Tłumacz

23 września 2022

Boliwijski Hunderwasser

    Kim jest Hunderwasser wiem nawet ja – który o nowoczesnej architekturze mam zdanie prawie tak złe jak o socjalizmie (bo wiadomo, że o nim mam jak najgorsze). Kim natomiast jest Freddy Mamani Silvestre nie miałem pojęcia aż do wizyty w Boliwii.
    A z wpływami tegoż pana spotkałem się właściwie od razu po przekroczeniu peruwiańsko-boliwijskiej granicy. Oto Yunguyo po stronie Peru miało typową nowoczesną andyjską zabudowę – składającą się głównie z niedokończonych konstrukcji z żelbetonu i kinkierowej cegły (o czym już pisałem), zaś w Kasani, już w Boliwii, pojawiły się domy ukończone – i to w dość niecodzienny dla Gringo sposób – kolorowe i pełne szklanych powierzchni (co nie znaczy, że zniknęły te ceglane i niedokończone, nie; dalej stanowiły większość). Bardziej estetyczne, tak, jakby Boliwijczykom w przeciwieństwie do ich sąsiadów bardziej zależało na porządku i ładzie w przestrzeni publicznej.

Pierwszy kontakt z architekturą nowoandyjską

    A przecież Boliwia jest od Peru dużo biedniejsza i bardziej zacofana.
    - Jest też ze dwa razy bezpieczniejsza – stwierdził znajomy z Limy – U nas to złodzieje, bandyci, a tam spokój.
    Faktycznie, na ulicach nie było wrogich spojrzeń, nawet zamaskowani chłopcy w La Paz okazywali się zawodowymi pucybutami – z jakichś względów pracującymi w kominiarkach. W każdym razie przekroczyliśmy przyjazną granicę (kiedyś oczywiście Peru z Boliwią toczyły wojny, raz nawet Boliwijczycy najechali północnego sąsiada i rozbili go na dwa państwa, ale dziś są, jak to się mówi, best friend forever i razem z Ekwadorczykami tworzą Comunidad Andina, wspólnotę państw andyjskich; za to z Chilijczykami jest wieczna kosa) i od razu na ulicach stało się porządniej, nawet śmieci było jakby mniej – choć to mogło akurat wynikać z biedy, sprawiającej, że słowo recykling nie jest w Dzikich Krajach jakąś-li tylko fanaberią ekoterrorystów.
    Prawdziwe zaskoczenie czekało mnie jednak gdy dotarłem do aglomeracji La Paz. Samo miasto jest niezwykle zanieczyszczoną i ponurą (mimo tego ogarnięcia o którym wspominałem przed chwilą) faktyczną stolicą kraju (de iure siedzibą rządu jest przesympatyczne kolonialne Sucre, docenione przez UNESCO i naprawdę warte odwiedzenia – może też zrobię wpis, choć nie spotkała tam mnie żadna poważniejsza przygoda, to wpis będzie nudnawy i typowo krajoznawczy) oraz trzecim co do wielkości ośrodkiem miejskim. Leży sobie w wysokogórskiej kotlinie napełnionej smogiem produkowanym przez siebie samego oraz położone tuż nad nim (to jest nad kotliną) El Alto, drugie pod względem liczby ludności miasto kraju. Największe jest Santa Cruz – ma ponad milion mieszkańców (czyli niewiele jak na standardy Ameryki Łacińskiej) i dynamicznie się rozwija w związku z odkryciem nieodległych złóż ropy – przynajmniej tak było kiedy prezydentem Boliwii był nastawiony antyamerykańsko i antykapitalistycznie Evo Morales (obecnie odsunięty od władzy w wyniku protestów społecznych, hm).

Aglomeracja La Paz - El Alto: domy-transformersy w deszczu

    Oto bowiem tkanka miejska La Paz i El Alto poprzetykana jest czymś, co można nazwać "domami-transformersami". Budynki te swoją stylizacją przypominają bowiem Optimusa Prime i jego koleżków z komiksów o wielkich robotach (no, albo japońskiego Daimosa).
    Autorem, pomysłodawcą tego zjawiska, zwanego architekturą neoandyjską, albo krócej: cholte, jest właśnie wspomniany na początku Freddy Mamani – choć znalazł również naśladowców. Na razie ten na poły komiksowy styl architektoniczny nie wykracza poza Amerykę Południową, ale może któregoś dnia zawojuje światowe stolice designu.

El Alto

    Co oczywiście nie oznacza, że trafia to w moje gusta. Cholte jest przaśne i jarmarczne, ale wyróżniające się. No i w sumie zabawne, że jedyni architekci o jakich do tej pory wspominałem na blogu to tuzy katalońskiej secesji z Gaudim na czele, których działa doceniło UNESCO (było jeszcze o niesamowitym Salwadorze Dalim, ale trudno go za architekta uważać) oraz nieznany szerzej Latynos.
    A gdyby ktoś jednak nie wiedział kim jest Hunderwasser, to poniżej krótkie biogramy jego i mojego boliwijskiego faworyta.
    Freddy Mamani Silvestre (ur. 1971 w Catavi) – boliwijski inżynier i architekt-samouk, twórca stylu neoandyjskiego w architekturze, odwołującego się do preinkaskiego wzornictwa tekstylnego i ceramicznego; głównym polem działania jest od 2005 roku miasto El Alto leżące w aglomeracji La Paz. Freddy zaprojektował grubo ponad 60 "domów-transformersów". Sam styl cholte spotkał się z uznaniem (byłego już) prezydenta Boliwii Evo Moralesa oraz zaciekawieniem światowych krytyków.
    Friedensreich Hunderwasser (właść. Friedrich Stowasser, ur. 1928 w Wiedniu, zm. 2000) – żydowskiego pochodzenia austriacki architekt i filatelista, swoim stylem nawiązywał do twórczości artystów z kręgów secesji, zarówno wiedeńskiej, jak i katalońskiej. Najwięcej jego dzieł znajduje się w Austrii i Niemczech, najsłynniejsze – publiczna toaleta – w Nowej Zelandii.

Dom Hunderwassera w Wiedniu

    Ach, i jako ciekawostkę można dodać, że dworzec autobusowy w La Paz jest projektu niejakiego Gustawa Eiffel'a. Tak, tego samego który skonstruował przenoszone mosty dla armii Austro-Węgier (oraz paryskiego paszkwila); jeden z tych mostów do dziś służy mieszkańcom Przemyśla.

Dworzec autobusowy w La Paz

    Gustaw Eiffel (ur. 1832 w Dijon, zm. 1923 w Paryżu) - francuski inżynier pochodzenia niemieckiego, architekt, wizjoner, przedsiębiorca - znany głównie z paryskiej stalowej kratownicy wieży, i symbolu stolicy Francji.

Most w Gironie projektu Eiffel'a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Imeretia i Złoty Wiek

     Jak wspominałem, chrześcijaństwo trafiło do Gruzji na początku IV wieku po Chrystusie, i przyszło tu z Armenii (która była pierwszym of...