Teneryfa. Największa i najwyższa z
archipelagu Wysp Kanaryjskich, ba, w całej Makaronezji (czyli
Wyspach Szczęśliwych). Miejsce przepiękne i czarowne – a na
dodatek ma dużo niższy, bo zaledwie siedmioprocentowy, VAT niż
cała Unia E***pejska. Coś cudownego.
|
Teneryfa |
Ale oczywiście nie mówcie tego na
sąsiadującej Gran Canarii – spory o to, która wyspa jest
ważniejsza sprawiły, że Wyspy Kanaryjskie nie stanowią wspólnej
jednostki administracyjnej (tzw. autonomii) – podzielone są na
dwie prowincje: ze stolicami w Santa Cruz na Teneryfie i w
grankanaryjskiej mieścinie Las Palmas (no to mnie z Gran Canarii
pogonią).
- Wiesz, na Teneryfie są tramwaje, a
na Gran Canarii nie ma – Salvador, znajomy pracownik
przedsiębiorstwa komunikacji w Santa Cruz nie krył dumy z tej
niewielkiej przewagi nad sąsiadem.
W każdym razie: kiedy tylko mogę
Teneryfę odwiedzam. Najkrócej oczywiście zatrzymuję się w
stolicy, Santa Cruz – głównie po to, żeby tramwajem podjechać
do La Laguny albo złapać lokalny autobus (nazywają te tu "guagua",
są zielone i obsługuje je przedsiębiorstwo o zabawnej nazwie
TITSA) i jechać w inne rejony wyspy (na przykład w najstarsze na
wyspie pasmo górskie Anaga). Czasem też zajrzę na południe, na
Costa Adeje – w regiony niemal pozbawione deszczu i będące przez
to centrum plażowania na Teneryfie.
|
Endemity |
Ma bowiem wyspa ciekawą właściwość
– można spotkać tutaj całą gamę klimatów – odpowiada za to
olbrzymi masyw górski, wulkaniczny właściwie (jakieś 7500 metrów
wysokości od dna morskiego – od powierzchni Atlantyku jakieś
3718) – Pico del Teide.
|
Teida |
Genialna góra – zresztą o
pierwszej wizycie na tym wulkanie już pisałem – onegdaj uważana
za najwyższą na Świecie. Piękno i surowość tego stratowulkanu
zdjęcia oddadzą tylko w części. Oczywiście, można pod szczyt
wjechać kolejką, ale wtedy traci się możliwość spotkania
chociażby marsjańskich krajobrazów (testuje się tu łaziki
marsjańskie), obsydianu (szkło wulkaniczne, szerzej znane
archeologom i miłośnikom "Gry o Tron), Jaj Teide (Huevos del
Teide – fragmenty lawy) czy podziwiania panoramy kaldery Las
Canadas (równina leżąca na wysokości 2000 metrów otoczona postrzępionymi skałami – dawno temu Teide było dużo wyższe,
ale wybuchło i zapadło się – powstała dziura w ziemi z której,
podobnie jak na Santorynie, wyrósł kolejny wulkaniczny szczyt – i
kolejny; Teide przypomina olbrzymią piramidę schodkową).
|
Jaja Teide |
|
Marsjańskie Teide |
|
Las Canedas |
Jest Teide wulkanem czynnym. Na
szczycie czuć wyziewy siarkowe, a gdy spadnie śnieg – a zdarza
się to czasami, Rzymianie wszak nazywali górę "Nivaria"
– "Śnieżna" – sam szczyt jest jednak wolny od białej
pokrywy. Ziemia tam jest ciepła – można to sprawdzić
organoleptycznie (jeśli oczywiście ma się zezwolenie – darmowe,
ale trudne do zdobycia w związku z reglamentowaną liczbą turystów
mogących wejść na szczyt). Co jakiś czas wulkan wybucha – wtedy
czasem dochodzi do tragedii: na przykład na początku XVIII wieku
zalany lawą zostało Garachico, ówcześnie główny port wyspy.
Spacerując po jałowych, księżycowych, zboczach Teide można dojść
do wniosku, że Pan Bóg nie potrzebuje bomby atomowej – skoro ma
wulkany. Sama góra była poza tym czczona przez miejscowych Guanczów
jako coś na kształt axis mundi – oraz miejsce uwięzienia złego
demona Guayoty. W licznych jaskiniach znajdujących się na zboczach
Echeyde – jak w języku Guanczów nazywało się Teide –
znaleziono liczne narzędzia i ceramikę, świadczące o dość żywym
i intensywnym kulcie w tym rejonie. Swoją drogą Guayota
przedstawiany był jako czarny pies – a to od psów właśnie cały
archipelag przyjął swą współczesną nazwę (nie od kanarków –
to kanarek dostał nazwę po wyspach; swoją drogą dzięki wiedzy o
pochodzeniu nazwy Wyspy Kanaryjskie mój znajomy wygrał teleturniej
"Va Banque" – niby wiedza bezużyteczna, ale...).
|
Garachico |
|
Marsjańskie Teide |
Masyw Teide dzieli Teneryfę na dwie
strefy – na północy prądy morskie przynoszą opady, dlatego ta
część wyspy jest zielona – a w Anadze rosną pozostałości
trzeciorzędowych lasów wawrzynolistnych (Laurasilva) – południe
natomiast jest jałowe, gdzieniegdzie może tylko okraszone
plantacjami bananów (jest bowiem Teneryfa największym w Unii
E***pejskiej producentem tych jagód; na Świecie prym wiedzie
Ekwador). Na południu – jak już wspominałem – znajdują się
plaże. A Los Cristianos czy Las Americas to znane kurorty. Czyli
mówiąc krótko – tam jest nudno.
|
Anaga |
Co innego północ wyspy. Wokół
Puerto de la Cruz znaleźć można kilka interesujących atrakcji –
o Garachico już wspominałem – chociażby ową słynną Drago
Millenario – Smokowca Tysiącletniego. To oczywiście humbug –
potężna ta dracena ma zaledwie jakieś 800-900 lat, ale i tak robi
wrażenie – zwłaszcza, gdy się podejdzie z bliska pod sam pień
(większość turystów ogląda ów kanaryjski endemit zza ogrodzenia
– nie chce im się chociażby szukać kasy biletowej, która swoją
drogą jest delikatnie ukryta; co zaś się endemitów tyczy –
Teneryfa to od tym względem miejsce naprawdę wybitne). Niedaleko
smoczego drzewa znajduje się niewielkie muzeum poświęcone
Guanczom, rdzennym mieszkańcom Teneryfy – ale jest to atrakcja
raczej dla dzieci; dużo ciekawsze jest Muzeum Historii Naturalnej w
Santa Cruz.
|
Dracena Tysiącletnia
|
Północ wyspy to także Anaga –
niezbyt wysokie wulkaniczne góry – ale rekompensują to sobie
niezwykłą urwistością. Polecam spacer, zwłaszcza, że to całkiem
niedaleko z La Laguny – dawnej stolicy wyspy.
|
Anaga |
La Laguna – do której można
dojechać z Santa Cruz tramwajem jest, podobnie jak Pico del Teide,
wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Ale o
tym czarownym miejscu będzie już w następnej części wpisu - w sierpniu, trzeciego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz