Trochę wiało, więc nasz kapitan,
obdarzony niezdradzającą uczuć ciemną kamienną twarzą Ajmara
naciągnął kaptur mocniej na głowę.
- Zaraz dopływamy –
mruknął.
|
Górski marynarz na Titicaca
|
Z Copacabany na Wyspę Księżyca – nasz pierwszy
punkt wyprawy – nie było daleko. Ponura aura przypominała trochę
jeziora – loch – północnej Szkocji (z Jeziorem Ness, z Loch
Ness na czele), ale byliśmy jakieś 3,5 kilometra wyżej i
kilkanaście tysięcy dalej – w Boliwii, na Titicaca, najwyżej
położonym żeglownym jeziorze Świata.
|
Jezioro Titicaca w pochmurny dzień
|
Mieliśmy zamiar
odwiedzić dwie najbardziej znane wyspy jeziora, poświęcone parze
najważniejszych (poza wspominaną w poprzednim wpisie Pachamamą,
Matką-Ziemią i nie wspomnianym Illapie, Panu Błyskawic i Deszczu) inkaskich bogów: Słońcu i Księżycowi – Inti i
Quilla (przy czym Księżyc była kobietą, Słońce – mężczyzną).
Oczywiście, Inti jest dużo bardziej znany z tej pary – tak jakiś
czas zwały się chociażby sole, peruwiańska waluta, każdy, kto
odwiedza Patallaqtę (czyli Machu Picchu) ogląda będący
przedmiotem kultu gnomon Intihuantana (Kamień do Którego
Przywiązane Jest Słońce) a wielkie ludowe święto na zboczach góry Ausangate (Pan Burzy – kolejna postać z inkaskiej mitologii) zwie
się – podobnie jak miesiąc czerwiec w keczua – Inti Raymi.
Quilla – albo Killa, ortografia hiszpańska w językach andyjskich
nadal jest dość płynna – znana jest odrobinę mniej.
|
Intihuantana z Machu Picchu
|
|
Nevado Ausangate |
Główną
atrakcją na mniejszej i obecnie niezamieszkanej Wyspie Księżyca są
ruiny Iñaq
Uyu,
Klasztoru Dziewic Słońca.
|
Klasztor Dziewic Słońca
|
Nazwa trąci jakąś
mistyczną egzotyką, niechybnie związaną z pożyciem seksualnym –
i trochę prawdy w tym jest. Nie od dziś wiadomo, że kobiece
dziewictwo jest (i kulturowo, ale także biologicznie) pewną
wartością dodaną, przetargową – i jest cenne. A – podobnie
jak na przykład w Egipcie czy Japonii (ile jest tych podobieństw –
dla dyfuzjonistów to dowód na przedwieczne kontakty
międzykontynentalne, dla teoretyków Starożytnej Astronautyki na
częste wizyty kosmitów; dla mnie na to, że Ludzie wszędzie
wpadają na te same pomysły) – Sapa Inca, władca Tahuantinsuyu
miał status boski, czy półboski: oficjalnie był Synem Słońca. A
dla potomka Inti należało przeznaczać wszystko co najlepsze –
także i dziewice. W większości były to panny z wysokich rodów –
które to rody jak najchętniej wysyłały swoje księżniczki do
klasztorów (nazwa oczywiście współczesna, ale wbrew pozorom
całkiem trafna): jeśli któraś z Dziewic wpadła w oko Sapa Ince i
zostawała główną małżonką Coyą oraz matką następcy, rodzina
tylko na tym zyskiwała.
|
Panorama Wyspy Księżyca z terasami i ruinami Klasztoru Dziewic Słońca
|
Większość panien dożywała swoich
dni w spokoju, zajmując się tkaniem szat dla Inki czy uprawą ziemi
(cała Wyspa Księżyca pokryta jest kiedyś uprawnymi polami
tarasowymi) – choć według legend Dziewice Słońca notorycznie
składano w ofierze krwawym andyjskim bóstwom. Cóż, mogło się
tak zdarzyć, w końcu owe panny były niezwykle cenne, a
ambiwalentna natura miejscowych bogów podpowiada nam, że im
cenniejsza ofiara, tym i oczekiwany profit większy, ale były to
naprawdę sporadyczne przypadki. Obraz konkwistadora ratującego
przed krwawym kapłanem wprost z ołtarza Dziewicę Słońca to
wymysł taniej literatury przygodowej (sam howardowski Conan nic
innego nie robi jak raz za razem ratuje z takich opresji dziewice),
kolejny klon Perseusza ratującego Andromedę. Motyw trafił także
do książek o przygodach Tomka Wilmowskiego – a co.
|
Wyspa Słońca i Wyspa Księżyca
|
Wyspa
Słońca – drugi (i historycznie ważniejszy: tu miał przyjść na
Świat słynny biały bóg Viracocha, nauczyciel i dawca wiedzy, a
jak chcą teoretycy Starożytnej Astronautyki kosmita oraz wedle
jednej z wersji pierwsi Inkowie, Manco Capac z żoną-siostrą Mamą
Ocllą; sam Inti, Słońce też miałby stąd pochodzić) nasz
przystanek – to już całkiem inna historia. Przede wszystkim jest
zamieszkana, i to przez trzy communidas, trzy wspólnoty. Pech chce,
że miejscowi, zamiast dogadać się i zarabiać na turystach kłócą
się między sobą niczym nasi Górale w Zakopanem. Dzięki temu
trudno jest swobodnie przemieszać się po wyspie, brakuje
infrastruktury i dostępu do części zabytków.
|
Pałac Sapa Inki
|
|
Inkaskie wrota |
Na szczęście
dostępne są ruiny pałacu Sapa Inki, z bardzo ciekawym
pomieszczeniem, pokrytym dachem w kształcie kopuły. Oczywiście nie
jest to prawdziwe łukowe sklepienie – to wynaleźli Rzymianie (i
był to jeden z najważniejszych punktów w historii architektury –
kto widział Panteon, Pont du Gard albo Kościół Mądrości Bożej
ten ochoczo przytaknie) – ale inkascy budowniczowie zastosowali tu
motyw używany w Starożytnej Grecji na przykład przy wznoszeniu
tolosów (najsłynniejszym takim grobowcem jest tak zwany Grób
Agamemnona) – każda następna warstwa kamieni wysuwa się lekko
ponad poprzednią dając efekt kopuły – oczywiście bez jej
wspaniałej trwałości, wytrzymałości i proporcji.
|
Sklepienie pałacowe
|
Z – tym
razem prawdziwych, nie pływających – wysp na Jeziorze Titicaca
ruszyliśmy ku obiecanemu Tiwanaku, via La Paz, miasta przedziwnego i
niebywale zatrutego. Po drodze – co już opisywałem – natknęliśmy
się na niespodziewaną przeprawę promową oraz – o czym jeszcze
nie było - pierwsze ślady wyjątkowej w skali Świata nowoczesnej boliwijskiej architektury.
|
Preinkaskie sanktuarium w Tiwanaku, cel podróży
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz