Tłumacz

14 stycznia 2022

Chatka na Kurzej Łapce cz. 2

    W poprzedniej części wpisu zatytułowanego – świadomie, nie przewrotnie – "Chatka na Kurzej Łapce" było między innymi o tym, czym stały się obecnie wiatraki (i według Autora niczym dobrym, oczywiście). Nie było jednak nic o zamieszkałej przez Złą Czarownicę ruchomym domku w którym znikały dzieci. To teraz będzie.

Wiatrak - temat wpisu

    Najpierw musimy jednak – no trudno – sięgnąć do historii wiatraków. Bo to właśnie to urządzenie, ten budynek, odpowiada za powstanie historii o Chatce Czarownicy. Cofnąć musimy się dość daleko w czasie, wszak wiatraki wynaleziono dość dawno – a że wyszły z użycia też jakiś czas temu przyda się do tego odrobina wyobraźni. Nie żartuję. Kilka lat temu, z okazji obchodów Światowego Dnia Turystyki miałem przyjemność oprowadzać największą wycieczkę w życiu (prawie ćwierć tysiąca ludzi) i w pewnym momencie zamigotał nam na horyzoncie dawny wiatrak. Drewniana wysoka konstrukcja, wzmacniana blachą. Jako, że od kilkudziesięciu lat był nieużywany zdjęto zeń skrzydła – stała więc na polu samotna buda, wyższa niż szersza.
    - Rety, patrzcie – w wycieczce uczestniczyli też uczniowie okolicznych szkół, głównie z terenów wiejskich – Jaka dziwna stodoła!

Wiatrak koźlak w Zagórkach, nazwany stodołą, koniec XIX wieku

    Tak, zgadza się, dzieciaki na wsi nie wiedziały, że był to stary wiatrak. Nie wiedziały też zapewne, że ich dziadkowie mielili tam zboże. O dzieciach z miasta nawet nie wspominam, te mogłyby nie wiedzieć nawet, co to jest stodoła. Ale wracajmy do wiatraków.
    Sam pomysł był genialny, rewolucyjny, miał jednak pewien mankament: tam, gdzie wiatr wiał stale z jednego kierunku można było stawiać solidne konstrukcje wykorzystujące siłę podmuchu powietrza – i tak robiono.

Nieruchomy wiatrak na Malcie
Wiatraki na przełęczy Ambolous na Krecie

    Co jednak gdy – w Europie Zachodniej, Północnej, Środkowej – wiatry bywały zmienne? Tu pojawiał się problem. Ludzka pomysłowość nie ma jednak granic i jakiś bezimienny geniusz (albo kilku, kilkunastu w różnych miejscach i czasach, w okolicach XII wieku po Chrystusie) wpadł na koncepcję budowy wiatraka przesuwnego. Całość – mechanizm obrotowy skrzydeł, przekładnie, żarna (najczęściej wiatrak służył za młyn – ale na holenderskich polderach używano ich do przepompowywania wody, więc "żarna" można zastąpić "pompą") ustawiano na olbrzymim drewnianym koźle – stąd polska nazwa koźlak – i przy odrobinie wysiłku można było konstrukcję przesunąć tak, by pracowała. Świetna sprawa. W miarę rozwoju koźlak nabawił się także ścian chroniących mechanizm a nawet – gdy jego masa wzrosła – szyn umożliwiających łatwiejsze odwracanie konstrukcji (taki wiatrak zwano paltrakiem). Jednak zasadniczym elementem pozostał obrotowy kozioł. Zapamiętaj to, Szanowny Czytelniku, na chwilę bowiem zostawimy koźlaka i podskoczymy na niderlandzkie mokradła, gdzie powstał następny typ wiatraka – może nieco mniej istotny dla fabuły, ale warto o nim wspomnieć. Holender.

Kozioł, główna część konstrukcji koźlaka
Wiatrak typu koźlak, widoczny dyszel służący do obracania konstrukcji, skansen w Ciechanowcu

    Mieszkańcy Dolnych Krajów, ludzie praktyczni i zajęci walką z wiatrakami Morzem Północnym mieli dość ciągłego przestawiania koźlaków – skonstruowali więc wiatrak nowego typu (w Polsce zwany holendrem, wiatrakiem holenderskim): korpus wiatraka zbudowano z cegieł, a obracał się tylko sam mechanizm skrzydeł – czy też łopat. Często do obracania używano drugiego, mniejszego wiatraczka. Pełna automatyka. Nic dziwnego, że w Zachodniej Europie koźlaki rychło poszły w zapomnienie (co innego na ziemiach polskich – u nas holendry nigdy nie zdobyły popularności, a koźlaki budowano aż do XX wieku; zapewne były tańsze w konstrukcji). I to holender jest uważany za archetypowy europejski wiatrak – a skoro tak, to całkiem zatracono więź łączącą je z Chatką Czarownicy.

Wiatrak typu holender, Keukenhof, Holandia

    Znaczy się: Chatką na Kurzej Łapce – bo w takich właśnie mieszkały wiedźmy łapiące (i zjadające) biedne dzieci. Ale co to ma wspólnego z wiatrakami?
    Wróćmy do koźlaka – wiatrak stoi, na koźle – jest wysoki, widać go z daleka, taka dominanta w krajobrazie. Na zdjęciach widzimy XIX i XX-wieczne budowle, dobrze zakorzenione w krajobrazie i znane – ale wyobraźmy sobie pierwsze wiatraki, jeszcze bez ścian. Na pewno nie wyglądały jak stodoły. Wyglądały jak domki na trójnogu. Jakby stały na kurzej łapce. Coś niesamowitego. Nowa atrakcja – nie dość, że wygląda nietypowo, to jeszcze co jakiś czas zmienia miejsce. Przesuwa się. Ależ musiało to wzbudzać sensację u najbardziej ciekawskich mieszkańców wioski – u dzieci. Chatka na kurzej łapce, która się przesuwa – niechybnie sama, no bo jak inaczej. I jeszcze te kręcące się łopaty – same się kręcą.
    - Jontek, chodź zobaczyć! - krzyczą Jaś i Małgosia.
    Dorośli pewnie twierdzili, że to jakaś diabelska sprawka (przestali tak twierdzić kiedy wiatrak – młyn zaczął przynosić korzyści społeczności, niemniej aż do końca użytkowania wiatraków właściciel urządzenia, młynarz, miał na wsi status szczególny), ale dla dzieci musiało to być fascynujące. Pół biedy, że zmienia położenie. Ale się kręci!
    Każdy, kto zetknął się z dziećmi wie, że mają one wspaniały dar wpadania na najróżniejsze pomysły, i równie cudowną umiejętność nieprzewidywania następstw swoich działań (czyli zupełnie tak jak politycy). Stoi więc Jontek, Jaś, Małgosia, Zosia koło wiatraka i patrzą jak się wiatraczne skrzydła kręcą. Ta, stoją. Gdzie dzieciak ustoi, zwłaszcza jak tu taka atrakcja. Mechanizm skrzypi, skrzydła tną powietrze. Ziu, ziu. Dzieci podchodzą. Ziu, ziu. Jontek, Jaś, Mał... Ziu, ziu. Nie ma Małgosi. Zniknęła. Dzieci rozpierzchają się z krzykiem, szczątki Małgosi, zakrwawione i zmasakrowane leżą koło kręcących się wiatracznych skrzydeł. Ziu, ziu.

Koźlak z widocznym kozłem i resztką śmigła z 1916 roku, Kujawy

    Dzieciaki pewnie dostały od rodziców za zbliżanie się do wiatraka – ale nie od dziś wiadomo, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Oto zamiast bić nieposłuszne pociechy za to, że naraziły się na śmierć, lepiej je nastraszyć: w ruchomym domku na kurzej stópce mieszka Zła Czarownica która porywa i zjada dzieci! Buu!
    Dydaktyczna bajka z czasem obrasta w szczegóły, może łagodnieje (zwłaszcza, gdy na warsztat biorą ją bracia Grimm, pionierzy etnografii), a wiatrak też się przekształca – najpierw zostaje obudowany, a potem w ogóle zmienia konstrukcję. Dzieci słuchają bajki o Złej Czarownicy, ale już nikt nie łączy ją z jakże pożytecznym wiatrakiem – te więc do końca swego istnienia zbierają krwawe żniwo wśród najmłodszych, choć jako opatrzone nie są już taką atrakcją jak na początku (teraz znowu są atrakcjami – w skansenach).

Spalony koźlak na Podlasiu

    To by było tyle, jeśli chodzi o wiatraki i kurze łapki. I faktycznie może być tak, że w każdej bajce jest ziarno prawdy (na przykład "Piękna i Bestia" uświadamia nam, że nie ważne jak wyglądasz; jeśli masz wielką chatę i miliony na koncie i tak znajdziesz księżniczkę). Podobnie jest z przesądami. Racja, część z nich to zabobony, ale część to, hm, przedbobony. Że niby wygląda na głupi przesąd, a ma sens.


Słowo "przedbobon" spotkałem bodajże w genialnym tłumaczeniu pana Piotra W. Cholewy jednej z książek pana Terry'ego Prachetta z cyklu "Świat Dysku". Urzekło mnie, i pozwolę sobie z niego korzystać – ale zaznaczam, że nie zawdzięczam go własnej inwencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...