Tłumacz

29 lutego 2024

Latynoskie wojny cz. 3

    Mamy drugą połowę XIX wieku, zalegające na pacyficznych wyspach Ameryki Południowej ptasie guano staje się cenniejsze od złota (no, licentia poetica; staje się bardzo opłacalne). A więc także doskonałym powodem do wojny.
Ptasie kolonie na pacyficznym wybrzeżu
Wyspy Ballestas
    I rzeczywiście – takaż wybucha. Działająca w sojuszu z Peru Boliwia wypowiada ją swojemu południowemu sąsiadowi – Chilijczykom. Niestety, rychło okazuje się, że Chile na taki rozwój wydarzeń jest przygotowane: po cichu rozbudowało swoją flotę wojenną, a armię wyszkolono według najlepszych pruskich wzorców. Widząc to Boliwia zachowuje się jak taki mały piesek. Wiecie, ten co to poujada, a gdy przyjdzie co do czego – podkuli ogon i zachowa się jak Francja w 1940 ucieknie. W efekcie traci dostęp do Pacyfiku – ale za to może celebrować od 150 lat Dni Morza (polega na pochodach, demonstracjach i wyzywaniu Chilijczyków). To uczciwa zamiana.
Dni Morza w Boliwii
    Cały ciężar walk z Chile bierze więc na siebie Peru – Peruwiańczycy nie zerwali przymierza, stanęli w obronie (albo po stronie) Boliwii. I – uprzedźmy fakty – także stracili fragment wybrzeża, oczywiście z gównodajnymi wyspami. Czyli w sumie też przegrało – ale nie musi świętować utraty wybrzeża – do dziś ma go pod dostatkiem. Swoją drogą nadal wydobywa się tu niewielkie ilości tego surowca.
Guanowe wyspy podle Callao
    Zresztą takie guanowe wysepki leżą choćby w najbliższym sąsiedztwie Limy i jej portu, Callao (obleganego przez Chilijczyków, ale o tym za chwilę) – dziś jest tam rezerwat dzikiego ptactwa (czyli, mówiąc po naszemu, tysiące pelikanów, kormoranów czy głuptaków defekujących na prawo i lewo), więc dostać się tam zwykłemu turyście raczej trudno (jako hydrobiolog od wodnych bezkręgowców też nie mam wielkich szans). Guano – jeśli kogoś to interesuje – można zobaczyć także na stałym lądzie – zdaje się, że we wpisach o kurorcie Cerro Azul mówiłem o ożywczym zapachu kolonii ptactwa morskiego na klifach górujących nad starożytnymi ruinami królestwa Huarco. A jak nie mówiłem, to teraz mówię. W powietrzu czuć amoniak.
Ruiny królestwa Huarco i mewy
    Najsłynniejszym jednak miejscem w Ameryce Południowej – a przynajmniej najczęściej odwiedzanym – gdzie można spotkać się z guano jest Półwyspem Paracas i Islas Ballestas. Dziś park narodowy.
    Naprawdę – tłumy turystów wyglądają chyba jak dziewiętnastowieczne hordy Chilijczyków szturmujących forty portu w Callao. Dziesiątki łodzi kursują w te i nazad z molo w Paracas na guanowe wyspy. Po drodze, płynąc, mija się wspaniały geoglif przedstawiający kandelabr albo kaktusa wydeptany na pustynnym brzegu półwyspu – ale zaciekawienie budzi on głównie u zwolenników Teoretyków Starożytnej Astronautyki, wszak całkiem niedaleko jest płaskowyż Nazca (kolejne miejsce zatłoczone dzięki turystom chcącym podziwiać słynne Linie z Nazca). Dopiero w okolicach wysp międzynarodowi turyści zaczynają achać i ochać.
Kandelabr w Paracas
    Jesteśmy w tropikach, żar leje się z nieba, na brzegu pustynia, a tu, na ofajdanych skałach prawdziwe pingwiny. I to Magellana – żyjące także na leżących na równiku Wyspach Galapagos (czyli to nie prawda, że te morskie nieloty żyją li tylko na Półkuli Południowej). Albo foki.
Pingwiny Magellana
    To znaczy: uchatki. Lwy morskie na pewno poczułyby się urażone gdyby ktoś nazwał je mianem foczych kuzynów. Chociażby dlatego, że mają małżowiny uszne.
Lew Morski
    Poza niewątpliwymi atrakcjami przyrodniczymi i krajobrazowymi Islas Ballestats mają jeszcze jedną atrakcję, dotyczącą tej białej substancji pokrywającej cały archipelag – wydobywano tu jeszcze kilkadziesiąt lat temu guano. Dziś już się tu nie wydobywa, ale zachowane konstrukcje świadczą jak potężny musiał to być biznes – warty wojny.
Kopalnia guana
    Wojna o Saletrę, znana też jako Wojna o Pacyfik. Tak. W Chile jeszcze nie byłem, ale w Boliwii i Peru ciągle natykam się na jej ślady – zresztą o Dniach Morza w kraju śródlądowych było w poprzedniej części wpisu.
    - Dobry Chilijczyk to martwy Chilijczyk – rzucił przez ramię limański taksówkarz, zapytany o stosunek do południowych sąsiadów.
Guano nad Pacyfikiem
    Owszem, bogactwo Chile jest efektem dyktatorskich rządów generała Pinocheta, ale jego podstawy nie wzięły się znikąd – sprawdziło się tu ludowe przysłowie – pardon my French – "gdzie smród tam miód". Peru w zamian za to dostało całą masę bohaterów – oraz najważniejsze punkty narodowej mitologii.
Lima - pomnik admirała Grau nad Morzem Grau
    Jak choćby admirał Manuel Grau, wybrany Peruwiańczykiem Tysiąclecia (owszem, Peru powstało jako nowoczesne państwo w XIX wieku, ale nieprzerwana historia kraju trwa od bardzo dawna: zmieniały się tylko panujące tu imperia), poległy w starciu z Chiliczykami czy miejsce śmierci admirała, statek Huascar (nazwany na cześć jednego z inkaskich władców), monitor zasłużony w czasie wcześniejszej wojny z Hiszpanią, finalnie zdobyty przez Chile w czasie Bitwy pod Angamos (z ciekawostek – to jedyny znany mi okręt będący narodowym symbolem dwóch krajów; służba pod banderą chilijską była na tyle bohaterska, że dziś jest on statkiem-muzeum w Talcahuano). Miałem też tyle szczęścia, że podczas wizyty w Muzeum Marynarki w Callao trafiłem na czasową wystawę poświęconą właśnie tej jednostce.
Model monitora Huascara
    Samo Callao – a raczej obrona portu przed wojskami hiszpańskimi kilka lat przed Wojną o saletrę (ciekawostka: Peru było wtedy w sojuszu z Chile) – także zostało symbolem peruwiańskiego bohaterstwa. Tym bardziej, że twierdza się obroniła – a jednym z bohaterów tej bitwy został polski inżynier. I o nim właśnie będzie następny wpis.
Forteca w Callao

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...