Tłumacz

27 maja 2022

Sambijskie złoto

    Dawno, bardzo dawno temu – tak dawno, że nawet najstarsi górale nie pamiętają – tereny obecnego Bałtyku porastały potężne lasy iglaste (zdanie to, rzecz jasna, nie dotyczy zwolenników teorii kreacjonistycznych – w myśl większości z nich wtedy, tj. bardzo dawno temu, Ziemia jeszcze nie istniała). Co prawda nie wiemy dokładnie jakie drzewa konkretnie w tych lasach rosły, niemniej – choć też nie wiemy dlaczego – wiemy, że produkowały niezwykłe wręcz ilości żywicy. Żywica ta po wielu milionach lat zamieniła się w jeden z najdziwniejszych kamieni na Świecie, w Grecji znanym jako elektron, w Rzymie sucinum, a w języku pokoju i miłości der Bernstein, "Płonący Kamień". Względnie amber albo jantar.
    Bursztyn.

Bursztyn w Królewcu

    Od tysiącleci ta skamieniała żywica fascynowała Człowieka, bo nie dość, że się paliła (phi – powiedzieliby na Górnym Śląsku – każdy węgiel to potrafi!), to aromatycznie przy tym pachniała. Oraz – może przed wszystkim – intrygująco wyglądała, mało tego, potrafiła zawierać w sobie inkluzje z żywych organizmów (głównie bezkręgowce, ale zdarzają się na przykład małe gady czy płazy, nieraz zaskoczone w bardzo intymnych pozach). Skąd w kamieniu wzięły się zwierzęta pozostawało dla Starożytnych wielką tajemnicą (dziwne, że Atlanci ani kosmici im nie powiedzieli). Cenę bursztynu podnosił fakt, że kamień ten nie występował masowo. W Starożytności (a głównym odbiorcą bursztynu był Świat Śródziemnomorski) spotykano go jedynie na dwóch półwyspach: w Jutlandii i na Sambii. Łatwiej dostępne były zasoby z tego pierwszego miejsca, ale szybko się wyczerpały – i pozostała tylko odległa Sambia. Oczywiście, nie nazywała się tak wtedy, gdyż Sambiowie, plemię pruskie, jeszcze tam nie dotarło (swoją drogą prawdopodobnie tam właśnie najdłużej przetrwał język pruski – aż do XVIII wieku), ale wiemy o jaką krainę chodzi. Wiemy? Sambia/Samland z leżącym u jej wrót Królewcem/Konigsbergiem to dziś Obwód Kaliningradzki – po zniszczeniach drugowojennych i sowieckich właściwie już pozbawiony swoich historycznych korzeni (prosta sprawa: większość nazw miejscowych została poprzekręcana i zsowietyzowana; ech, byle tylko zniszczyć kulturę, historię i tradycję). Jedno, co na Sambii pozostało niezmienne – to bursztyn.

Dom Sowietów stojący na miejscu królewieckiego zamku
Katedra królewiecka, obecnie sala koncertowa

    Dziś – w przeciwieństwie do polskiej części wybrzeża – bursztyn na Sambii pozyskiwany jest na skalę przemysłową w kopalniach odkrywkowych, a w samym Królewcu znajduje się całkiem sympatyczne Muzeum Bursztynu (sympatyczne, bo mające swą siedzibę w jednym z nielicznych pozostałych po 1945 zabytków miasta – Konigsberg został zniszczony w znacznej mierze przez naloty bombowe zachodnich Aliantów, Sowieci tylko dopełnili dzieła zniszczenia) – podobnie zresztą jak w Gdańsku.

Muzeum Bursztynu w Kaliningradzie

    Zresztą spora część sambijskiego złota trafia właśnie do Gdańska. Tu bowiem znajduje się światowe centrum obróbki tego półszlachetnego kamienia – i to, jak dowodzą badania archeologiczne, od kilku tysięcy lat. To znaczy w okolicy. Muszę bowiem rozczarować Turbosłowian wierzących, że miasto Gdańsk, zwane Kodan, ma wiele tysięcy lat; nie ma – funkcjonuje od około tysiąca, a i to się kwestionuje. Niedaleko Malborka, w Niedźwiedziówce, znaleziono pozostałości kilkuset neolitycznych warsztatów bursztynników, a także liczne ślady z okresu intensywnego handlu bursztynem z czasów rzymskich – tu bowiem kończył się (bądź zaczynał) słynny szlak bursztynowy – sieć dróg, ścieżek, duktów łączących Morze Sarmackie (Bałtyk) z Akwileją w Italii (gdzie także kwitła obróbka bursztynu). Przez setki lat był ów trakt jednym z ważniejszych szlaków handlowych Europy – dzięki niemu na północ kontynentu trafiały zdobycze rzymskiej cywilizacji a cesarz Neron mógł w swoim Złotym Domu palić bursztynowe kadzidła (dobra – na północ trafiało srebro, a Neron organizował igrzyska z większym przepychem, ozdabiając wszystko jantarem – poczytajcie u Pliniusza Starszego, tego co to go Wezuwiusz zabił). I tylko dzięki temu mamy jakiekolwiek informacje o terenach dzisiejszej Polski. Leżąca na szlaku Calisia, dość powszechnie, choć niekoniecznie trafnie utożsamiana z Kaliszem, czy Askaukalis (ninie Bydgoszcz albo okolice) mogły być rzeczywistymi barbarzyńskimi miastami, celtyckimi bądź germańskimi oppidiami. Lugiowie, plemię nieznanej proweniencji (najczęściej widzi się w nich Celtów), walczące o wpływy nad Dolną Wisłą z germańskimi Gotami czy Wandalami posłużyło Henrykowi Sienkiewiczowi do kreacji postaci Ligii i Ursusa z noblowskiego (w czasach, kiedy Nagroda Nobla miała jakąś wartość, oczywiście) "Quo Vadis?".

Gdańsk współcześnie
Gdański barbakan (Katownia) - Muzeum Bursztynu

    Przebieg szlaku bursztynowego na "polskim" odcinku, od Bramy Morawskiej do Zatoki Gdańskiej potwierdzają też badania archeologiczne – od olbrzymiego bursztynowego skarbu z wrocławskich Partynic, przez rzymskie monety znajdowane w dolinie Prosny, ostatnie odkrycia w Bydgoszczy po wspomniane już znajdźki na Pomorzu. Świadczy to o tym, że – wbrew wierzeniom niektórych, często prominentnych i znanych, ojkofobów euroentuzjastów – tereny Polski zawsze były częścią europejskiej ekumeny (a co najmniej dwa razy – w neolicie i u zarania czasów nowożytnych – stanowiły prawdziwe centrum cywilizacyjne).
    Ale wracając do bursztynu – oprócz właściwości wizualnych czy kadzidlanych używany jest także w medycynie i kosmetologii (oraz w tzw. medycynie alternatywnej; wiecie, napary z kupy konia i inne takie) – także w domu można przyrządzić sobie nalewkę bursztynową: do picia nadaje się średnio, ale pomaga na obolałe stawy.

Zatoka Ryska
    Poza wybrzeżem Morza Bałtyckiego złoża bursztynu znajdują się także na Kurpiach (były eksploatowane na niewielką skalę przez kilkaset lat – elementami ludowych strojów kurpiowskich nie bez przyczyny są bursztynowe naszyjniki) oraz na współczesnej Ukrainie. Również poza Europą występują złoża kopanych żywic – najliczniej chyba w Kolumbii, ale wszyscy zgodnie przyznają, że konkurencyjne substancje, zwane kopal, nie mają ani uroku, ani leczniczych właściwości bursztynu – choć są sporo tańsze (może właśnie dlatego).
    I jeszcze na koniec ciekawostka: na całym Świecie z bursztynem kojarzy się właściwie głównie jedna rzecz. I to prawdopodobnie nieistniejąca: Bursztynowa Komnata.
    Tak, widziałem ją. I o tym następny wpis.
Bałtycki zachód słońca - w kolorze bursztynu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...