Tłumacz

28 czerwca 2024

Boliwijskie dinozaury

    Ślady dinozaurów w niedostępnym kraterze w Maragui (no, w jego pobliżu, jeszcze niedostępniejszym) nie były jedynymi pozostałościami przedpotopowych gadów w okolicach Sucre.
Slady dinozaurów w kraterze Maragua (foto: P. Kawiak)
    Choć nie da się ukryć, że leżały wyjątkowo uroczej okolicy.
Boliwijskie Andy
    Inny zespół dinozaurzych śladów znajdował się w miejscu nie tak malowniczym, niemniej dużo łatwiej dostępnym – na przedmieściach konstytucyjnej stolicy Boliwii, w Cal Orck'o.

Cal Orck'o
    Właściwie to wcale niemalowniczym. Okolica była całkowicie parchata, na dodatek ozdobiona olbrzymią cementownią - swoją drogą praprzyczyną zamieszania z przebogatą kolekcją dinozaurzych tropów. Oto bowiem – didaskalia dla zwolenników braku zadań domowych w szkole – do produkcji cementu potrzebna jest skała. Wydobywana w kamieniołomie. Który znajduje się w sąsiedztwie owej alternatywnie uroczej cementowni. I w którym wydobywając kredowe wapienie natrafiono na setki śladów dinozaurów. Różnych kształtów i gatunków (ze czterech, jak mnie pamięć nie myli). Nie da się ukryć, że choć miejsce parchate, to ekspozycja tropów jest dużo bardziej imponująca niż w Maragui.

Tropy dinozaurów
    Nie wiem, czy nie jest to największy tego typu zabytek paleontologiczny w całej Ameryce Południowej.
    Choć – nie byłbym sobą gdybym jakiegoś polskiego wątku nie wplótł (i wcale nie chodzi o to, że mamy jedne z najstarszych dinozaurów znanych nauce) – u nas, a konkretniej na Kielecczyźnie znaleziono najstarsze ślady jakiegokolwiek czworonoga. Zwierza, którego dinozaury (i my) były tylko li dalekimi potomkami.

Pierwsze znane czworonogi (po prawej)
    Dobrze, może nie wygląda to imponująco, ale nasz kamieniołom w Zachełmiu nie jest ozdobiony cementownią. I ma jesień, która barwi go wprost bajkowo. Zresztą któregoś razu już o tym pisałem.

Kamieniołom w Zachełmiu
    To czego niestety w Polsce nie znajdziemy – choć potomków dinozaurów takoż ci u nas dostatek – to miejsce które wygląda tak, jakby dinozaury tam żerowały, i nieledwie wczoraj gdzieś wyszły (na przykład na fajkę, czy gdzie tam gady przedpotopowe łażą).

Potomek dinozaurów
    Teraz tak myślę, że mogłem zatytułować wpis "Zaginiony Świat". Ale może poczekam na lepszą okazję, nie będę zmieniał.
    Cóż, z okolic Sucre należy kierować się w stronę największego miasta Boliwii, Santa Cruz de la Sierra – po drodze jest Samaipata, coś na kształt górskiego kurortu (znaczy, nie, że jakieś sporty zimowe – raczej spacery i miejsce, gdzie bogaci Europejczycy kupują sobie wille).

Turystyczna Samaipata
    I podle tego miasteczka, oferującego bardzo dużo atrakcji, znajduje się tak zwany Łokieć Andów – miejsce, w którym ten ciągnący się przez cały kontynent łańcuch górski nagle skręca pod kątem prostym. Powoduje to wiele zawirowań klimatyczno-geograficznych (w tym cień opadowy w którym zalęgło się Gran Chaco) oraz stwarza wspaniałe warunki do rozwoju górskich lasów mglistych. O tych ponurych zbiorowiskach roślinnych pisałem już na blogu – chodziło o atlantycką formę tego lasu na Makaronezji.

Lasy mgliste Makaronezji
    Są to lasy gęste, wilgotne i bardzo ponure. Nie tylko na Makaronezji – tu także. Lasy stare, mało tam drzew owocowych, co za tym idzie mało makrofauny. Znaczy ssaków i ptaków. A jeśli jak jeszcze – tak jak tu w Boliwii – leży w niezbyt dostępnych górach to już żaden szanujący się Indian zapuszczać się tam nie będzie. Tym bardziej zaś przyjezdny Biały. Znaczy: miejscowy las mglisty jest nieruszony i niepotrzebny, więc można zrobić tam park narodowy. Konkretniej Parque National Amboro.

Lasy mgliste w Boliwii
    I w samym sercu tegoż ponurego lasu, w głębokiej dolinie do której Słońce nie zagląda...

Mroczne dno lasu
    W takiej właśnie dolinie rośnie sobie las gigantycznych paproci drzewiastych. A raczej, bo to nazwa własna, Las Gigantycznych Paproci.

Las Gigantycznych Paproci
    Te prastare rośliny dorastają tu do kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu metrów. Mogą mieć – według miejscowych podań 600-1000 lat, albo i więcej (ciężko mi to podważać, nawet jako biologowi; makrozoobentos słodkowodny na którym się znam lepiej nie żyje tak długo), ale tego typu zarośla – no dobra: lasy – występowały także w kredzie. I były podstawą diety dinozaurów-jaroszy (podobno rośliny nasienne, które właśnie zaczynały opanowywać Świat mniej tym wielkim gadom smakowały).

Paprocie drzewiaste
    Drzewiaste paprocie w środowisku naturalnym widziałem zdaje się tylko w Australii, w tych pierwotnych lasach Gondwany (wpisanych na Listę UNESCO), ale nie w takiej ilości i natężeniu. Tam to był tylko li element podszytu (regularnie spalany przez eukaliptusy), a tu pełnokształtny las.

Australijskie lasy deszczowe
    Na koniec – taka podróż w czasie jest niezwykle wyczerpująca. Kilka godzin w tym przedpotopowym lesie wysysa z człowieka naprawdę dużo energii. Trasa wiedzie cały czas w górę bądź w dół po błocie lub wilgotnej ścieżce. Porośnięte mchem kamienie też nie ułatwiają spaceru. Do tego, zwłaszcza na dnie dolin, zaduch. I olbrzymia wilgotność. Nie upał, a ta wilgoć właśnie jest najgorsza. Wyjście z tej – nie mogę się oprzeć – Mrocznej Puszczy pozwala poczuć się niczym Bilbo widzący Samotną Górę ze szczytu wierzchołka drzewa.

Park Narodowy Amboro
    Dobrze, że w Samaipacie można bez problemu nabyć napoje chłodzące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...