Tłumacz

24 marca 2023

Skalny klasztor

    W ostatnim wpisie o Złotych Piaskach utyskiwałem, że w okolicy kurortu właściwie nie ma atrakcji turystycznych wyższych lotów (do Warny, też nie szczególnej ale skrywającej genialne Varna Gold jest kawałek; niby tylko kilkanaście kilometrów, ale dojechać trzeba), co wydaje się dziwne, jako, że Bułgaria to jedno z tych miejsc na Ziemi, w których gdzie nie wbijesz łopaty to coś znajdujesz – podobno jeśli chodzi o zabytki ustępuje w Europie liczebnie tylko Grecji i Włochom; możliwe, że chodzi o pamiątki po Antyku, wszak to terytorium, w przeciwieństwie do Francji czy Hiszpanii było dużo bliżej centrum starożytnego Śródziemiomorza.
    W powyższym, wielokrotnie złożonym, zdaniu (za to kocham język polski) kluczowe jest słowo "właściwie". Oznacza ono, że – bla bla bla – coś jednak podle kurortu jest. Co prawda średniowieczne, ale prace archeologiczne wykazały, że miejsce było użytkowane także w czasach antycznych: ot, zachowały się charakterystyczne dla Imperium Rzymskiego mozaiki. Do tego całkiem niedaleko – asfaltem jakieś 3 kilometry, po stromych, wapiennych stokach porośniętych gęstym lasem zapewne bliżej, choć niekoniecznie krócej. To skalny klasztor Aładża.
Klasztor Aładża
    Dobra, wiem, że na powyższym zdjęciu nie wygląda imponująco. Trochę specjalnie takie wybrałem, aby w dalszym ciągu opowieści móc rzec, że nie jest to ani najpiękniejszy, ani największy, ani najsławniejszy klasztor w Bułgarii – a jest tu ich bez liku, zwłaszcza w Dobrudży. Wydłubane w miejscowych wapiennych skałach ciągną się w od Warny aż po Dunaj. Ba, dokoła Morza Czarnego takich skalnych kościołów jest całe mnóstwo.
Cziatura w Imeretii - skalny klasztor Mgwimewi w niedzielę
    Warto pamiętać, że także jeden z cudów dawnej Rzeczypospolitej, doceniony także przez UNESCO, Ławra Peczerska w Kijowie, to też oryginalny skalny klasztor. Będąc w tym dawnym królewskim mieście (wiele miast Rzeczypospolitej miało taki tytuł, w tym i moja rodzinna Warta) warto zajrzeć na teren mającego 1000 lat kompleksu, także do tej podziemnej części, Ławry Dolnej, nie tylko do imponujących cerkwi i soborów wzniesionych w stylu baroku kozackiego.
Sobór Uspiennski w kijowskiej Ławrze Peczerskiej
    Czemu klasztory powstawały akurat w grotach i jaskiniach? W wielu kulturach podziemia miały bardzo ważne mitologiczne miejsce, ale tu akurat chodzi o charakterystyczny dla Kościołów Wschodnich i Prawosławia typ monastycyzmu – świątobliwy mąż, pustelnik, potrzebował odciąć się od świata zewnętrznego, a mroczna i ponura jaskinia gwarantowała właśnie takie odcięcie. Umożliwiała również głębszą kontemplację i ułatwiała spojrzenie w siebie – i w Boga. To się chyba fachowo nazywa deprywacja sensoryczna, i wynaleziono ją już bardzo, bardzo dawno.
    Drugim powodem było bezpieczeństwo. Bandyci, stepowi koczownicy, wreszcie muzułmanie nie pałali sympatią – z różnych powodów – do chrześcijańskich mnichów, podobnie jak zresztą czynią to współcześni bezbożnicy, choć oczywiście czynią to w imię socjalizmu. Średniowieczny klasztor Aładża – nazwa turecka, oznacza bodajże "wielobarwną" – był właśnie taką kryjówką przed Osmanami. Choć oczywiście wymiaru kontemplacyjnego też nie można wykluczać. Klasztor był tak dobrze ukryty, że kiedy opustoszał odkryto go dopiero, kiedy miękka, wapienna skała kryjąca mnisze cele zerodowała i osunęła się (trzęsienia ziemi nawiedzające te rejony też miały sporo do powiedzenia).
Pomieszczenie bez ściany
    Mało tego – nie do końca wiadomo chociażby pod jakim wezwaniem była klasztorna kaplica. Niewielka i zamknięta, choć jak ktoś wdrapie się na drugie piętro i zajrzy do środka zobaczy pozostałości barwnych fresków. Kiedyś całe wnętrze było nimi pokryte, ale – znów – erozja zniszczyła te cuda. Przetrwała zaledwie drobna część. Zachował się natomiast rozkład pomieszczeń – oprócz kaplicy klasztorna kuchnia, refektarz i – zaledwie - sześć cel.
Resztki polichromii na klasztornych sufitach
    Sześć, bowiem taka była maksymalna pojemność klasztoru – wszak mnisi mieli żyć w skupieniu, więc tłumy były tu niepotrzebne. Dopiero śmierć któregoś z mieszkańców umożliwiała wstąpienie nowego zakonnika.
Klasztorne wnętrza
Aładża
    Mnichów grzebano także na terenie klasztoru – zachowały się płyty nagrobne, na których zwiedzający, a może raczej pielgrzymi, kładą drobne wota. Czy w grobach nadal są ciała śmiem wątpić. Zgodnie z prawosławnym zwyczajem zmarłych po pewnym czasie ekshumuje się i przenosi szczątki do ossarium – zlokalizowano je poza klasztorem.
Współczesne chodniki w klasztorze
    Obok klasztoru stoi dziś niewielkie muzeum prezentujące odrobinę prawosławnej sztuki, historię odkrycia Aładży i parę artefaktów z przeszłości tego miejsca. Jest też kasa biletowa – wejściówki nie są drogie, jest cennik, choć zgrabny negocjator zapłaci ciut inną cenę, jeśli wiecie o czym mówię.
    Mimo to tłumów nie ma. Aładża przegrywa niestety z bardziej przyziemnymi rozrywkami modnego kurortu jakimi są Złote Piaski – tanim alkoholem, wspaniałymi plażami czy dyskotekami. Do tego do klasztoru jest bardzo pod górkę. Bardzo – a przecież wsiąść w auto po nadmorskich balangach jest niemądrze.
Jedna z atrakcji Złotych Piasków
    A spacer drogą? To tylko 3 kilometry. Właściwie to odradzam. W Bułgarii obecnie samochodów jest całkiem sporo, ale za czasów podległości ZSRS było ich bardzo niewiele, więc lokalne drogi są wąskie, kręte i słabej jakości – owszem, zmienia się to, ale z jakichś względów spora część funduszy przeznaczona na poprawę infrastruktury tajemniczo znika. Ale pieszego to nie interesuje – zresztą mandaty są tu dość wysokie, potrąconym można zostać najwyżej przez jakiś drogi zachodni wóz, którego kierowcę stać na mandat lub łapówkę – wiodąca do Aładży droga nie posiada pobocza. A sąsiadujące z szosą okrajki są na tyle gęste, że ucieczka pieszego staje się niemożliwa. Ot, Bałkany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...