Tłumacz

31 lipca 2020

Teneryfa cz. 1

  Teneryfa. Największa i najwyższa z archipelagu Wysp Kanaryjskich, ba, w całej Makaronezji (czyli Wyspach Szczęśliwych). Miejsce przepiękne i czarowne – a na dodatek ma dużo niższy, bo zaledwie siedmioprocentowy, VAT niż cała Unia E***pejska. Coś cudownego.
Teneryfa
   Ale oczywiście nie mówcie tego na sąsiadującej Gran Canarii – spory o to, która wyspa jest ważniejsza sprawiły, że Wyspy Kanaryjskie nie stanowią wspólnej jednostki administracyjnej (tzw. autonomii) – podzielone są na dwie prowincje: ze stolicami w Santa Cruz na Teneryfie i w grankanaryjskiej mieścinie Las Palmas (no to mnie z Gran Canarii pogonią).
   - Wiesz, na Teneryfie są tramwaje, a na Gran Canarii nie ma – Salvador, znajomy pracownik przedsiębiorstwa komunikacji w Santa Cruz nie krył dumy z tej niewielkiej przewagi nad sąsiadem.
  W każdym razie: kiedy tylko mogę Teneryfę odwiedzam. Najkrócej oczywiście zatrzymuję się w stolicy, Santa Cruz – głównie po to, żeby tramwajem podjechać do La Laguny albo złapać lokalny autobus (nazywają te tu "guagua", są zielone i obsługuje je przedsiębiorstwo o zabawnej nazwie TITSA) i jechać w inne rejony wyspy (na przykład w najstarsze na wyspie pasmo górskie Anaga). Czasem też zajrzę na południe, na Costa Adeje – w regiony niemal pozbawione deszczu i będące przez to centrum plażowania na Teneryfie.
Endemity
   Ma bowiem wyspa ciekawą właściwość – można spotkać tutaj całą gamę klimatów – odpowiada za to olbrzymi masyw górski, wulkaniczny właściwie (jakieś 7500 metrów wysokości od dna morskiego – od powierzchni Atlantyku jakieś 3718) – Pico del Teide.
Teida
   Genialna góra – zresztą o pierwszej wizycie na tym wulkanie już pisałem – onegdaj uważana za najwyższą na Świecie. Piękno i surowość tego stratowulkanu zdjęcia oddadzą tylko w części. Oczywiście, można pod szczyt wjechać kolejką, ale wtedy traci się możliwość spotkania chociażby marsjańskich krajobrazów (testuje się tu łaziki marsjańskie), obsydianu (szkło wulkaniczne, szerzej znane archeologom i miłośnikom "Gry o Tron), Jaj Teide (Huevos del Teide – fragmenty lawy) czy podziwiania panoramy kaldery Las Canadas (równina leżąca na wysokości 2000 metrów otoczona postrzępionymi skałami – dawno temu Teide było dużo wyższe, ale wybuchło i zapadło się – powstała dziura w ziemi z której, podobnie jak na Santorynie, wyrósł kolejny wulkaniczny szczyt – i kolejny; Teide przypomina olbrzymią piramidę schodkową).
Jaja Teide
Marsjańskie Teide
Las Canedas
   Jest Teide wulkanem czynnym. Na szczycie czuć wyziewy siarkowe, a gdy spadnie śnieg – a zdarza się to czasami, Rzymianie wszak nazywali górę "Nivaria" – "Śnieżna" – sam szczyt jest jednak wolny od białej pokrywy. Ziemia tam jest ciepła – można to sprawdzić organoleptycznie (jeśli oczywiście ma się zezwolenie – darmowe, ale trudne do zdobycia w związku z reglamentowaną liczbą turystów mogących wejść na szczyt). Co jakiś czas wulkan wybucha – wtedy czasem dochodzi do tragedii: na przykład na początku XVIII wieku zalany lawą zostało Garachico, ówcześnie główny port wyspy. Spacerując po jałowych, księżycowych, zboczach Teide można dojść do wniosku, że Pan Bóg nie potrzebuje bomby atomowej – skoro ma wulkany. Sama góra była poza tym czczona przez miejscowych Guanczów jako coś na kształt axis mundi – oraz miejsce uwięzienia złego demona Guayoty. W licznych jaskiniach znajdujących się na zboczach Echeyde – jak w języku Guanczów nazywało się Teide – znaleziono liczne narzędzia i ceramikę, świadczące o dość żywym i intensywnym kulcie w tym rejonie. Swoją drogą Guayota przedstawiany był jako czarny pies – a to od psów właśnie cały archipelag przyjął swą współczesną nazwę (nie od kanarków – to kanarek dostał nazwę po wyspach; swoją drogą dzięki wiedzy o pochodzeniu nazwy Wyspy Kanaryjskie mój znajomy wygrał teleturniej "Va Banque" – niby wiedza bezużyteczna, ale...).
Garachico
Marsjańskie Teide
   Masyw Teide dzieli Teneryfę na dwie strefy – na północy prądy morskie przynoszą opady, dlatego ta część wyspy jest zielona – a w Anadze rosną pozostałości trzeciorzędowych lasów wawrzynolistnych (Laurasilva) – południe natomiast jest jałowe, gdzieniegdzie może tylko okraszone plantacjami bananów (jest bowiem Teneryfa największym w Unii E***pejskiej producentem tych jagód; na Świecie prym wiedzie Ekwador). Na południu – jak już wspominałem – znajdują się plaże. A Los Cristianos czy Las Americas to znane kurorty. Czyli mówiąc krótko – tam jest nudno.
Anaga
   Co innego północ wyspy. Wokół Puerto de la Cruz znaleźć można kilka interesujących atrakcji – o Garachico już wspominałem – chociażby ową słynną Drago Millenario – Smokowca Tysiącletniego. To oczywiście humbug – potężna ta dracena ma zaledwie jakieś 800-900 lat, ale i tak robi wrażenie – zwłaszcza, gdy się podejdzie z bliska pod sam pień (większość turystów ogląda ów kanaryjski endemit zza ogrodzenia – nie chce im się chociażby szukać kasy biletowej, która swoją drogą jest delikatnie ukryta; co zaś się endemitów tyczy – Teneryfa to od tym względem miejsce naprawdę wybitne). Niedaleko smoczego drzewa znajduje się niewielkie muzeum poświęcone Guanczom, rdzennym mieszkańcom Teneryfy – ale jest to atrakcja raczej dla dzieci; dużo ciekawsze jest Muzeum Historii Naturalnej w Santa Cruz.
Dracena Tysiącletnia
   Północ wyspy to także Anaga – niezbyt wysokie wulkaniczne góry – ale rekompensują to sobie niezwykłą urwistością. Polecam spacer, zwłaszcza, że to całkiem niedaleko z La Laguny – dawnej stolicy wyspy.
Anaga
   La Laguna – do której można dojechać z Santa Cruz tramwajem jest, podobnie jak Pico del Teide, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Ale o tym czarownym miejscu będzie już w następnej części wpisu - w sierpniu, trzeciego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...