Tłumacz

20 listopada 2022

Piłka skopana

    Wpis taki okazjonalny, czasem trafiają się takie na blogu, poświęcony dziś zaczynającemu się wydarzeniu rangi światowej – i nie chodzi tu o żadną wojnę, ale, parafrazując brytyjskiego trenera piłkarskiego Billa Shankly'ego, o coś ważniejszego.
    O piłkę nożną. A konkretniej o Mistrzostwa Świata Roku Pańskiego 2022.
    Zresztą o tym sporcie już na blogu było, wypowiadam się o nim w samych superlatywach jako o najbardziej egalitarnym sporcie na naszej planecie. I najpopularniejszym, co oczywiste. A skoro jest taki popularny, to w grę wchodzą też olbrzymie pieniądze. Te, podobno, nie śmierdzą, ale bywa, że jednak nie pachną zbyt ładnie.
Camp Nou - miejsce, gdzie bogactwo walczy z magią
    Organizowanie Mundialu przez dość problematyczne państwo jakim jest Katar (zbudowany z niczego na pustyni – podobnie jak sąsiednie islamskie monarchie absolutne - za pieniądze z ropy) obrazuje tylko hipokryzję władz Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (czy jak to się tam tłumaczy – FIFA, wiecie o co chodzi) i zabija całą futbolową magię.
Miraż i ułuda pustynnego miasta nad Zatoką Perską - tu Abu Zabi
    Jeden z takich – dawnych – magików piłki nożnej, Eric Cantona (młodszym czytelnikom przypominam: to dzięki niemu każdy na podwórku biegając za piłką chciał nosić koszulkę typu polo z obowiązkowo postawionym kołnierzem; mocno kopał też kibiców gdy mu się coś nie spodobało) z wielkim żalem stwierdził, że tak kupionego (i w tak skorumpowanym kraju; bredził też coś o jakichś prawach człowieka, ale wiadomo, że Człowiek ma przede wszystkim Obowiązki) Mundialu oglądać on nie będzie.
    Choć u nas, w bogatej Europie ta magia futbolu i tak już zdycha – z powodu dobrobytu (a z tego nigdy nic dobrego nie wyszło). Za szczeniaka marzyło nam się, by nasze osiedlowe boisko nie było piaskowe (z kamieniami i obowiązkowymi elementami od butelek) tylko trawiaste. Oj, jaki byłby komfort gry! Dziś jest trawiaste (znaczy – porośnięte trawą), bo nikt na nim nie gra – a dzieci jest mniej więcej tyle samo. Nie do wiary, że onegdaj trzeba było czekać na swoją kolej aż starsi skończą kopać (chyba, że ktoś był zdolny albo brakowało bramkarza). Ciekawe czy dzisiejsza młodzież wie, że główka ratuje czy trzy rogi i karny albo "gruby na bramkę". Albo o co chodziło tak naprawdę z prawem Pascala? Nie, oni tylko tiktokują i cośtam cośtam w minecrafta. Szkoda.
    Na szczęście właśnie wróciłem z Dzikich Krajów (no, konkretnie to z Peru), gdzie oprócz przeżywania krew mrożących w żyłach przygód napatrzyłem się też na dzieciaki wciąż zachowujące się normalnie. Znaczy, biegające za piłką.
Piłka nożna dla każdego
    I nie był istotny stan boiska – zresztą najczęściej był, hm, niezadowalający dla Unioeuropejczyków czy innych nowocześniaków. Tu musiał wystarczyć – i wystarczał, bo futbol w biednych krajach nadal może być przepustką do lepszego (to znaczy dostatniego – pieniądze nie dają szczęścia tylko komfort) życia.
Trening czyni mistrza - LZS Tarmatambo. Albo Zryw Tarmatambo. Wicher.
    Poniżej wrzucam więc galerię takich lokalnych boisk z Peru – miejsca, gdzie magia piłki nożnej jeszcze nie umarła, a futbol jest totalnie ważną częścią życia – i to tego aktywnego, a nie pasywnego, spędzanego przed telewizorem.
Nad Madre de Dios w Amazonii
Kompleks sportowy na pustyni w oazie Huacachina
Pełnowymiarowe boisko na inkaskich ruinach w Tarmatambo w Andach
Loża VIP w Tarmatambo
Ponad Cuzco w Świętej Dolinie Inków
    Dobra, nie jestem Ericiem Cantoną, obejrzę Mundial (ale z obrzydzeniem) – oczywiście, jak przystało na przedstawiciela gnijącej Cywilizacji Zachodu na kanapie przed telewizorem...
Przedstawiciel Cywilizacji Zachodu (foto z arch. Autora)
    Przy okazji: na ten Mundial akurat Peru nie pojechało – przegrało po ekscytujących (prawie jak słynny Dudek dance) rzutach karnych z Australią – krajem, gdzie dużo bardziej popularny jest futbol australijski, niezwykle brutalna gra uwzględniająca w oficjalnych statystykach liczbę ofiar w meczu. A w Peru Mistrzostwa Świata to zawsze świętość, o czym przecież już pisałem. Cóż, piłka nożna nie jest sprawiedliwa – i na tym też polega część jej magii.
Symbol - magiczny - Australii
    Co oczywiście znaczy, że do postawy Reprezentacji Polski nie będę podchodził racjonalnie - tylko kierując się emocjami. Serce, nie rozum.
Polska, Biało-Czerwoni!
    W końcu w naszej kadrze gra mój były uczeń.


Zdjęcia zaś peruwiańskich boisk dedykuję panu Kartofliska, który niestrudzenie pokazuje w Internetach prawdziwe piękno i magię futbolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Peruwiańska Giza cz. 2: Święte Miasto

     Po stanowisku archeologicznym Caral nie można niestety poruszać się bez przewodnika. Możliwe, że dlatego, że jest to tak cenne miejsce...