Tłumacz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łotwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łotwa. Pokaż wszystkie posty

22 lipca 2022

Krzyżacy cz. 1

    Dopiero co było o najstarszym polskim święcie narodowym, obchodzonym co prawda tylko w XV wieku, a tu chcąc dalej pisać o Krzyżakach przytrafia się 22. Lipca, czyli data oktrojowanego przez sowieckich okupantów tzw. święta z okazji rocznicy uchwalenia Manifestu PKWN (uroczystość tą obchodzono – czasem szerokim łukiem – tylko w wieku XX, i tak powinno pozostać). Oficjalnie dokument ów, tworzący tzw. Polskę Lubelską, czyli zalążek sowieckiej kolonii zwanej później PRL-em wymyślono, podpisano i opublikowano 22. lipca 1944 roku w Lublinie, pierwszym dużym polskim mieście wyzwolonym przez Armię Czerwoną spod faszystowskiej okupacji. Dzień ten stał się mitem założycielskim komunistycznego tworu udającego Polskę.

Lublin
    I oczywiście jest totalnym kłamstwem, jak wszystko, co stworzą komuniści. Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego powstał i został podpisany w Moskwie, ogłoszono go 21. lipca w Chełmie Lubelskim a Lublin wcale nie został wyzwolony, przeszedł tylko spod jednej okupacji pod drugą. Nie był też pierwszym większym polskim miastem – Niemcy opuścili już wiele innych naszych miast (m.in Lwów), ale tereny leżące na wschodzie, za haniebną Linią Curzona właśnie zostały – w wyniku zdrady USA i Wielkiej Brytanii – oddane (ukradzione Polsce, tak naprawdę) Stalinowi i ZSRS. Pojałtańskie granice nadal zresztą trwają w Europie Środkowo-Wschodniej, jako wyrzut na sumieniu Aliantów.

Efekty wkroczenia Armii Czerwonej

    Nowy, sowiecki, okupant potrzebował wroga – czy raczej: Wroga – dzięki któremu mógłby pozować na wyzwoliciela, i taki Wróg był na wyciągnięcie ręki: nazistowska III Rzesza. Narracja o wyzwoleniu Polski przez sowietów była tak wspaniale prowadzona (a poza tym, jak każde perfekcyjne kłamstwo, nosiła znamiona prawdy – wszak Moskwa rzeczywiście przepędziła Niemców), że nawet dziś spora część (głównie ta postępowa i nowoczesna) naszego społeczeństwa w to wierzy. Małe didaskalia: polecam przeczytać "Wyjście z cienia" nieodżałowanej pamięci Janusza A. Zajdla, tam pokazany jest mechanizm działania sowietów w czasie zajmowania ziem polskich. A wracając do sedna: Wróg był, na dodatek idealny. Wszak z żywiołem niemieckim Polacy potykali się od X wieku, od zwycięskiej bitwy pod Cedynią, poprzez heroiczną obronę Głogowa (okrucieństwo wojsk cesarskich podkreślano na lekcjach historii we wczesnej podstawówce), przez potyczki z Zakonem Krzyżackim po rozbiory i Kulturkampf (swoją drogą zrobienie z Prusaków najgorszego z zaborców sprawiało, że Moskwa była tym mniejszym złem – co było nieprawdą). A jak dodamy do tego, że zarówno II, jak i III Rzesza Niemiecka na Wschodzie odwoływały się do krzyżackiego dziedzictwa (mocno je przy tym naciągając) nic dziwnego, że dla sowietów krzyżak był wrogiem doskonałym. Książkowym wręcz szwarccharakterem. Zygfrydem de Loewe połączonym ze zbójcerzem Hegemonem.
    Swoją drogą ten pruski Drang nach Osten w znacznej mierze przyczynił się do powstania Armii Czerwonej – po Wielkiej Wojnie w Inflantach miejscowi Łotysze tak się bali Niemców Bałtyckich i ich hegemonii, że przystali do bolszewików. Pierwsze jednostki Gwardii Czerwonej były złożone z łotewskich strzelców. Ironią losu jest, że ci sami Łotysze jakieś 20 lat później najzacieklej walczyli z sowietami ramię w ramię z Niemcami (ostatniego łotewskiego partyzanta zabito dopiero bodajże w latach 70-tych XX wieku).

Zamek w Rydze
Dom Bractwa Czarnogłowych

    Ale wracajmy do krzyżaków, do Zakonu Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Trzeba jasno powiedzieć, że w przeciwieństwie do sowietów coś budowali, tworzyli. Na terenach swojego państwa zakonnego wprowadzili porządek, zachodnioeuropejską kulturę i cywilizację – która trwała tam aż do 1945 roku (po podziale tych ziem Warmia i Mazury mimo wymiany ludności pozostały w orbicie kultury europejskiej, ale Sambia została całkowicie zaorana). To, czy metody narzucania zachodniego stylu życia Prusom były właściwe czy nie – to już inna sprawa. Zgodnie z dzisiejszymi standardami raczej nie, jednak ówczesnym bardziej podobała się sprawność działania Zakonu oraz jego sukcesy w walce z poganami i innowiercami. Owszem, były też porażki – wielokrotnie z Litwinami, raz a porządnie z prawosławnymi Rusinami pod wodzą księcia Nowogrodu Aleksandra Newskiego na Jeziorze Pejpus – ale zakonna dyplomacja ustępowała sprawnością chyba li tylko papieskiej (i to nie jestem pewien, wszak papieży też wielokrotnie rozgrywali).

Jezioro Pejpus
    Rodząca się wtedy Rzeczpospolita przyjęła troszkę inną strategię – postawiła, może przypadkiem, na fuzję różnych kultur – z dominującą nutą zachodnioeuropejskiej kultury polskiej. Powstały w ten sposób twór – imperium właściwie – o powierzchni prawie miliona kilometrów kwadratowych został najmożniejszym państwem Europy. Potem oczywiście przeminął, ale takie są koleje historii.
Stare miasto w Lublinie
    Sam Lublin ma w tym procesie miejsce szczególne – tu wszak zawarto Unię Lubelską, umowę między Koroną Królestwa Polskiego i Wielkim Księstwem Litewskim stanowiącą fundament przyszłej Rzeczypospolitej. Tu też zwycięzca spod Grunwaldu, Władysław Jagiełło, planował stworzyć stolicę swoich terytoriów – czego pozostałości oglądać można na lubelskim zamku (przez jakiś czas będącym ciężkim sowieckim więzieniem w którym mordowano polskich patriotów). Gotycka kaplica dekorowana jest tam rusko-bizantyjskimi malowidłami i stanowi jeden (jeśli nie jedyny taki) z najwspanialszych przykładów przenikania się kultur w Europie.
Zamek w Lublinie
Kaplica Świętej Trójcy
    Krzyżackie gotyckie zamki, choć perfekcyjne w swojej konstrukcji, są tylko zachodnioeuropejskie. Mimo, że przecież sam Zakon wywodzi się – podobnie jak wspominani przeze mnie na blogu templariusze – z Outremer.

Zamek w Malborku

25 stycznia 2021

Na tropie polskich templariuszy cz. 2

    Templariusze, Joannici, Krzyżacy – trzy najbardziej znane zakony

chrześcijańskich mnichów – wojowników, powstałe w Ziemi Świętej na fali powodzenia I krucjaty.
Krzyżacki zamek w Swieciu
    Ale oczywiście nie były to jedyne zakony rycerskie. Takie bowiem powstawały we wszystkich miejscach w których toczono Świętą Wojnę – a więc oprócz Palestyny była to także rekonkwista na Półwyspie Iberyjskim oraz krucjaty północne – te ostatnie w dużej mierze zahaczały o ziemie współczesnej Polski, więc o nich – nim przejdziemy do templariuszy – wypadałoby coś więcej powiedzieć.
    Najpierw jednak – króciutkie – słówko o zakonach iberyjskich. Prowadzeni przez Santiago Matamorosa, Świętego Jakuba Większego, Zabójcę Maurów, apostoła, rycerze zakonni spod znaków Kalatrawy, Alcantary, Jakuba od Miecza czy mercedariuszy uczestniczyli przez stulecia w walkach z Maurami. Pozostało po nich wiele warowni w Hiszpanii i Portugalii (choć mnie najbardziej urzeka monumentalny fresk z epoki, znajdujący się na zamku w Barcelonie zatytułowany "Zdobycie Majorki" – istny gotyk na dotyk) oraz cztery królewskie hiszpańskie odznaczenia rycerskie, domowe ordery dynastii Burbonów hiszpańskich (kalatrawensi mieli – przy okazji – niewielkie nadanie w okolicach Gdańska). Swoją drogą Zakon z Montesy przejął – po zlikwidowanych templariuszach – majątki rycerzy z czerwonym krzyżem leżące na Półwyspie Iberyjskim. W reszcie Europy – o ile nie położył na nich łapy Filip IV Piękny – włości takie przechodziły najczęściej we władanie joannitów.
Zdobycie Majorki na barcelońskim zamku
    Nad Morzem Bałtyckim sprawa miała się trochę inaczej. Wieleci i Obodrzyce, siedzący na terenach dzisiejszej Meklemburgii i Brandenburgii, w czasach I krucjaty powoli organizowali się w twory protopaństwowe i co jakiś czas przyjmowali nawet chrześcijaństwo. Tacy władcy jak Gotszalk i jego syn Henryk, Niklot czy Jaksa z Kopanicy (Kopanica to dziś dzielnica Berlina, a Jaksa był lennikiem Bolesława Krzywoustego) zapisali się w historii, ale Słowianie Połabscy nie zdołali przeciwstawić się silniejszym tworom – Cesarstwu Niemieckiemu, Danii czy Polsce. Radogoszcz i Arkona zostały zniszczone – jedynym pocieszeniem jest to, że słowiańska dynastia panowała w Meklemburgii do roku 1918 (a wymarła na początku XXI wieku). Obyło się tu bez długotrwałych rajdów krucjatowych (choć Henryk Lew, Waldemar I Wielki czy Albrecht Niedźwiedź mieliby na ten temat inne zdanie). Ot, geopolityka.
    Pomorze Zachodnie (bo Pomorze Gdańskie należało do Polski) ochrzcił w 1127 roku święty Otto z Brambergu – i był to wielki sukces. Nie znaczy to oczywiście, że nie najeżdżano tych terenów. Ba, przecież i po tej dacie Bolesław Krzywousty podbija Pomorców ponownie ich chrystianizując (a w 1147 pierwsza krucjata przeciw Słowianom Połabskim oblega chrześcijański wtedy Szczecin). Przypominam też, że pierwsze biskupstwo – w Kołobrzegu – założono (na chwilę) już w 1000 roku, ale miejscowa ludność (nie tylko miejscowa, przecież Jomsborg był siedzibą skandynawskich wojowników) lekce sobie ważyła chrześcijańskie obowiązki. W końcu jednak Pomorzanie (przodkowie Kaszubów i Słowińców) znaleźli swoje miejsce na mapie chrześcijańskiej Europy – i to nieraz bardzo znaczne: Kaźko Słupski niemal został następcą naszego Kazimierza Wielkiego, a Eryk Pomorski zasiadł na tronie całej Unii Kalmarskiej.
Jomsborg - skansen
    Wielkiego problemu z Finami (i ludami pokrewnymi) nie mieli też Szwedzi – pod wodzą słynnego jarla Birgera opanowali (przynajmniej oficjalnie, bo po kątach miejscowi, zwłaszcza koczownicy, nadal trwali przy swoich zwyczajach – ba, czasem, zwłaszcza na dalekiej Północy, trwają dalej) tereny dzisiejszej Finlandii w sposób tak znaczny, że dziś – mimo upływu lat – drugim językiem urzędowym w kraju jest właśnie germański szwedzki.
Rekonstrukcja pruskiej chaty z Turso
    Prawdziwym cierniem tkwiącym w chrześcijańskiej tkance Europy były jednak ludy bałtyckie. Dosyć dzikie plemiona, chowające się po bagnach, lasach i pojezierzach zajmowały się rolnictwem, handlem (osada w podelbląskim Turso) i okazjonalnym łupieniem chrześcijańskich sąsiadów – to znaczy Polaków i Rusinów. Efektem pierwszej próby nawrócenia Prusów na chrześcijaństwo była męczeńska śmierć czeskiego biskupa Wojciecha – dziś spoczywającego w Gnieźnie i/lub Pradze (a także Rzymie, Akwizgranie, Ostrzyhomiu... prawdziwy internacjonał) patrona Polski. Potem Bałtów nikt specjalnie nie ruszał, aż przyszedł czas krucjat. Jak pisałem, jednym z elementów dzięki którym wyprawy krzyżowe mogły zaistnieć była zmiana mentalności Europejczyków – poganie zaczęli po prostu chrześcijańskiej wspólnocie przeszkadzać. A jak jeszcze do tego co jakiś czas palili chrześcijańskie wsie i miasteczka, to już w ogóle. Wyprawy odwetowe można było podciągnąć pod krucjatę. Rozkwitające na Rusi i w Polsce rozbicie dzielnicowe nie sprzyjało jednak zorganizowanym akcjom przeciwko bałtyjskim plemionom – były to w sumie łupieskie rejzy do Prus, na Jaćwież czy na Litwę. W 1166 w jednej z takich awantur, zwanej wyprawą krzyżową, śmierć ponosi m.in. książę Henryk Sandomierski, syn Bolesława Krzywoustego. Na początku XIII wieku Bałtowie – jako ostatnie pogańskie ludy w tej części Świata – skupiają na sobie uwagę krzyżowców.
Gniezno
    Najlepiej na całym zamieszaniu wychodzą Litwini – ich władca Mendog przyjmuje chrzest i zostaje królem. Nie na długo, ale Litwa zaznacza swoje położenie na mapie Europy i wkrótce – dzięki m.in inwazji Tatarów – buduje wielkie państwo finalnie współtworzące I Rzeczpospolitą.
Tallinn - Duński Gród
    Nieźle radzą sobie Duńczycy – zajmują Estonię (Estiowie to lud ugrofiński, znany z piractwa na Bałtyku) i w walce z Liwami czy innymi Łatami i Semgalami zyskują Dannebrog – dzisiejszą flagę Danii (według legendy germańscy najeźdźcy dostawali łupnia, ale z nieba spłynęła czerwona flaga z białym krzyżem – i kiedy przyjęli ten proporzec zwyciężyli). Do pomocy w podboju i utrzymaniu tych terenów sformowany zostaje w 1202 zakon rycerski – formalnie podległy arcybiskupowi Rygi, ale w rzeczywistości dość niezależny. Kawalerowie Mieczowi – bo tak często nazywa się Braci Liwońskich – rzeczywiście wnieśli spory wkład w opanowanie Inflantów (właściwie do 1945 roku Łotwę i Estonię zamieszkiwała liczna grupa Niemców Bałtyckich – m.in osadników zakonu), dostali srogiego łupnia od księcia Aleksandra Newskiego z Wielkiego Nowogrodu i na jakiś czas złączyli się z krzyżakami. Ostatni Wielki Mistrz zakonu liwońskiego, Gotthard Kettler, przyjął luteranizm i został lennikiem Rzeczypospolitej. Swoją drogą Kettlerowie prowadzili akcję kolonizacyjną w Gambii i na Tobago. Można powiedzieć, że dzięki nim I Rzeczpospolita była mocarstwem kolonialnym – choć tylko przez chwilę.
Zamek w Narwie
Ryga - zamek

    Polacy tymczasem usiłują opanować ziemie Prusów (i plemion pokrewnych, jak choćby Jaćwingów). Niby wszystko idzie dobrze – papież wyznacza cystersa Chrystiana na biskupa pruskiego, w Dobrzyniu powstaje – jedyny założony na ziemiach polskich – zakon rycerski, ale jakoś efektów nie ma. Bracia Dobrzyńscy (właściwie Pruscy Rycerze Chrystusowi) są nieliczni, a Prusowie nadal pustoszą Mazowsze.
    Owszem, na ziemiach polskich swoje komandorie mają już kalatrawersi, joannici i templariusze (wkrótce przyjdzie im wespół z naszym rycerstwem polec pod Legnicą w bitwie z Tatarami), w Miechowie siedzą bożogrobcy (zakon i rycerski, i szpitalny; bożogrobcy wprowadzają na potęgę kult Grobu Pańskiego – do dziś na Wielkanoc w każdym kościele jest budowany grób; zakon przetrwał tylko w Polsce i ma u nas swojską nazwę: miechowici), na Śląsku czeski zakon Krzyżaków z Gwiazdą, ale...

Bazylika w Miechowie - siedziba bożogrobców

    Mazowsze wciąż płonie.

Jerozolima - szpital NMP Domu Niemieckiego

    Brat Leszka Białego (to ten książę, który wzdrygał się jechać do Jerozolimy z braku piwa w Ziemi Świętej) i wnuk Bolesława Krzywoustego (a przy tym dziad Władysława Łokietka) Konrad Mazowiecki sprowadza więc na swoje ziemie Zakon Szpitala NMP Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Krzyżacy wkrótce wchłoną Braci Dobrzyńskich i Kawalerów Mieczowych i stworzą w Prusach własne korporacyjne państwo. Ale o tym jeszcze nikt nie wie. Póki co w Outremer nadal trwa walka. Jerozolima jest – może jeszcze nie do końca – stracona, ale krzyżowcy nadal dzielnie trzymają się w Akce. Templariusze jeszcze się bogacą, a joannici nie zajęli Rodos, ani tym bardziej Malty.

La Valetta
Maltańskie fortyfikacje

    To taki krótki przegląd XII i XIII-wiecznych wydarzeń związanych z krucjatami północnymi. Teraz w końcu można przejść do owego szczególnego miejsca – związanego z krzyżowcami.

   
Część I - 22.01.2021, część III - 29.01.2021.

22 grudnia 2020

Kto wymyślił choinki?

    "Kto wymyślił choinkę?" - pytał się w wierszu poeta (Konstanty Ildefons Gałczyński – bardzo przeze mnie lubiany, a pewnie byłby jeszcze bardziej gdyby nie socrealistyczna plama na jego życiorysie) – i szczerze już nie pamiętam, czy podmiot liryczny odpowiedź otrzymał (a tym bardziej jaką – prawdziwa pewnie by go zaskoczyła). W każdym razie Bożonarodzeniowe drzewko, choć pochodzi z terenów Niemiec, od wielu lat jest elementem tradycyjnego wystroju domów w dniu święta Narodzenia Pańskiego (wypierając jakiś czas temu – nie tak odległy w sumie – niemal całkowicie nasze rodzime wieszane pod sufitem podłaźniczki). Choinka podbiła domy na całym – zachodnim – Świecie, ba, wschodni chrześcijanie, Boże Narodzenie obchodzący niemal dwa tygodnie później też często wstawiają ją do domu.
    Zielone drzewko stało się, volens nolens, symbolem tych Świąt – może nawet, przywłaszczone przez popkulturę zaczęło żyć własnym życiem, bo przecież ani sowiecki Dziadek Mróz, ani amerykański Santa Claus nie mają z Bożym Narodzeniem nic wspólnego (grubas w czerwonej kapocie ma – przy okazji – tyle wspólnego ze świątobliwym biskupem Miry Mikołajem co socjalizm z dobrobytem). Ba, na zlaicyzowanym Zachodzie to nawet i sam fakt upamiętniania przez uroczystość narodzin Jezusa Chrystusa jest już niekoniecznym elementem obchodów Bożego Narodzenia. Ot, logika. W każdym razie choinka jest stałym elementem bożonarodzeniowego klimatu – a odwieczne pytanie: sztuczna czy prawdziwa, podzieliła tyle samo rodzin co współczesna polska polityka.
    Ja osobiście optuję za prawdziwą. Po pierwsze może dlatego, że za dzieciaka miałem sztuczną (z prawdziwych gałązek był stroik czy inna podłaźniczka) i znudziły mi się plastikowe, po drugie – jest bardziej przyjazna środowisku. Owszem, co roku wszelkiej maści illiterati et deabili wrzeszczą, że to niehumanitarne (?) takie wycinanie żywych drzewek z lasu (albo zabijanie i zjadanie karpia), ale jak to powiedział ktoś mądry: psy szczekają, karawana jedzie dalej.
    No to jedziemy.

Choinka w bezśnieżną zimę na warckim rynku
    Pewnego razu choinka wyszła z zacisza domowego zaistniała także w przestrzeni publicznej (ku zgryzocie co poniektórych ortodoksyjnych mułłów działających w Europie Zachodniej) – w każdym większym (i mniejszym) ośrodku, a przynajmniej w znacznej ich liczbie, świąteczne drzewko zdobi główne place miast. W Watykanie na przykład ustawianie choinki na placu św Piotra wprowadził św Jan Paweł II. W Łodzi z kolei od pewnego czasu centrum miasta uświetnia plastikowy trójkąt, takie olbrzymie tipi, udający z marnym skutkiem żywe drzewo. Co kraj to obyczaj. W którym mieście jako pierwszym taka publiczna choinka się pojawiła?
    Otóż jest to...
    Ryga.

Panorama Rygi
    Zaskoczeni? Przecież łotewska stolica – przez większość XX wieku okupowana przez sowietów – to zdało by się totalnie prowincjonalne miasteczko na dalekim wschodzie. Skąd niemiecki zwyczaj choinki w Rosji?
    A w ogóle to wie ktoś coś o Rydze?
Hale targowe i radziecki pałac
    Na przykład to, że hale targowe zbudowane są w dawnych hangarach sterowców? Albo, że nowe (to jest z przełomu XIX i XX wieku, kiedy miasta Imperium Rosyjskiego – Sankt Petersburg, Warszawa, Łódź, Odessa – burzliwie się rozwijały) dzielnice to perły europejskiej architektury secesyjnej? No właśnie.
Ryska secesja
    Ryga powstaje na ziemiach bałtyckich Łatgalów na przełomie XII i XIII wieku. Miasto leży u ujścia Dźwiny (Dyny, Daugavy, Daugvy) – potężnej rzeki już od Średniowiecza będącej ważnym szlakiem handlowym – głównie dla wikińskich kupców penetrujących ziemie ruskie oraz płynących do Konstantynopola. Co prawda złoty wiek ryskiego handlu miał dopiero nadejść, ale samo położenie miasta już od samego początku było niezłe. Założyli je niemieccy kupcy i misjonarze – zainteresowani zarobkiem i nawracaniem pogańskich plemion – jako siedzibę biskupa (a potem arcybiskupa). Nie do końca im szło – więc w 1202 roku arcybiskup Albert von Buxenhode zakłada Zakon Kawalerów Mieczowych. Bracia liwońscy mieli być podporządkowani biskupowi oraz pomagać w szerzeniu wiary chrześcijańskiej, ale właściwie od samego początku okazali się bandą rozbójników i awanturników, nijak nie pomagających nikomu. Kiedy w końcu nagrabili sobie u wszystkich (nawet u papieża) i dostali srogi łomot od Litwinów przyłączyli się do Zakonu Krzyżackiego – i jako gałąź inflancka przebumelowali aż do sekularyzacji państwa zakonnego w Prusach. Potem na chwilę odzyskali suwerenność, ale nadal rozrabiali, narażając się Duńczykom, Moskwiczanom, Szwedom i Rzeczypospolitej. I kiedy już mieli zostać zniszczeni – ostatni Wielki Mistrz Gothard Kettler przeszedł w 1560 na protestantyzm, został księciem Kurlandii i Semgalii, a całe Inflanty – ku uciesze miejscowych biskupów i niemieckiego mieszczaństwa – przeszły pod panowanie Polski i Litwy (poza północną Estonią – ta wróciła do Danii). Wtedy niemiecki patrycjat Rygi – miasta już rozwiniętego, ale targanego konfliktami między obywatelami, arcybiskupem i zakonem liwońskim – nabiera wiatru w żagle. Dźwina – wielka rzeka – staje się olbrzymią arterią handlową. Tak jak Gdańsk obsługuje handel (głównie zbożem) Korony, tak Ryga jest oknem na Świat Wielkiego Księstwa Litewskiego. Miasto cieszy się wieloma przywilejami, a Stefan Batory witany jest przez ryżan owacyjnie. Na dawnym krzyżackim zamku rezyduje polski starosta.
Ryski zamek
    Nie na długo – rozrastająca się potęga Szwecji (i konflikt w dynastii Wazów) doprowadza do walk kolejnych o Inflany. Co nie udało się Moskwiczanom – to zrobili Szwedzi. Po pokoju oliwskim w 1660 oficjalnie większa część Inflant wraz z Rygą przyłączona zostaje do Królestwa Szwecji – choć obrona twierdzy w podryskim Dyjamencie albo bój pod Kirholmem na trwałe zapisały się w naszej historii (swoją drogą Kirholmu już nie ma – pole bitwy spoczywa na dnie zbiornika retencyjnego niedaleko Rygi). Nie na długo – finalnie batalię o dominację w basenie Morza Bałtyckiego wygrywa – już nie Moskwa – Imperium Rosyjskie. I aż do 1918 roku Inflanty stają się częścią światowego mocarstwa. Są tam traktowane bardzo dobrze – a raczej rządząca klasa Niemców Bałtyckich. Potomkowie rodzimych plemion bałtyckich i ugrofińskich, z których powoli formują się nowoczesne narody Łotyszy i Estończyków niewiele mają do powiedzenia. Kultura Inflant – kultura wysoka – jest niemiecka. Nic więc dziwnego, że kiedy w Rosji wybuchła rewolucja Łotysze rzucili się do obalania ancien regime'u. Oddziały łotewskie wiernie strzegły chociażby Włodzimierza Ilicza Ulianowa, głównego zbrodniarza rewolucji bolszewickiej. Wtedy też, w 1918 roku, Łotwa uzyskała niepodległość. Utraciła ją w 1940 na rzecz ZSRS, ale rychło opanowali te tereny naziści Niemcy, a sami Łotysze w wojnie z komunistami stanęli po stronie pokrewnych kulturowo zachodnich oprawców. Kres wielowiekowej niemieckiej tradycji przyniósł rok 1945 – i ponowna utrata niepodległości na rzecz ZSRS. Wtedy też wypędzono/zniszczono łotewską klasę wyższą przez wieki związaną z kulturą północnych Niemiec i zastąpiono ją osadnikami z Rosji (dziś blisko 40% obywateli Łotwy ma pochodzenie rosyjskie bądź pokrewne). Niemiecka kultura we wschodniej części basenu Morza Bałtyckiego przeminęła.
Stare miasto: zamek i kościół zwany polskim
    Jednym z najpiękniejszych zabytków starej, średniowiecznej Rygi był Dom Bractwa Czarnogłowych. Czarnogłowi było to rycerskie stowarzyszenie kawalerów – obowiązkowo narodowości niemieckiej, Łotysz, Liw czy Słowianin nie miał tam wstępu – którego patronem był Święty Maurycy. Ten popularny opiekun rycerstwa był męczennikiem, dowódcą słynnego Legionu Tebańskiego – był też Murzynem, co wyjaśnia dziwną nazwę tej fraterii. Właśnie przed tym budynkiem w roku 1510, tuż obok posągu Rolanda, monumentu popularnego w północnoniemieckich miastach, wystawiono pierwszą publiczną choinkę. Wieść gminna niesie, że kawalerowie z Bractwa Czarnogłowych zrobili to w czasie jednej z suto zakrapianych popijaw brackich kolacji celebrowanych na cześć czarnoskórego patrona stowarzyszenia. Ot, takie multikulturowe koneksje ma owo drzewko.
Dom Bractwa Czarnogłowych
Wizerunek św Maurycego
    Dom Bractwa Czarnogłowych wycofując się wysadzili naziści Niemcy, może dlatego, żeby ten skarb niemieckiej kultury nie wpadł w ręce krasnoarmiejców. Co się stało z posągiem Rolanda (tj kto go zniszczył) nie wiem – ale nie ma to wielkiego znaczenia. O Niemcach Bałtyckich, choince i wielowiekowych związkach Łotyszy z Europą Zachodnią w czasie sowieckiej okupacji trzeba było zapomnieć – ale to wymazanie nie udało się. W 1990 roku Łotwa odzyskała niepodległość (i rozpoczęła wewnętrzną walkę z obywatelami rosyjskojęzycznymi). Dom Bractwa Czarnogłowych odbudowano, podobnie jak posąg Rolanda. Rycerz, symbol cnót wszelakich, jak dawniej patrzy na ratusz (pilnuje, by urzędnicy byli uczciwi), choć może kątem oka zerka też na inne pobliskie budynki, w których, na miejscowej politechnice, studiował nasz Ignacy Mościcki. Ryga jest – chce się rzec: w końcu – porządnym europejskim miastem.
    Nie zapomniano także o choince. Niewielki metalowy pomnik upamiętnia ową pierwszą publiczną choinkę.

Dom Bractwa Czarnogłowych i Pomnik Choinki

    A skoro zacząłem od poety – wybitnego – to i poezją – choć odrobinę starszą, bo z początku XVII wieku – trzeba by skończyć. Może ktoś uczył się tej piosenki na języku niemieckim w szkole podstawowej – i jest to utwór właśnie o choince:

    O Tannenbaum, o Tannenbaum
    Wie grün sind deine Blätter
    Du grünst nicht nur zur Sommerzeit
    Nein, auch im Winter, wenn es schneit
    O Tannenbaum, o Tannenbaum
    Wie grün sind deine Blätter.


    Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

Najchętniej czytane

Demokracja

     Jednym ze szwajcarskich kantonów gdzie świąteczną potrawą bywa kot jest kanton Appenzell (a raczej dwa kantony, ale o tym może późnie...