysz tam wojna. Walka o przetrwanie. Brat przeciwko bratu. Sąsiad przeciwko sąsiadowi. Napastnik przeciwko ofierze, ofiara przeciwko napastnikowi.
    Ta walka to tylko jeden z aspektów jakimi zajmuje się EKOLOGIA - w spauperyzowanym umysłowo społeczeństwie traktowana jako segregowanie śmieci czy przypinanie się do drzew (o kupowaniu tzw. żywności ekologicznej nie wspomnę, ponieważ profil ten mogą czytać dzieci), które to działania z EKOLOGIĄ niewiele mają wspólnego.
    Ten wpis opowie historię jednego konfliktu - walki, która nie może mieć zwycięzcy: Aesculus hippocastanum vs Cameraria ohridella.
    Według oficjalnych danych ta wojna rozpoczęła się w Roku Pańskim 1984 roku na terytorium dzisiejszej Północnej Macedonii nad przepięknym Jeziorem Ochrydzkim. Na teren Polski dotarła czternaście lat później.

Jezioro Ochrydzkie

    Ale - nie biorąc przykładu z Homera - zacznijmy ab ovo.
    Dramatis personae:
 
Aesculus hippocastanum - czyli kasztanowiec zwyczajny, przynajmniej po polsku. Nazwa gatunkowa oznacza dosłownie "koński kasztan", bo i owoce - torebki - podobne są do owoców kasztana jadalnego.

Prawdziwe kasztany

    Ów kasztanowiec to średniej wielkości drzewo (maksymalnie 25 metrów wysokości), z gęstą koroną i dłoniastozłożonymi liśćmi złożonymi z kilku wysłużonych listków. Pień posiada dość charakterystyczną korę, w wieku późniejszym łuszczącą się tafelkowato. Kwiaty zebrane w wiechowate, wzniesione kwiatostany o długości do 30 cm kwitną w maju - stąd skojarzenie z maturami.
    Kasztanowiec należy według najnowszych badań do rodziny mydleńcowatych (podobnie jak na przykład klon) i - co warto zaznaczyć - jest rośliną trującą! Ale jak mawiał Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim zwany Paracelsusem: Dosis facit venenum (Dawka czyni truciznę) - więc także i kasztanowiec wykorzystywany jest (kwiaty, kora i nasiona) do produkcji leków. Zawarte w nich związki działają bowiem przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, rozkurczająco, przeciwkrwotocznie oraz uszczelniają naczynia krwionośne.
    Kasztanowiec zwyczajny - co warto zaznaczyć - we florze Polski jest antropofitem, czyli, w dużym skrócie, gatunkiem obcym. Przybył do nas pod koniec XVI wieku (można więc zaklasyfikować go jako kenofit - "nowy" gatunek obcy, w przeciwieństwie do archeofitów, przywleczonych na nasze ziemie przed 1500 A.D, czyli przed wymianą flory i fauny z Amerykami) z Austrii. Jednak nasz bohater także stamtąd nie pochodzi. Otóż Roku Pańskiego 1576 cesarz Maksymilian II Habsburg sprowadził kasztanowca jako roślinę ozdobną do swych ogrodów wprost ze Stambułu (Konstantynopola).

Konstantynopol

    Czy więc tam znajduje się ojczyzna tego drzewa? Choć przez wiele lat dominowało przekonanie, że kasztanowiec pochodzi z Indii obecnie za jego matecznik uznaje się Bałkany, czasem z dodatkiem Azji Mniejszej, czasem zaś pierwotny zasięg rozciągając aż po Kaukaz. Ale warto zapamiętać Bałkany. Czemu? Bowiem tam pojawia się drugi bohater dramatu...

Bosfor - Europa i Azja

    Cameraria ohridella - czyli szrotówek kasztanowcowniaczek. Nazwa, która od wielu lat wywołuje drgawki u wszystkich europejskich zarządców zabytkowych czy miejskich parków, u osób odpowiedzialnych za zieleń w przestrzeni publicznej i innych, podobnych.
    W tej historii ten niewielki nocny motyl odgrywa bowiem rolę tego złego.
    Samo zwierzę jest rzeczywiście filigranowe. Długość ciała imago (czyli owada dorosłego) waha się od 2,8 do 3,8 mm przy rozpiętości skrzydeł maksymalnie 10 mm, poczwarka (czyli pupa) ma 3-4 mm długości, a świeżo wylęgła larwa zaledwie 0,5 mm (więc konia z rzędem temu, kto widział go na własne oczy). Warto dodać, że poczwarki wytrzymują temperatury do -25 stopni w skali Celsjusza - jak na warunki klimatu umiarkowanego są niemal nieśmiertelne. Pełny cykl rozwojowy tego motyla wynosi 6-9 tygodni: w ciągu roku mogą pojawić się nawet 3 pokolenia.
    Szrotówek należy do rodziny kibitnikowatych, niewielkich nocnych motyli należących do ekologicznej grupy minowców. Minowce są niewielkimi owadami (oprócz motyli także chrząszcze, błonkówki czy muchówki) tworzącymi miny - korytarze drążone przez larwy wewnątrz liścia. Nasz bohater upodobał sobie liście właśnie kasztanowca zwyczajnego, choć okazjonalnie może żerować na innych gatunkach kasztanowców albo nawet na klonach - jaworze i pospolitym.
    Nie wiadomo dokładnie skąd ów owad się wziął - dlatego, całkiem słusznie, traktowany jest jako gatunek inwazyjny. Szrotówek kasztanowcowiaczek pierwszy raz zanotowany został na Bałkanach, nad Jeziorem Ochrydzkim – stąd i łacińska nazwa gatunkowa.
    Skąd tam się wziął, jak już mówiłem, nie wiadomo. Sporo przemawia za tym, że przybył z daleka, choć tak małe gatunki owadów są bardzo słabo rozpoznane, więc równie dobrze mógł sobie żyć na Bałkanach. Czemu więc nie szkodził? Może szkodził, ale nikt tego nie zauważał.
    Tak więc A.D. 1984 zauważono, że na populacji kasztanowca w okolicach Jeziora Ochrydzkiego żeruje nowy gatunek - nie chcę tu użyć słowa pasożyt. Bardzo szybko ów szkodnik rozpoczął przemieszczanie się po Europie - nawet w tempie 60 km rocznie (obecnie są lata, kiedy nowy teren zdobywa z prędkością ponad 100 km na rok - prawdziwy owadzi blitzkrieg; Heinz Guderian byłby dumny) - bardzo często przy pomocy ludzi, nieświadomie przenoszących zainfekowane liście, poczwarki czy owady dorosłe. Warto zauważyć, że pierwszymi na nowym terenie ofiarami motyla padały przydrożne aleje kasztanowców - z racji walorów dekoracyjnych bardzo częste w całej Europie. Obecnie zaczął podbijać Skandynawię, Wyspy Brytyjskie i Hiszpanię. Prze też tradycyjnie na Wschód.
    Dalsza ekspansja owada może zagrozić całej europejskiej populacji kasztanowca. Szrotówek niszczy liście oraz powoduje defoliację (opadanie zarażonych liści) a co za tym idzie pozbawia roślinę możliwości przeprowadzania fotosyntezy.

Minowane liście

    Pozostaje pytanie: Dlaczego tak się stało?
    Odpowiedź jest prosta: Nie wiemy.
    Ekologia to nauka o bardzo delikatnych zależnościach między populacjami. O równowadze panującej między nimi. Na przykład - lew poluje na antylopy; jest przy tym, może to się wydać dziwne, strasznie nieefektywny - antylopa jest szybsza, często ucieka. Dlaczego tak się dzieje? Gdyby lew był super myśliwym, rychło wybiłby wszystkie antylopy i sam padł z głodu. Gdyby zaś usunąć lwa - antylopy rozmnożą się tak mocno, że zjedzą całą trawę i same zginą z głodu. Każda ingerencja w te skomplikowane zależności może skończyć się tragicznie dla całego ekosystemu (w szerszym znaczeniu: dla Ziemi).
    W wypadku kasztanowca i szrotówka także musiał zadziałać nieznany nam czynnik naruszający odwieczną równowagę. Mógł on, ale nie musiał, być spowodowany działalnością człowieka.

Kasztanowcowy zagajnik na Kaukazie

    Mogło to być zawleczenie szrotówka do nowego środowiska, gdzie pozbawiony wrogów zaczął rozwijać się bez przeszkód.
    Mogło to być zwiększanie areałów kasztanowca - im więcej drzew i im gęściej rosną tym łatwiej przeleźć szkodnikowi z jednego na drugie.
   Mogła to być presja wywołana zmianami w środowisku powodująca zmiany w behawiorze owada.
    Mógł też motyl po prostu, naturalnie, zmutować.
    Możliwe też, że wszystkie te przypuszczenia są w jakimś stopniu prawdziwe.
    Cóż, póki co prawdziwi ekolodzy szukają rozwiązania tej zagadki – oraz sposobów zwalczenia szkodnika (to ważne, bo pomyślmy, że pojawia się szkodnik niszczący na przykład pszenicę; toć to katastrofa by była). Na tą chwilę poszukiwany jest pasożyt, który mógłby przetrzebić populację owada.
    A na razie ze szrotówkiem walczy się bardziej tradycyjnymi metodami - wycina zainfekowane drzewostany, stosuje opryski pestycydami, żele wstrzykiwane wprost do roślin oraz (choć tu skuteczność jest niezbyt zadowalająca) pułapki lepowe na korze oraz feromonowe. Co przecież kosztuje.
    Choć oczywiście – zgodnie z "hipotezą Czerwonej Królowej" (wpis przydługi, więc sami musicie poszukać co to) – możliwe, że wkrótce kasztanowiec wymyśli jakiś sposób by ograniczyć wpływ motyla, i wyścig zbrojeń między tymi gatunkami wróci do fazy równowagi sił.
    Na koniec prośba - nie lekceważmy prawdziwej EKOLOGII, bowiem może przynieść nam to niepowetowane straty.
    Lekceważmy zielonych terrorystów, bo oni już przynoszą owe wspomniane niepowetowane straty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...