Tłumacz

4 lipca 2025

Bombardowanie

    Był 11. maja 1940 roku. Kilka dni wcześniej wojska niemieckie przekroczyły granice Królestwa Niderlandów i, choć Holendrzy próbowali stawiać opór, chwacko posuwały się naprzód. Niderlandzki rząd początkowo odmawiał jakichkolwiek negocjacji, ale po usłyszeniu komunikatu iż setka teutońskich bombowców leci na Rotterdam głośno zawołał: "Negocjujmy warunki kapitulacji". Niemieckie bombowce tym okrzykiem się nie przejęły (według legendy 2/3 floty nie zauważyło flary wzywającej do powrotu na lotnisko), Rotterdam został zniszczony (zginęło jakieś 1000 osób), a Niderlandy poddały się. Dziś, w centralnym punkcie miasta, podle Muzeum Morskiego, stoi statua upamiętniająca to tragiczne wydarzenie.

Pomnik Rozdarte Miasto
    Swoją drogą taka sobie, zresztą W. Sz. Czytelnik zna moje zapatrywanie na sztukę nowoczesną.
Dom z sześcianów
    W każdym razie Rotterdam – dziś największy w Europie i trzeci na Świecie port morski – został zrównany z ziemią. Bombardowanie i niszczenie miast nie jest oczywiście czymś nowym, w poprzednim wpisie było o Brukseli, której to centrum zaorane zostało swego czasu przez francuską artylerię. Pozostaje kwestia odbudowania tkanki miejskiej. Grote-Markt jest przepiękny i wpisany na Listę Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, Rotterdam zaś...
Port w Rotterdamie
Kanały w centrum miasta

Odbudowana Bruksela

    Na powyższych zdjęciach można sobie porównać. Ohydne blokowisko w stylu amerykańskich metropolii, całkiem bez duszy. Nawet te budynki, których stan zniszczenia pozwalał na odbudowę też są jakieś nie takie.

Szczątki rotterdamskiej starówki
    A reklamowana jako Kaplica Sykstyńska Holandii (bo Rotterdam leży zarówno w Niderlandach, jak i w Holandii, w przeciwieństwie do Amsterdamu, Południowej) hala targowa (spełnia także funkcje mieszkalne, taki postmodernizm) jest zwykłym centrum handlowym z bohomazem u sufitu. Pomysł przyrównania Wygnania z Raju pędzla Michała Anioła Buonarottiego do papryk, bakłażanów i gąsienicy pazia królowej mógł narodzić się tylko w społeczeństwie ograbionym z poczucia estetyki. Znaczy: nowoczesnym.
Hala targowa
    Bombardowanie Rotterdamu, tragiczne w skutkach, zmieniło także zapatrywania Aliantów na działania wojsk niemieckich. Do tego momentu brytyjskie (głównie) bombowce zrzucały na miasta Rzeszy ulotki propagandowe nawołujące do zaprzestania działań wojennych czy szkalujące przywódców zwycięskiego państwa. Naprawdę, musiało to mieć olbrzymi psychologiczny efekt. A przynajmniej wpływ na pękające ze śmiechu przepony Niemców, en masse stojących przy swoim zwycięskim Führerze i potężnym Wermachcie. Opowiastki o nazistowskim ruchu oporu to powojenna projekcja, mająca na celu wybielić Niemców – którzy przecież w latach II Wojny Światowej nic nie wiedzieli o własnych zbrodniach, pewnie byli na wakacjach.

Miejsce po Kancelarii Rzeszy w Berlinie

    Kumulacją alianckich bombardowań Rzeszy był chyba nalot na Drezno – niebronione miasto, dziś odbudowane, także zostało zniszczone. Ktoś powie, że była to zbrodnia wojenna. Cóż, może mieć rację, ale zapomina, że była to odpowiedź na niemieckie ataki na niebroniące się miasta. Zresztą Drezno nie było jedyne (z większych niemieckich miast tylko łużycki Zgorzelec przetrwał wojnę bez szwanku; ostatnio anonimowy darczyńca zafundował miastu rewitalizację starówki).

Drezno
    Zastanawia mnie – widząc reakcję po bombardowaniu Rotterdamu – co alianci robili kilka miesięcy wcześniej, kiedy Luftwaffe zrównało z ziemią Wieluń, miasto otwarte i niebronione (do dziś ta zbrodnia nie istnieje w świadomości Zachodu, nikt nie namalował wieluńskiej Guerniki).

Fundamenty wieluńskiej fary, zniszczonej w bombardowaniu 1. Września 1939

    Kilka tygodni krwawych bombardowań Warszawy zaowocowały konferencją w Abbeville i typową felonią – czyli zdradą sojusznika w obliczu agresji wspólnego wroga. Ucieczki z pola walki, znaczy się. Starówka warszawska wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO została jako przykład dokładnej odbudowy miasta. Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie wspominana zdrada sojuszników.

Resztki Pałacu Saskiego w Warszawie - nieodbudowanego

    Co właściwie nie powinno dziwić. Każdy patrzy swego. I będzie patrzył. Zwłaszcza, że – w przeciwieństwie do państw wyrosłych na gruzach imperium Karola Wielkiego – nie mamy z Zachodem przesadnie wspólnej historii. Nadal jesteśmy dla nich miejscem ubi sunt leones. Do tego nie potrafimy pokazać im naszych zasług dla ochrony kontynentu, bo nie umiemy – mam nadzieję, że z głupoty, a nie z premedytacji – w politykę historyczną.

Okopy z czasów Bitwy Warszawskiej 1920 roku

    Czasy zdają się nadchodzić ciężkie, więc może warto się zastanowić, czy mądrym jest opierać się na krajach, które nami systemowo gardzą, i które już raz (ba, żeby tylko) nas zdradziły. Moim zdaniem owszem, wchodźmy w sojusze, ale nie ufajmy. I sami troszczmy się o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi. Nie przejmujmy się też zapatrzonymi w Zachód ojkofobami.

Symbol okupacji Polski

    A. Jeszcze jedno. Arthur "Bombowiec" Harris, brytyjski wojskowy atakujący z powietrza niemieckie miasta, za cel wybrał akurat to związane z władcami Polski. Paranoik powiedziałby, że to nie przypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Bombardowanie

     Był 11. maja 1940 roku. Kilka dni wcześniej wojska niemieckie przekroczyły granice Królestwa Niderlandów i, choć Holendrzy próbowali st...